Październik 2004 – Bitor przyjeżdża do Anglii, a po kilku miesiącach poznaje Srolkę.
Lipiec 2006 – Witoś też tam przyjeżdża
Listopad 2006 – I Dimon też…
Lipiec 2007
- What Number Are You? – zapytał Witosia Bitor (0% akcentu). Witoś popatrzył się na Bitora jak na debila. Nie wiedzieli, że już wkrótce dokonają wielkich rzeczy w szkole, do której między innymi razem z Dimonem i Dilonem pójdą we Wrześniu.
Wrzesień 2007 – Przychodzą do pięknej szkoły…
Styczeń 2008 – Do ich szkoły przychodzi Srolka, bo w poprzedniej nikt jej nie lubił.
9 Czerwiec 2008
Do szkoły przychodzi nowy uczeń – Zimek. Z pozoru zwykły chłopak, ale tak naprawdę to urodzony Fighter z ukrytymi mocami. W ten sam dzień Bitor zakłada tajną organizację – Rambellsów. Każdy, kto jest jej członkiem dostaje ksywę zawsze kończącą się na – rambell. Więc Zimek długo nie pobył Zimkiem, a został Zimorambellem. Tak jak Bitorambell, Wowtorambell, Dimorambell i Dikorambell.
2 Wrzesień 2008 – Dochodzi nowa ‘uczennica’ – Czarna. W plecaku trzyma piórnik pełen długopisów, po to by przez cały rok krzywdzić Zimorambella.
Przychodzi również Minister-Tornister i Ania, którzy niczego wielkiego we Władcach Angolów nie dokonali.
Wrzesień 2008 – Zimorambell prosi o EMA.
15 Październik 2008
Zimorambell, Wowtorambell i Bitorambell nie chcą ćwiczyć na WF-ie bo pada. Idą do pięknego szlachcica – pani Magdy. Niestety zakablowała Harrisonowi na nich i gówno… musieli biegać wokół astroturfa.
DRUGA ERA
Wtorek 25 Listopada 2008
Dziś na pierwszej lekcji mieliśmy Mr. Ridleyąseja zamiast Mrs. Landridge na majzie. Mr. Ridley dał nam jakieś worksheety itd. Reece trzymał w swojej mordzie długopis, a James mu go w********** z ryja i p********** Mr.Ridleya w okulary. Ridley w tym czasie tłumaczył jakieś gówno Grzegorzowi(pseudo Minister-Tornister) i Ani. Wezwał Harrisona, który zabrał Reeca i Jamesa do izolacji. Na drugiej lejbie mieliśmy muzę z Szarym Dziadem. Pisaliśmy jakieś gówno na muzie a na trzeciej lejbie, mieliśmy jakiś shit itede, itepe. Później było science i Bitorambell i Zimorambell pokłócili się, ale później się pogodzili. Na lunchu wraz z Zimorambellem wpierdzielaliśmy chipsiki z Asdy. Musieliśmy jeszcze iść do Harkina a na Niemieckim Herr Hall udawał pociąg.
Środa 26 Listopada 2008
Dzisiaj rano nie było Harkina ale była Mesechszmit. Srakoli i Jacek kazali Zimorambellowi usiąść koło polaków, a on tak zrobił. Na pierwszej lekcji mieliśmy footballa i Bitorambell ustawił grida daleko. Wowtorambell najpierw był defenderem, później Bitorambell. Bibsy od WF-u śmierdziały jak odkurzacz. Później oglądaliśmy Klika. Na przerwie Zimorambell dał nam chipsiki o smaku parnego bekonu. Na englishu było jakieś gówno. Na arcie pieski robiliśmy i na dramie sralina była głośna a Bitorambell molestował Czarną.
Czwartek 27 Listopada 2008
Dziś na pierwszej lekcji mieliśmy angielski, a później gimnastykę na Wf-ie. Bitorambell walnął Zimorambella materacem i gościu (Ganja) kazał mu wyjść. Na przerwie Zimorambell otworzył chipsiki i batoniki. Później na frenchu Robbie Rotten siłował się z plecakiem. Plecak wygrał. Na geografii Zimorambell powiedział Elo! A na Litherlandzie nie było Litherlanda.
Piątek 28 Listopada 2008
Na pierwszej lekcji mieliśmy McKennę i oglądaliśmy film. Na drugiej lekcji było science, najnudniejsza lekcja jaka do tej pory była. Bitorambell rysował trójkątne banany. Na przerwie Jacek nazwał Zimorambella Su*ą, który miał chipsiki. Bitorambell jadł Soreen*(Tortowo-plackowy placek) i wypluwał. Na mellorce nie było Mellorki tylko Gibbs, który opowiadał o Pigmanie. Na matmie Landridge zadała zaje*iście trudny homework, który później okazał się zaje*iście łatwy. A na angielskim Bitorambell się wkurzył, graliśmy w football piórnikiem i przyszedł Pink Face.
Teraz Trochę o Soreen
Soreen* to jest tortowo plackowy placek
Wygląd:
Cegła Gówna, bloczek kompostu itd.
Skład:
Rodzynki(bobki słoni), Błoto z trawą z naszego szkolnego pola, Nawóz ( z pól z Devon) odchody słoni z Leicestershire, krowie odchody z Lancashire i ( ludzkie )fekalia z Cheshire. I jeszcze cukier puder; mieszanka zeschniętego, białego gów**na psa i płynnego gów**na ptasiego.
Produkcja placuszków w Burton On Trent niedaleko szkoły Paulet. (zielone pudło z napisem plant)
Poniedziałek 1 Grudnia 2008
Na pierwszej lekcji Bitorambell oparzył się i Down mu kazał założyć Googla. Na drugiej, Robbie był piękny jak zawsze i jak myślał to się drapał po swojej przychlastowej główce. Na trzeciej lekcji była majza a na czwartej wymyślaliśmy wiersze. Nie powiem jaki był ich content, ponieważ jakiś ośmiolatek mógłby tu wejść. Na lunchu Zimorambell became cool a na ostatniej lejbie mieliśmy Ridleya.
Wtorek 2 Grudnia 2008
Dzisiaj wydarzyła się rzecz niesamowita. Spadł śnieg i angole się tym tak podjarali, że się nawet błotem rzucali. Na początku dnia Dyrorambell nam kazał czytać newspapera jakiegoś a na muzie szary dziad pierdzielił od rzeczy. Zimorambell wymyślił nowy movement który nazywa się Slowerek inaczej wolne opadanie. Na przerwie Robbie powiedział że widział Polskę w atlasie i że wszyscy są cool bo śnieg pada. Na gegrze oglądaliśmy muvee a reszta dnia była nudna tylko pod koniec okazało się, że firma Soreen prawdopodobnie zaprzestała produkcję tortowo plackowych placków
Środa 3 Grudnia 2008
Dzisiaj na pierwszej lejbie nie było wf-u, potem RUPolish się stawiał bo mu Wowtorambell powiedział że mu z łba j****. Robbie się oczywiście popłakał. 80 VIPów przyjechało do SQL, a Gruby Italiano robił siarę zakładając kominiarkę i wybiegając na jezdnie przed autem z VIPami.
14 Stycznia 2009
W ciągu tej przerwy nie wydarzyło się wiele, oprócz tego że Bitorambell zaczął tańczyć sambę, Dyrorambell się modlił do rękawiczki albo że Zimorambell jest coraz bardziej cool i ma coraz lepsze teksty takie jak "Twoja babcia liże kapcia twojej starej" albo "Widziałem orła cień, ale szybko spadł, bo spierdziałem się na niego"
Ale do rzeczy... dzisiaj gościu od wf-u trzymał różową piłkę. Zimorambella nie było [*] a Bitorambell był smutny i zdenerwowany bo po trzeciej lekcji czekała go misja... w toalecie. Wowtorambell i Bitorambell udali się więc do kibla po trzeciej lekcji i czekali jak większość osób wyjdzie. W końcu został tylko jeden noob, ale nie warto było czekać. Bitorambell wszedł do jednej z kabin a Wowtorambell dopilnował by Bitorambell się bezpiecznie zamknął. Wowtorambell udał się do klasy i poinformował odpowiednią osobę że Bitorambell się spóźni na lekcję.
Tymczasem Bitorambell wypełniał swoją misję. Noob z sąsiedniej kabiny poszedł po minucie a Bitorambell mógł zacząć misję. Odczekał chwilę, słuchając czy nikt nie wchodzi. Jednak do kibla wszedł Srakuś ze swoją bandą. Bitorambell próbował oddychać jak najciszej by Srakuś go nie nakrył. Jednak Bitorambellowi włosy stanęły dęba (chociaż one zawsze stoją) jak usłyszał kopnięcie w drzwi jego kabiny i głos Srakoliego. Po kilku sekundach Srakuś opuścił kibel i Bitorambell został sam. Srakuś poszedł do klasy, gdzie Wowtorambell i reszta czekali na wypełnienie misji Bitorambella.
*
Bitorambell mył właśnie ręce, gdy usłyszał Angola który prawdopodobnie wyważył drzwi od kibla. Już podchodził do kabiny w której Bitorambell wykonywał swoją misję. Bitorambell modlił się by nie otworzył klapy od kibla, bo wtedy misja poszłaby na marne i musiałby zwiewać. Jednak angol gdy tylko wszedł do kabiny uciekł tak daleko jak mógł, krzycząc "Bożeee! Jak tu j*******!" Bitorambell poszedł do klasy z uśmiechem na twarzy. Misja się powiodła! Tylko co pani Polka zrobi po 15:05? To już jej problem
Chcesz wiedzieć na czym polegała misja Bitorambella? Pisz na GG 8139993
15 Stycznia 2009
Na Angielskim Bitorambell musiał czytać jakąś nudna historie z biblii i musiał potem pisać jakieś paragrafy a u reszty Czarna mało nie załatwiła wszystkim after schoola. Na WF-ie Bitorambellowi i Zimorambellowi udawało się przeskakiwać przez skrzynie i gościu ich pochwalił, że dobrze to robili. Na przerwie Zimorambell dał Bitorambellowi jakieś batoniki, które były bardzo dobre, a potem Czarna jakieś słodycze zaczęła sprzedawać. Dimorambell na frenchu na chwilę wszedł do klasy a potem Forgimer Latinos zaczął tańczyć na środku klasy. Później cała klasa zaczęła gadać o całowaniu i przytulaniu i nawet pani Gazela się przyłączyła. Robbie się popłakał i poszedł do pani bo był smutny przez to, że nic na WF-ie mu nie wychodziło. Każdy się z niego śmiał, więc skrzyżował ręce i zaczął tupać, po czym wrócił do swojego miejsca. Bitorambell pokonał Forgimera Latinosa w rzucaniu śmieci do kosza. Na hiście do klasy przyszła rewelacja, która ukarała Czarną detention za to że kopiowała z Olki homework na Histę. Potem był test o Tudors, i oto punktacja:
Bitorambell - 52%
Olka - 44%
Barot - 3 pkt.
Zimorambell - 1 pkt. (Prawie 2 pkt., wszystko przez Krzysztofa Kolumba)
Na lunchu Bitorambell i Zimorambell się barowali ze szklaną butelką Zimorambella ale w końcu się udało, tylko że Bitorambell się trochę polał. Później Bitorambell dostał się do klubu dziewczyn ale musiał założyć najpierw kaptur. Miał ganiać Dimorambella i Dikorambella w wielkiej dziurze ale Dyrorambell ich stamtąd wywalił. Potem było srajsiti, na którym Bitorambell pokazał Jordanowi swoją ulubioną grę. I na koniec, w drodze do domu Bitorambell podrywał Strzałę.
16 Stycznia 2009
Bitorambell na formie nieładnie dziś powiedział na Wowtorambella . Na historii nie było McKenny przez 50 minut. W końcu przyszedł i powiedział żeby się spakować. W tym czasie Baroś się zesrał a Zimorambell zabrał mu kurtkę. Na science Bitorambell mówił Czarnej 3 razy żeby nie lała kwasu chlorowodorowego do tuby pełnej węglanu wapniowego i wszytko fizzowało i skutkiem tego było że Bitorambell był cały polany. Na przerwie Zimorambell stawał się coraz bardziej cool mówiąc taki tekst: " Ten pan jest brzydki, bo w.p.i.e.r.d.a.l.a frytki" Na technologii było szycie a potem na majzie test. Na lunchu był pojedynek Zimorambell vs. Bitorambell, Wowtorambell, Dimorambell i Dikorambell. Zaczęło się od tego, że Zimorambell rysował głowę Bitorambella i ptaka obok niego. Potem Bito,Wowto,Dimo i Diko - Rambellsi ganiali Zimorambella a raz nawet Zimorambell się zesrał . BE
19 Stycznia 2009
Na Downie, Down gadał o SonOfABitchach. Na frenchu zamiast Gazeli był Pigman i nazwał Robbiego Freddie. Na przerwie Zimorambell stał się robocikiem. Po drodze na matmę spotkaliśmy Ministra-Tornistra, który niósł 2-metrową parasolkę. Gdy Minister-Tornister poszedł po swoją siostrę, która się zgubiła na schodach, zostawił Bitorambellowi parasolkę, której Bitorambell nie mógł utrzymać i w końcu sobie przebił rękę na wylot. Na science Zimorambell ewoluował w buraczka i mało co nie wybuchł. Na lunchu Minister-Tornister ganiał Rambellów. Bitorambell się wywalił na błoto i miał całe ręce uwalone. Potem wszystkich przytulał, a gdy przytulał Ministra-Tornistra to podszedł Atak Klonów i zapieczętował mu czoło. I w końcu na RE był pojedynek Zimorambell vs. Czarnuch.
20 Stycznia 2009
Na pierwszej lekcji, Zimorambell cierpiał jak nigdy. Zaczęło się od tego, że oskarżył Czarną o kradzież......kredki. Gdy poprosił, żeby oddała ona odmówiła. Zimorambell po prostu nie mógł się powstrzymać. Prawdopodobnie myślał, że jest psychopatą. Może był w swoim świecie. Wyciągnął długopis ze swojej marynarki (w świecie Zimorambella najprawdopodobniej był to nóż). Czarna wiedziała już co się szykuje, już wiedziała że za parę sekund może leżeć na ziemi, nieprzytomna lub nawet nieżywa. Nie mogła liczyć na pomoc nauczyciela (Mellora) bo akurat sobie śpiewał coś w rodzaju "Ajohaaa" Ale nie było odwrotu; Zimorambell, z długopisem w ręku rzucił się na Czarną i po chwili oboje leżeli na podłodze. W oczach Zimorambella można było dostrzec rządzę mordu. Wydawało się, że zada ostateczny cios i że za chwilę już nie będzie Czarnej ale tu nagle ona wyrywa mu długopis i wbija mu w rękę. Zimorambell krwawił; miał dziurę w dłoni. Zakrwawił całą podłogę wokół siebie. Czarna myślała że za moment Zimorambell padnie trupem na ziemię, ale się myliła. Zimorambell spojrzał na nią wzrokiem mordercy. Czarna podniosła się z ziemi, wzięła swoje rzeczy i zaczęła uciekać przez klasę do drzwi, ale Zimorambell już był coraz bliżej niej. Mellor dopiero zauważył Zimorambella gdy ten zaczął wrzeszczeć. Czarna już była przy drzwiach gdy Mellor dopadł Zimorambella blisko ławki gdzie siedziała Strzała i Olka. Zadzwonił dzwonek i wszyscy oprócz Zimorambella, Olki i Strzały wybiegli z klasy najszybciej jak mogli. Mellor jeszcze próbował powstrzymać Zimorambella od gonienia Czarnej, gdy Olka zapytała się go czy Zimorambell przypadkiem nie powinien iść do Sick Rooma z powodu jego ręki ale Mellor odpowiedział że Zimorambell nie musi tam iść bo chce się tylko wymigać od lekcji. Uścisk Mellora był coraz słabszy a gdy całkowicie zelżał, Zimorambell wybiegł z klasy. Olka i Strzała wyszły kilka sekund po nim, a Mellor został sam w klasie z wielką kałużą krwi na podłodze. Czarna tymczasem biegła już na muzykę i zdążyła już wszystko opowiedzieć Bitorambellowi i Wowtorambellowi. Strzała i Olka wyprzedziły Zimorambella i dołączyły do reszty. W końcu pojawił się Zimorambell ale Krikel trzymał go za plecak. Zimorambell biegł w miejscu. Gdy uwolnił się już od Krikela zaczął znowu gonić Czarną. Wowtorambell próbował ich rozdzielić i zapobiec większym szkodom ale nic nie wyszło. W końcu złapał Zimorambella za plecak ale on się wyrywał więc cały plecak się rozpruł i wszystko zaczęło mu wylatywać. Później cały dzień Zimorambell gniewał się na Wowtorambella, chociaż jedynym plusem tego było, że Zimorambell zapomniał o tym co się wydarzyło na pierwszej lekcji, a potem udawał statuę.
21 Stycznia 2009
Na registracji była pani Earlsbrook i kazała nam iść na apel, na którym Mellor miał wygłosić ważną mowę. Więc wszyscy poszli i czekali jak Mellor zacznie mówić. Dziś mówił wyjątkowo krótko. Okazało się, że już nie będzie Head Of Year 8, a jego następcą będzie Herr Hall. A więc to koniec ery Mellora, początek ery Halla. Tylko czemu Mellor zrezygnował? Pewnie z powodu tego co wydarzyło się wczoraj na pierwszej lekcji. Już chyba nie chciał mieć nic wspólnego z ludźmi którzy wybiegają z jego lekcji wrzeszcząc albo zostawiając zakrwawioną podłogę.
Po apelu mieliśmy pierwszą lekcję czyli WF. Gdy weszliśmy do szatni, Zimorambell pojawił się znikąd. Okazało się, że nie ma stroju od WF-u, tak samo jak Bitorambell. Gościu poszedł z nimi do Girl's Officials po zapasowe stroje lecz Zimorambell stanowczo protestował. W końcu po 10 minutach ubierania, Bitorambell przyszedł w rybowym stroju. Ale Zimorambella nie było przez całą lekcję. W końcu 5 minut przed dzwonkiem, Zimorambell przyszedł do szatni. Mówił, że nie mógł założyć koszulki bo była za mała, więc dlatego nie było go na lekcji. Gościu dał Bitorambellowi i Zimorambellowi detention na przerwie. Na breaku, Wowtorambell, Zimorambell i Bitorambell poszli do budynku Sports Halla. Jeszcze nigdy tam nie byli oprócz szatni albo sali. Weszli tam, by poszukać nauczyciela. Cała trójka, gdy już tam byli źle się czuła, ale wiedzieli, że nie ma już odwrotu. Szli przez różnego rodzaju tunele, napotykając SrakKosza siedzącego z jakimś facetem i Noobheadami siedzących w offisie i pokój przesłuchań. Gdy w końcu wyszli od strony szatni, od razu poczuli się lepiej. Ale musieli jeszcze znaleźć gościa od WF-u. Przeszli przez Halla i Bitorambell poszedł w stronę PE Classrooma. Zimorambell się bał ale w końcu poszedł za Bitorambellem. Wowtorambell na nich czekał na stołówce i zobaczył gościa od WF-u. Nagle za Wowtorambellem pojawił się Bitorambell. Mówił, że przeszedł cały budynek Sports Halla, ale nigdzie nie było detention. Mówił, że nie widział nigdzie też Zimorambella. To znaczyło, że Zimorambell znowu się zgubił. Podeszli do gościa od WF-u a ten kazał, żeby Bitorambell i Wowtorambell powiedzieli Zimorambellowi, żeby w poniedziałek na lunchu przyszedł na detention. Więc breaktime Detention było odwalone, teraz musieli odnaleźć Zimorambella. Weszli więc do budynku Sports Halla głównym wejściem. I znowu się to zaczęło, znowu zaczęli się źle czuć. Patrzyli na ludzi na zewnątrz i myśleli jacy oni są szczęśliwi. A przed nim tylko perspektywa szukania Zimorambella między tymi obskurnymi tunelami. Można to było spokojnie nazwać tunelem śmierci. A w ogóle cały budynek strefą śmierci. Szukali Zimorambella obchodząc większość pomieszczeń w Strefie Śmierci. Właśnie minęli salę tortur (PE Classroom), kiedy zza rogu wyszła grupa pojebów, na której czele był Krikel. Krikel powiedział Bitorambellowi i Wowtorambellowi, że widział Zimorambella, przechodzącego obok szatni. Więc pobiegli tam jak najszybciej mogli, przebiegli obok szatni i wypadli na zewnątrz. Obydwoje poczuli ulgę wyjścia ze Strefy Śmierci. Spotkali Zimorambella niedaleko głównego wejścia do Strefy Śmierci. Był wkurwiony. Gdy już mu przeszło mówił, że szukał ich wszędzie; w każdej Sali, w każdym pomieszczeniu. Później sobie zjedli chipsiki o smaku indyjskiej cebuli. Na Angielskim czytaliśmy Beowulfa, a na Arcie Zimorambell sobie przypomniał o wojnie z Czarną. Mazali się pastelami, ale nie było tak ostro jak poprzednio. Nie było krwi, nie było łez, więc wszystko OK. Na lunchu Zimorambell zrobił balona roku 2009, siedmioma gumami. Dał Bitorambellowi batonika a on go wypluwał w sześciu częściach. Potem Sralan rzucał Dikorambellem a Zimorambell chodził i do wszystkich mówił "KSIĄDZ!"
22 Stycznia 2009
Dzisiaj był non-uniform day ale Bitorambell zapomniał i przyszedł w mundurku. Harkin się na niego wkurwiła, bo nie uważał kiedy ona czytała Legal Document. Później poszliśmy z Ridleyem do szatni, a on sobie włoski suszarka mierzwił. potem była koszykówka i Robbie był najlepszy. Ze Strefy Śmierci i Tunelu Śmierci zdjęto chyba zły czar. Na francuskim Wowtorambell był lwem a Bitorambell jego treserem. A przez resztę dnia Olka była brzydka jak zwykle... i nie było Zimorambella .
23 Stycznia 2009
Dzisiaj Zimorambell przyszedł do szkoły pierwszy raz ze swoim nowym plecaczkiem. Później była hista, ale poprzedniego dnia McKenna mówił, że będzie później. Na zastępstwo przyszła na chwilę Harkin , Potem Myzyz Stephens, ale już przez okno było widać McKenne w jego czerwonej Audicy. Po 10 minutach przyszedł do klasy, a pięć minut później przyszedł Pigman i coś pierdzielił. Zimorambell bolał brzuch i chciało mu się rzygać. Potem był test z science, potem szycie, potem matma i z testu najlepszy był Dawidek. Na lunchu Zimorambell kupił sobię pizzę, Bitorambellowi pizzę i jakąś bułkę z fasolą i serem, później popili sobie mleczko a później jeszcze po milkshake'u dołożyli. Zimorambell wymyślił nową odzywkę "Unikatowa kolekcja pana Jordana". Po angielskim okazało się, że przez całą lekcję Zimorambell stał pod klasą od matmy i patrzył na swoja kurteczkę, ale potem poszedł w koło i wszystko się dobrze skończyło. THE END.
26 Stycznia 2009
Pierwszy dzień w którym Zimorambell przyszedł w swojej nowej czarnej kurtce. Ale niestety już na początku dnia jakieś pedały mu ją wykopały na zewnątrz. Na Downie, Down powiedział Srassie, że ma krosty na czole, a ona się popłakała i wyszła z klasy. Gdy wróciła, Down sobie pomalował na czole krosty. Miał czarne skarpety w czerwone paski. Na Drawing Boardzie pisało 'Poo cats'. Na frenchu, Gazela zrobiła pokaz mody, i Olka była jedną z uczestniczek.(Jakby co to w galerii 'The Fashion Show" jest obrazek jak Olka wyglądała) Gazela to wszystko nagrywała. W końcu każdy oddał głos na swojego ulubionego uczestnika.
TABELA:
1.Srandrzej 11 głosów
2.Katarzyna 9 głosów
3.Józef 7 głosów
4.Dawid 5 głosów
5.Strona 3 głosy
6.Gabrysia też 3 głosy
7.Flora 1 głos
8.Olka 0 głosów
Na breaku Robbie biegł jak Naruto, czyli z rękami w kieszeniach kurtki, później Bitorambell się dołączył i na końcu jakieś cioty jeszcze doszły. Potem była matma i Grzesiu się wydarł na całą klasę na koniec. Później było science i były wyniki testu... i kolejna tabela:
1.Bitorambell 30pkt.
2.Wowtorambell 27 pkt.
3.Olka 26 pkt.
4.Czarna 19 pkt.
5.Strzała 8 pkt.
6.Zimorambell 7 pkt.
Później Zimorambell się wystraszył starego pana, którego narysowała Czarna a na koniec Zimorambell stał się misiem bo powiedział 'NIE'. Na lunchu Bitorambell i Zimorambell mieli detention w sali tortur, za to że w środę nie mieli stroju od WF-u. Na religii był test. Trzeba było napisać 400 słów. Bitorambell i Olka napisali ponad 400 słów, Wowtorambell napisał ponad 300, Strzała kopiowała Olkę więc to się nie liczy, a Zimorambell i Czarna mieli po 0 słów. Ale Czarna nie marnowała czasu tylko wzięła się za poezje:
"Czarna jest zboczona
a Olka napalona
Strzała ma siostrzyczkę
a Bartek sra w doniczkę"
Buahaha jaka praca
bhuhu xD.
27 Stycznia 2009 - Dzień Wojny i Szczurów
Na matmie nie było Ministra-Tornistra. Jak czekaliśmy na szarego dziada, to Bitorambell pił mleczko i prawie dotknął cycka Czarnej. (I wojna) Ale ona go kopnęła i mleczko się rozlało na ziemię. Bitorambell podniósł je i rzucił w uciekającą Czarną, ale jej nie dosięgnęło i spadło na ziemię. Niestety Stary Jacuś wziął mleczko z ziemi i chciał rzucić nim w Bitorambella, ale Bitorambell coś mu powiedział, więc rzucił w Czarną. Wszyscy co stali blisko byli oblani. Czarna zaczęła kopać Bitorambella, ale on uciekł i ona go goniła aż do kibli, przy okazji zostawiając swoje rzeczy przy autobusie. Bitorambell przebiegł wokół, a Czarnej nie było przez całą lekcję. Okazało się, że była w kiblu. Zimorambell był Be! na geo, a na science Czarna wbiła mu w rękę długopis. Zaczął krwawić; oblał wszystkich, którzy siedzieli blisko niego. W końcu spadł na ziemię nieprzytomny. Jordan podszedł do niego i zaczął robić mu usta-usta. Mellor tylko spojrzał na leżącego na ziemi Zimorambella i powiedział Jordanowi, żeby dał se z nim spokój. Mówił że Zimorambell udaje i nic mu nie jest. Miał rację; kiedy zaczął pokazywać coś z dźwiękiem, Zimorambell wstał z podłogi i wyglądał normalnie. Na lunchu stan jego ręki zaczął się pogarszać, więc z Bitorambellem i Wowtorambellem poszli do pani Magdy. Niestety nie było tam jej ale była za to pani Rogowska (Pzdr i Respect dla niej )i mówiła, że nie wie gdzie jest pani Magda. Potem Zimorambell i Bitorambell się pluli (II wojna) a na niemieckim Bitorambell narysował szczura Entara.
28 Stycznia 2009
Na Wf wrócił Haigh, Wowto, Bito i Zimo-rambellsi nie mieli szympansów a Zimorambell mówił cały czas 'Przychlast'. Na religii była żydownia, na Englishu był srerkszit, na arcie była wojna Zimorambell - Czarna a Olka mówiła 'Przemek Be'. Później było buliowanie Patryczka, na lunchu Bitorambell i Zimorambell zjedli po kawałku pizzy, ale było im mało więc sobie kupili jeszcze po jednym, a potem jeszcze dwa milkshake'i. Jak Bitorambell wracał do domu to jakieś szmaty na niego przeklinały, potem jakiś knyp z Pauleta rozpiął kurtkę i postukał w badge'a, a później Srakuś chciał się bić z Bitorambellem.
ZIMORAMBELL COOL!
29 Stycznia 2009
Dziś nie było Zimorambella, bo se pojechał gdzieś wyrobić paszport. Czarną mieli wyrzucić ze szkoły, ale nie wyrzucili, Robert się milion razy obrażał, Baroś kazał Bitorambellowi cały czas gadać Munczkin, a na SrajSiTi był gniew Litherlanda, bo słyszała jak Czarnuch przeklinał ......................
30 Stycznia 2009
Przed rejestracją, Harkin kazała zostać Zimorambellowi i Czarnej przed klasą, a później ich opieprzała. Wszystko przez to że w Środę na arcie Czarna znęcała się nad Zimorambellem. Potem Zimorambella bolał brzuszek ale i tak wpierdzielał chipsiki i czekoladki. Potem natrafiał na niewidzialne ściany. Później się obraził na Wowtorambella i l3itorambella, że nie poszli z nim do recepcji (żalowy Ziutek).
ZIlVlORAMl3El_l_ CWEl_!
2 Lutego 2009
Dzisiaj nie było sql, bo spadł śnieg, ale Bitorambell nie tracił okazji żeby zaatakować siostrę albo biednego bałwanka, którego wcześniej ulepił.
To było okrutne; najpierw ulepił bałwana a potem do niego razem z siostrą strzelał.(Galeria z bałwanem) Niestety jego siorka raz źle strzeliła, więc zaczął w nią rzucać niezidentyfikowanymi białymi pociskami. Karetka przyjechała natychmiastowo, po tym jak Bitorambell rzucił ją pociskiem w ucho. Kara była taka, że tata nie poszedł z Bitorambellem na spacer. (Więcej w galerii "Wojna") Jednak jego siora wróciła ze szpitala i poszli walczyć. Galeria 1 - Normalnie KILLER!, Galeria 2 - Białe pociski lecące w stronę Bitorambella, Galeria 3 - Zwycięstwo?, Galeria 4 - Dalsza Walka, atak z zaskoczenia i Galeria 5 - poległy wojownik, Bitorambell Dead
BLOG ZAMKNIĘTY DO ODWOŁANIA! ŻAŁOBA Z POWODU ŚMIERCI BITORAMBELLA.
- i jeszcze komentarze znajomych
Zimorambell: "był dobrym kolegą, i niestety zginął w tej strasznej bitwie, ale przynajmniej nikt mi teraz chipsików nie będzie wpier*alał, Hehe"
Wowtorambell: "Szkoda, że nie żyje, ale trzeba się mu było nie narażać jego siorce, ona jest naprawdę niebezpieczna."
Dimorambell: "Weri Gut."
Mrs. Harkin: "I don't really care about it"
Mr. Mellor: „Good for him"
Srakoli: "Hahaha"
Czarna: " I kto mnie będzie teraz macał?"
Mierzwa: "Muhahahaha"
Strzała i Olka: :(
3 Lutego 2009
Pod tym linkiem możecie zobaczyć najnowsze zdjęcie Bitorambella Już nic się nie da zrobić, nie przyjeżdżajcie specjalnie do Anglii, żeby go zobaczyć. Jedyne co możecie zrobić to zapalić lampkę dla niego-[*]. Ciało Bitorambella niedługo zostanie przeniesione w inne miejsce...
4 Lutego 2009
Na początku Srossari:
Polskie Królestwo:
Bitorambell - Król Bitłąk
Wowtorambell - Książę Wowtek
Alan - Książę Alan
Zimorambell - ?
Modem - Oficer Nikodem
Dimorambell - żołnierz Dimon
Dikorambell - oficer Dikos
Power Ranger - żołnierz Patryk
i inni
Księstwo Angielskie:
Józef - Sir Józef
Lewis - Sir Lewis III
Gruby Pedał - Slave Butomierz
Nil - Książę Nil
i inne Yr7
...................
Jak zwykle rano Wowtorambell, Dimorambell i inni szli do szkoły na kolejny nudny dzień. Teraz miał być jeszcze nudniejszy, bo Bitorambell nie żył. Ale gdy doszli do szkoły, Bitorambell tam był; żywy . Okazało się, że zmartwychwstał poprzedniej nocy. 2 i pół godziny później, Księstwo Angielskie napadło na Polskie Królestwo. Ale oczywiście był nokaut. Królestwo Polskie wygrało. Bitwa polegała na rzucaniu białych pocisków; od jednego pocisku można było nawet umrzeć . Obydwie strony zeszły do swoich baz, by wypocząć przed wojną, oglądając filmy i rysując lizaki. W końcu po dwóch godzinach, nastąpił czas bitwy. Król Bitłąk, Książę Wowtorambell i inni wojownicy poszli w miejsce gdzie odbyła się pierwsza bitwa, i czekali na Anglików, ale tamci nie pojawili się. Blisko było więcej innych bitew, więc Królestwo Polskie z Królem Bitłąkiem na czele ruszyło na pole bitwy. Już zaczęli walczyć z wojownikami Angielskimi, gdy przyszły ważne osoby a zarazem dobrzy wojownicy; Sir Józef i Sir Lewis III. Oddział Bitłąka wziął ich i innych gorszych żołnierzy. Oddział Dimona, z nim na czele walczył z nieco spóźnionymi Anglikami. Walka Sir Lewis vs. Oddział Bitłąka trwała kilka minut i była dla Królestwa Polskiego bardzo trudna. Wszystkie pociski rzucane przez Króla lub polskich książąt były z łatwością rozwalane przez Sira Lewisa. Oddziałowi Bitłąka udało się pokonać Sira Józefa, bo w końcu stchórzył i uciekł. Król Bitłąk już prawie pokonał Sira Lewisa, rzucając w niego wielkim pociskiem, ale minął go o kilka milimetrów. Sir Lewis III spojrzał się na króla Bitłąka, podniósł pocisk z ziemi i bez uprzedzenia z całej siły uderzył nim w twarz króla. Ten upadł na ziemię, nieprzytomny. Książę Wowtek bez zastanowienia rzucił pociskiem w ucieszonego i dumnego Sira Lewisa najmocniej jak umiał. Sir Lewis III padł trupem na ziemię; zginął w bitwie pod astroturfem. Król Bitłąk nagle wstał z ziemi jakby nic mu się nie stało i z całej pety rzucił pociskiem w Slave'a Butomierza. Książę Wowtek patrzył na to zdziwiony, ale nie było czasu na myślenie... wojna nie była jeszcze wygrana. Dołączyli się do oddziału Dimona. Zaczęli nawalać w Przemka Juniora, Pakoosa, murzyna i innych pedałów, ale ich było coraz więcej. Królestwo Polskie wyraźnie przegrywało. Wrogowie się rozmnażali w jakiś tajemniczy sposób. Raz Sraniela rzuciła w Księcia Wowtka, to on jej oddał śmiertelnym strzałem. Polacy załatwili już dużo kutafonów, ale Pakoos i Przemek Junior jeszcze walczyli. Mało tego, żołnierz Patryk odszedł na Angielską stronę. Oficerowie Nikodem i Dikos, żołnierze Dimon, Dominik i Hubert, księża Wowtek i Alan a nawet król Bitłąk zostali ranni na tej wojnie. Anglia wyraźnie wygrała, na pewno dlatego, że miała przewagę liczebną. A więc Polskie Królestwo - Księstwo Angielskie 1:1
5 Lutego 2009
Po przegranej wojnie, król miał dość. Powiesił się przy rzece... a jeszcze mógł wygrać :((
6 Lutego 2009
Dzisiaj nie było ani Bitorambella ani Czarnej ani Dimorambella. Bitorambell - nie żyje Czarna - ?(period)?. Dimorambell - chory.
Na hiście Baroś srał a na szyciu był na drugach i mięcie. Robbie się popłakał i Księstwo Angielskie znowu pokonało Królestwo Polskie (2:1) :((((((((((
9 Lutego 2009
Po wygranej z 18-letnimi gangsterami z Księstwa Angielskiego, wynik wojny był taki:
PK 2:2 KA
Dzisiaj po weekendowej przerwie, kolejne walki. Na czele króla Bitłąka, który znowu zmartwychwstał, jego mini-armia stoczyła bitwę z kutafonami z dziewiątego roku, przy krańcu świata. Po tej bitwie rezultat był oczywisty: PK 3:2 KA
Po dwóch godzinach, Król Bitłąk, książę Wowtek, żołnierz Dimon oficer Nikodem i Wojownik Sremek napadli na trzy cioty na polu przy krańcu świata.(Właściwie tylko pierwsza czwórka, bo wojownik Sremek wpierdzielał ciasteczka) Polacy nie chcieli ich zabić, chcieli w nich tylko postrzelać. Więc sobie postrzelali, ale tak że ich wrogowie się tylko śmiali. Ciota, czyli Kalesonymojejżony która się najbardziej śmiała, dostała od Króla Bitłąka pociskiem w ryj; śmierć na miejscu. Widać było tylko spływającą łzę i Kalesonymojejżony padł trupem na ziemię. Okrzyk triumfu Polaków nie mógł być porównywalny do niczego. Wygrywali aż 4 do 2 ! Armia Polska pobiegła do innych Angielskich wojowników, na których czele byli pakistaniec i chińczyk. Niestety bitwa nie trwała długo bo Dyro przyszedł i wszystko zwalił. A więc to była bitwa remisowa. Końcowy wynik 5:3 dla Polski. Polacy są coraz bliżej zwycięstwa.
HITLER IS BAD!
10 Lutego 2009
Dzisiaj dokuczaliśmy Przemkowi Juniorowi, a jego braciszek - krzywobrew powiedział że wykopie z nas gówno. Anglicy się poddali i uznali wygraną Polski 5:3. Teraz Polskie Królestwo będzie się rozrastało w Anglii. Król Bitłąk będzie teraz musiał wybrać ląd. Przed rejestracją, Strzale zajechało z buzi, na science Mellor kazał Zimorambellowi się ostrzyc, bo wyglądał jak hipopotam, Olka sobie prykała a na lunchu szybko popędziła do kibla, żeby wydostać to co jej zalegało w żołądku. Już myślała, że to koniec, ale na niemieckim wróciło. Chciała potrzymać pewnie jeszcze do domu, ale na końcu lekcji gdy ustawiała się po cukierki, zesrała się w gacie i w całej klasie jechało gównem i rybą.
Środa 25 Luty 2009
Po wygranej Polskiego Królestwa w Anglii, Król Bitłąk zajął się rapowaniem. Jego pierwszy singiel to 'Przemowskie Życie' który stworzył w duecie z Peją.
Baroś stał się wykurwisty ale spierdzielił :( Zimorambell prawdopodobnie nie żyje bo przez prawie 2 tygodnie nie daje znaku życia. Sranusia stała się Beeeeee!!!!!!!!!! a Minister-Tornister odchodzi niedługo. Klątwa Olki przestała działać od chwili gdy przeszła na dobrą stronę. Teraz Olka wykur.wista!!!!!!!!!!!!!!!!!
Poniedziałek 2 Marca 2009
Zimorambell dzisiaj zmartwychwstał!!!! GC. Teraz jest jeszcze bardziej wykurwisty niż kiedyś. Ale Srown juz nie jest wykurwisty bo zabił Dikorambella:( A zaczęło się od tego że Dikorambell ukradł jego linijkę. Srown zaczął go gonić, wrzeszcząc "Oddawaj moją linijkę!!!" Dikorambell uciekał aż do kibla ale tam mógł uciekać tylko przez dziurę w suficie. Więc wskoczył tam jak najszybciej jak mógł. Już prawie tam był ale Srown złapał go za nogę "Nie wywiniesz się!!!" Do kibla wbiegli Zimorambell za nim Bitorambell i na końcu Wowtorambell z Dimorambellem. Zimorambell zaczął ciągnąć Srowna od tyłu, zaplatając ręce na jego brzuchu. Bitorambell, Wowtorambell i Dimorambell się temu tylko przyglądali. Gdy Srown próbował pozbyć się Zimorambella, Dikorambell korzystając z okazji uwolnił nogę, strącając przy okazji okulary Srowna, które spadły na podłogę i roztrzaskały się na drobne kawałeczki. Dikorambell wskoczył w tunel nad kiblem, Srownowi udało się uwolnić od Zimorambella przez kopnięcie go w jądra, ale teraz nic nie widział. Wskoczył w tunel nad kiblem i po omacku szukał Dikorambella. Złapał go za włosy, jednak Dikorambell uderzył go pięścią w twarz. Srown był cały zakrwawiony, ponownie złapał Dikorambella, ale gdy próbował wstać, sufit się zarwał. Srown wpadł na Zimorambella który zarył głową w umywalkę, a Dikorambell spadł na pisuary i rozbił sobie głowę. Cały sracz był zakrwawiony, Grzesio wbiegł do kibla i nagle się zesrał. Wszyscy zaczęli się śmiać, nawet Srown, który się nagle podniósł, zaśmiał się jak szaleniec pobiegł w stronę drzwi, poślizgnął się jeszcze na gównie Grzesia i wybiegł z kibla. Zimorambell jeszcze zrobił automatic, elastic i robotic i wszyscy oprócz martwego Dikorambella wyszli ze sracza.
Zimorambell wcale nie jest dead!!!!!!!!
Wtorek 3 Marzec 2009
Po zmartwychwstaniu Dikorambell poczuł wielką chęć jarania. Wypalił pół jointa, a potem poszedł do Zimorambella, by wciągnąć go do Grupy Palaczy. Zimorambell się długo zastanawiał, w końcu podjął decyzję że MOŻE zapali. Dikorambell i Zimorambell są po złej stronie teraz, więc już nie są w klubie Rambellsów. Teraz Dikorambell to Dikos a Zimorambell to Sremek. Ostatnich troje Rambellsów to Bitorambell, Wowtorambell i Dimorambell. Sremek chciał być coraz bardziej cool więc wypisał się nawet z Chess Klubu Pojebów, ale musiał jeszcze przeprosić babę z Biblii. Mr. Byyyrd go namawiał, i w końcu Sremek poszedł i powiedział 'Ajm Sori' a pod nosem jeszcze dodał 'Ju fakin basted'. Niestety baba od Biblii usłyszała to więc przeskoczyła przez biurko krzycząc 'Łot didzia sej?'. Sremek uciekał korytarzem, wpadł na panią Magdę niosącą ziemniaczki z sosem. Cały sos spadł na jej nowy żakiet. Sremek wybiegł na zewnątrz a tuż za nim baba z Biblii "JUŻ CIĘ NIE MA SREMKU!!!". Sremek tak biegł, aż do klasy od science. Wbiegł do niej, a tam stał Mellor z jakąś substancją w ręku. Już się zaczął pytać "Łocia dułin' hje Peszmek??", ale Sremek nie miał czasu odpowiedzieć bo do klasy wbiegła baba od Biblii. Sremek wpadł na Mellora a substancja, którą trzymał w ręku rozlała się na Sremka. Baba od Biblii wrzeszczała 'Kacz im miste mela!!!'. Teraz go też gonił Mellor. Sremek nie miał wyjścia. Wyskoczył przez okno i wylądował na polu. Baba od Biblii wyskoczyła za nim. Mellor tego nie zrobił, widocznie się bał. Sremek znowu zaczął uciekać. Tymczasem Litherlandowi, który miał jeszcze starego kompa i stary monitor (bo Pink Face bał się jej kupować nowe), na pulpicie wyskoczyło okienko z napisem "Welcome To Trojan Setup". Bo sekundę temu włożył płytę, którą dostał od Dyra na urodziny. Litherland krzyknął "NIIIIIIIII!!!!!!!!! GC". Wziął monitor, wybiegł z klasy, podbiegł do okna i z całej pety rzucił go na zewnątrz. Trafił w głowę baby od Biblii, która padłą martwa na trawę. Kiedy po pół godzinie, Sremek się skapnął, że nikt go już nie goni, znalazł miejsce w którym zginęła baba z Biblii. Nalał i zesrał się na nią. Kiedy już kończył srać, przyszedł Dyro i powiedział " Kom hija mista Szynalski" Nagle szybko dobiegł Bitorambell i dodał "GC", po czym wraz z Sremkiem zaczął uciekać. Dyro wyciągnął z krzaków siekierę i popędził za nimi . CIĄG DALSZY NASTĄPI JUTRO
Środa 4 Marzec 2009
CD.
Dyro już prawie go miał. Sremek leżał na ziemi a Dyro nad nim z siekierą. Sremek wiedział że już zaraz padnie ostateczny cios. Dyro uniósł siekierę i.... Sremek cały drżał. Właśnie się obudził ze straszliwego snu. Śniło mu się, że Dyro chciał jego i Bitorambella zabić. Nagle Sremek wstał z łóżka jak zahipnotyzowany. "Smołking, Smołking, Smołking" - mówił. Nagle w jego ręce pojawił się super-hiper mega pistolet. Wyszedł z pokoju a w przedpokoju była jego mama. "Przemek a ty nie w łóżku?" - zapytała się. "You Are Dead! PV" - odpowiedział Sremek i strzelił do mamy swoim super-hiper mega pistoletem. Padła martwa. Obszukał jej kieszenie, ale nie znalazł tego, czego szukał. Poszedł do kuchni. Obok Pringelsików leżało 98 paczek fajek. Sremek schował 93 paczki do plecaka i 5 do kieszeni i wyszedł do szkoły. Jeszcze przed lekcjami zajarał z przyjacielem. Potem wpisał się do Rambellsów więc teraz znowu jest Zimorambellem. Na angielskim dwa Bitody zapukały do drzwi pani R. Po kilku sekundach wpadła do ich klasy wrzeszcząc "Who wasit????" Potem Rambellsi gonili Slave'a Butomierza i go zabili. GC
Czwartek 5 Marzec 2009
Zimorambell przestał jarać i już wcale nie był be!! GC. Na wf-ie Sraka pokazał jaką jest ciotą, na francuskim Robbie się chyba popłakał... Na geo oglądaliśmy Chińskie Przemki w TV. Na lunchu Modem zhakował konto Patryczka na plemionach, ale Dimorambell odwalił wioskę. Potem Slave Butomierz i Munchkin się bali Rambellsów. Później jak Zimorambell wychodził od Litherlanda, Wowtorambell i Bitorambell zaczęli go ścigać, ale on wtoczył się na czworaka do autokaru. A na koniec duchy zaczęły szaleć nad miastem GC.
Piątek 6 Marzec 2009
Dzisiaj był dzień fasoli, bo Zimorambell wczoraj był na targu a wieczorem nagotował 5 kilo fasoli. Później był be!!! bo nikt nie chciał tego zjeść . Cały dzień się wkurzał bo fasoli niestety nikt nie zjadł, oprócz jego samego. Teraz będzie musiał iść na molo z mamą i kupić fasolę z budki, bo ta, którą nagotował, cała się zepsuła :(
9 Marzec 2009
Dzisiaj Oficer Srodem i Srominik zdradzili Króla Bitłąka. Gdy Król Bitłąk, Książę Wowtek i Żołnierz Dimon pracowali nad podbiciem Francji, Srodem i Srominik ich zaatakowali. Byli be, bo rzucali w nich ciężkimi głazami :( Potem Srodem i Srominik jak przegrywali, poskarżyli się Panu Kleksowi. Pan Kleks i jego armia złapali żołnierza Dimona i torturowali go. Król i książę uciekli, ale pan Kleks i tak ich kiedyś dopadnie. Przez resztę dnia Gazela była dzieckiem Carrefoura a Robbie zrobił minę Marsa GC.
10 Marzec 2009
Bitorambell odkrył niegroźną na szczęście bombę w swojej butelce z piciem. Niestety potem ktoś mu wlał kwas do plecaka. Ktoś wyraźnie go chciał wykończyć. Okazało się, że to Zimorambell i Strzała. Na gegrze Zimoramblla bolała głowa. Potem gdy na lunchu troje ostatnich Rambellsów (Bitorambell, Wowtorambell i Dimorambell) szukali winnego zabicia pewnej polki kamieniem, minęli się z Zimorambllem. Wyglądał jakby szykował się na zamach. Po przesłuchaniu Srodema i Srominika, wiedzieli że wszystko im się uda. Byli pewni, że to nie może skończyć się źle. A jednak...:( Dimorambell po lewej, Wowtorambell po prawej a Bitorambell w środku. Cała trójka roześmiana i zadowolona. A tu nagle wielki huk, kropla krwi i Bitorambell pada martwy na ziemię. Wowtorambell i Dimorambell od razu zaczęli szukać zamachowca na dachu szkoły. Był tam jeden, zamaskowany, na dachu Strefy Śmierci. Gdy spotkali się wzrokiem, zamachowiec zeskoczył z niezwykłą zwinnością razem ze swoim karabinem w ręku. Wbiegł do Strefy Śmierci. Wowtorambell i Dimorambell za nim. Zamachowiec uciekał Tunelem Śmierci. Minął zakręt. Wtedy Dimorambell i Wowtorambell usłyszeli krzyk i upadek na ziemię. Zamachowiec prawdopodobnie wpadł w zamknięte drzwi. Pobiegli tam by zobaczyć kim jest zamachowiec. Był to...... CDN.---------------------------------------------11 Marzec 2009------------------------------------------------------CD. Zimorambell obudził się nagle ze snu. Był tak blisko zobaczenia twarzy zamachowca. Siedział w klasie od reli. Był bardzo zły bo sekunda więcej snu wystarczyłaby żeby zobaczyć twarz zamachowca. 'Zasrana Klaudia, musiała zaszeleścić tą torebką od chipsików' - pomyślał Zimorambell. Na pocieszenie ukradł jej chipsiki i włożył do piórnika. Zjadł na detention. Na wf-ie Tleniony Tomek się skapnął po 9.8793213 sekundach że ma się popłakać po tym jak Ósemka go trafiła piłką w głowę. Na srajdansie był Mr. Ridleyąsejąsejąsejąsejąsej, a na dramie Młody Tomuś się zesrał i Zimorambell był beeeee!!!!!.
12 Marzec 2009
Na angielskim było przedstawienie ale aktorzy nieładnie mówili i Rambellsi przestraszyli się :( Na wf-ie była gra, która była bardzo beee!! Zimorambell nie ćwiczył. Próbował patrzeć jak cioty grają, ale był tak znudzony, że zasnął. Znowu był Wowtorambellem i Dimorambellem, którzy biegli Tunelem Śmierci, goniąc zamachowca. Nagle usłyszeli huk i zamachowiec stracił przytomność za zakrętem. Już tam biegli, by zobaczyć kim on jest. Zimorambell był nimi. Już był pół kroku od poznania prawdy, ale nagle piłka przeleciała mu kilka milimetrów od ucha, z takim hukiem, że się obudził. Zły Zimorambell był be do końca dnia.
13 Marzec 2009
Zimorambell miał dobry humor, bo jego koledze udała się misja laptopowa, i w ogóle był zajebisty. Gdy Bitorambell dokuczał Mateo, Zimorambell przysypiał. Gdy Mateo zabijał Bitorambella, Zimorambell już se smacznie spał. Znów miał ten sam sen. Był Wowtorambellem i Dimorambellem. Biegli najszybciej jak mogli, by zobaczyć kim jest zamachowiec. Już byli za zakrętem, powinni widzieć zamachowca, ale coś czarnego się w ich kierunku zbliżało. To było coraz bliżej. Oszałamiające uderzenie i Zimorambell pada nieprzytomny na ziemię. Po kilku sekundach, skapnął się, że ktoś kopnął w niego piłkę. AHHHHHH - pomyślał Zimorambell - byłem już tak blisko!!!!!!!! Oni są beeeeee!!!!!!!!!
16 Marzec 2009
Gdy Zimorambell wracał z apelu, poczuł, że musi przysnąć. Znowu był Wowtorambellem i Dimorambellem, którzy próbowali zobaczyć twarz zakładnika, który był za zakrętem. Teraz Zimorambell wszedł do tego sny na półtorej sekundy, bo Bitorambell wydarł się 'Grzesiuuuu!!!!' po tym jak Czarna dała mu jego zdjęcie. Kiedy Zimorambell nie wiedział czy iść do klasy czy na lekcję, poczuł że jest zmęczony i że musi zasnąć. Teraz był pewny, że mu się uda. Już biegł Tunelem Śmierci, pobiegł za zakręt, ale nie było tam zamachowca. Pomyślał, że wybiegł na dwór więc popędził za nim, ale nagle wpadł na jakąś ścianę (W realu) i sen się skończył. Przed Frenchem serowe chipsiki się wysypały. Na frenchu zdjęcie Grzesia, Grzesia, Grzesia śmierdziało farmą, a Robbie był Pandorą. Na matmie była Aldżibra - LV, a na science Mellor jadł banana GC. Na lunchu jakieś kutafońce biegały wokół szkoły, a na reli Zimorambell znowu zasnął. Sen zaczął się w momencie, gdy biegł już za zamachowcem. Gonili go na dworze, jednak on przebiegł za ogrodzenie i wpadł pod samochód SrakKenny. Przyjechała karetka, albo Zimorambellowi się tak tylko wydawało, bo w tej chwili zadzwonił dzwonek, który go obudził. PRZEMEK GC!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
17 Marzec 2009
Kiedy Zimorambell przed lekcjami jadł sobie bułeczkę, przysnął na kilka sekund. Był znowu Wowtorambellem i Dimorambellem, którzy tym razem wskoczyli na odjeżdżająca z pod szkoły karetkę, która wiozła rannego zamachowca. Musieli zobaczyć jego twarz, niestety Zimorambell nie mógł tego zrobić w tej chwili, bo Bitorambell pokazywał Wowtorambellowi, artefakty, które przyniósł do szkoły. Pierwszym artefaktem była piłeczka, którą ktoś wczoraj rzucił w Bitorambella, drugim była piłeczka kauczukowa, trzecim piórniczek, a czwarty Sromłork Srajri z Jer Sevensa, na którym było napisane NG!!! GC!!! Zimorambell na redżisterze, powrócił na kilka sekund do snu. Teraz siedzieli na dachu karetki i zapierdzielali koło szkoły. Nagle mimowolnie wyszedł z tego snu, by na muzie powrócić do niego i siedzieć na dachu pędzącej karetki, która jechała w stronę szpitala ulicami pięknego miasta. Na przerwie rzucaliśmy sobie piłeczką, na lunchu też a potem piłeczką kauczukowa się zgubiła i cioty z Pauleta się przyczepiały:(
18 Marzec 2009
Dziś był dramatyczny dzień dla Zimoramblla :( Z Bitorambellem i Wowtorambellem poszedł do kibla. Nagle wszedł Gayman z 11 i wszedł do kabiny, w której Bitorambell równo 9 tygodni temu wypełniał swoją misję :D. Potem przyszedł Scott Number Two i wszedł do kabiny Gaymana przez przypadek. Szybko spierdzielił do drugiej kabiny i nie wiadomo czy kiedykolwiek stamtąd wyszedł. Niespodziewanie ze swojej kabiny wybiegł Gayman i podbiegł do Bitorambella stojącego najbliżej, wrzeszcząc - 'Who the fuck was it, who the fuck was it?'. Odepchnął go, spojrzał na Wowtorambella, minął go i podszedł do Zimorambella. Popchnął go i powiedział 'Was it you, huh?'. Zimorambell nic nie odpowiedział. Gayman złapał go za kołnierz, uniósł na 3 centymetry nad ziemią i rzucił na ścianę. Zimorambell patrzył na Gaymana, wykurwiście wystraszonym wzrokiem. Ale nie było od tego ucieczki. Gayman wyciągnął z kieszeni nóż. Wyraźnie celował między oczy, ale Zimorambell w ostatniej chwili odwrócił głowę, że Gayman trafił go w bok głowy. I tak jeszcze kilka razy. Koledzy Gaymana próbowali go powstrzymać, ale nie musieli, bo ten zapatrzył się na krew na ostrzu noża, a dokładniej co na niej było. ' What the fuck?' – Gayman wpatrywał się w jakby mały ekranik na krwi Zimoramblla. Gayman o tym nie wiedział, ale to były dokładnie te samy sceny, które Zimorambell śnił od tygodnia. Rambellsi wraz z Zimorambllem skorzystali z okazji i wyszli z kibla, niezauważeni przez Gaymana. Spotkali Dimorambella i Dikorambella, którym już wszystko opowiedzieli. Nagle Zimorambell zamknął oczy i zaczął tak jakby odpływać. Rambellsi się wystraszyli, bo w rzeczywistości to było kilka sekund, ale w śnie i ogólnie dla Zimorambella, parę minut. Ucieszył się, że znowu może śnić o pędzącej karetce i zamachowcu, ale prawie od razu się skapnął, że to nie jest ten sam sen. W tym śnie to on był Gaymanem, który celuje w jakiegoś chłopca w okularach nożem. Trafił go raz w bok głowy. Potem drugi i trzeci. Czuł wściekłość. Musiał go zabić, ale na nożu, który właśnie był w głowie chłopca zauważył krew a na niej coś jakby scenę, ale nie mógł za bardzo zobaczyć co w niej się działo. Nagle wyszedł ze snu. Żałował, że to już nie był sen o zamachowcu. Wszyscy się potem dziwili jak to się stało, że Zimorambell przeżył tak okropny atak na jego życie. Na lunchu było przesłuchanie. Mr. Byyyyyyyyyrd poprosił Kamila, żeby pomógł ułożyć laptopy. Biedny Mr. Byyyyyyyyyyyyyrd :( Nie wiedział co czeka jego laptopy. Zimorambell powiedział Bitorambellowi, że jego sen, który właśnie utracił, mógł być kluczem do poznania przyszłości Bitorambella. Gdyby zobaczył twarz zamachowca, wiedziałby kto mógłby być mordercą Bitorambella. Wyglądało na to, że sen wraz z jego krwią jest stracony, ale wieczorem, gdy Zimorambell przysypiał, miał znowu ten sam sen, który miał zaraz po ataku. Patrzył się na krew na nożu a właściwie na scenę na niej. Teraz Zimorambell wiedział o co chodziło. Ta scena to był jego sen o zamachowcu, który Gayman wyjął dzisiaj z jego głowy. Zimorambell tak się podniecił, że się obudził. Całym umysłem chciał powrócić do snu. I bardzo szybko powrócił. Już widział na krwi coraz wyraźniejszą scenę jego snu o zamachowcu. Był Wowtorambellem i Dimorambellem. Siedzieli na dachu pędzącej karetki. Jechała przez miasto. Nagle sen się skończył, a Zimorambell obudził się spocony i przerażony. Nie wiedział czemu się skończył, ale wiedział, że już nie chce do niego powracać, nawet jeśli może być w nim opowiedziana przyszłość. Zimorambell przekręcił się na drugi bok i zaczął śnić o srających motylach.
19 Marzec 2009
Po wczorajszym ataku na jego życie, Zimorambell bał się wyjść z domu, ale poszedł dzielnie do szkoły. Dzielnie też poszedł na Srasembli ze swoim plecaczkiem, by potem dzielnie grać w football na wf-ie. Potem dzielny był też na francuskim, podczas gdy w innej grupie Strona srała w gacie, albo chłopaki przegrali grę przez Roberta, który potem mówił 'I Don't like people calling my name'. Zimorambell w końcu odważył się też wejść do kibla. Na lunchu grał sobie w piłeczkę z Wowtorambellem. Niestety Wowtorambell dwa razy wkopał mu piłkę pod samochód. Więc dwa razy Zimorambell musiał kłaść się na ziemi i sięgać piłeczkę. Za drugim razem zasnął. Już nie miał snu o pędzącej karetce ani o wczorajszym ataku ale o zamachowcu owszem. Był teraz zamachowcem. Był w szpitalu. Spojrzał na swoje ręce. Nie były to ręce Zimorambella ani żadnego innego Rambella. To znaczyło że był zamachowcem. Żeby zobaczyć jak wygląda, jednoczećnie zobaczyć jak wygląda zabójca Bitorambella, musi podejść przed lustro, które było na drugim końcu sali. Wstał z łóżka i przeszedł powoli przez salę. Stał już przed lustrem ale nie patrzył się w nie. Wiedział, że zaraz zobaczy twarz zamachowca. Odliczał sobie w myślach zanim spojrzy w lustro. 3.... 2.... 1.... Podniósł szybko głowę, spojrzał w lustro i zobaczył twarz ..... BITORAMBELLA. Widział ją tylko przez ułamek sekundy, krzyknął Co K****?? (zarówno w śnie jak i w realu) i się obudził. Wyszedł spod samochodu z piłeczką w ręku i stanął. ' Co? ' - zapytał się Wowtorambell Zimorambella. 'Nic' - odpowiedział Zimorambell i poszedł na Litherlanda. Wieczorem Zimorambell nie mógł zasnąć. Teraz już wiedział, że Bitorambell popełni samobójstwo. Będzie swoim mordercą. Gdy zasnął, śnił o podcierających się srajtaśmą motylach. Był pewny, że już mu się nigdy nie przyśni zamachowiec :).
30 Marzec 2009
Zimorambell sobie zdrapał skórę na czole :( Na Srownie Bitorambell gadał o plemionach a na matmie były zajebiste gry, ale ani Potatos, ani Wiesław, ani Wagina ani nawet Gregor nie wygrali :( Science mieliśmy na początku ze sprzątaczką, a potem ze Srigmanem. Srigman opowiadał bardzo śmieszne dowcipy o pająkach. A na lunchu, Zimorambell stał się żabką.<.<.<.!kumkum!.>.>.>
31 Marzec 2009
Dyrorambell się zdenerwował, bo wczoraj wieczorem miał impre i powybijał wszystkie szyby w Sraff Sroomie. Oczywiście zwalił wszystko na uczniów, bo tak było najłatwiej. Na specjalnym Srasembli udawał złego na wszystkich. Rozglądał się po całej sali, żeby tylko kogoś ukarać. Nagle spojrzał na Zimorambella, który wyczuł jego wzrok i też na niego spojrzał. Popatrzyli sobie prosto w oczy. Nagle Zimorambella zaczęła boleć głowa i miał wizję, że wszedł do gabinetu Dyrorambella, który siedział sobie za biurkiem i popijał kawkę. To trwało dosłownie 0.982382023782201 sekundy. Skończyło się tak nagle jak zaczęło. Dyrorambell już nie spojrzał na Zimorambella do końca Srasembli, a Zimorambell zastanawiał się, czemu tak się stało gdy spojrzeli sobie w oczy. W połowie Gegry, Zimorambella znów zaczęła boleć mocno głowa, tak jak na Srasembli. Po 8 sekundach do klasy wszedł Dyrorambell i oparł się o ścianę. Przez cały ten czas patrzył prosto w oczy Zimorambella. Teraz go tak mocno zabolała głowa, że myślał, że zaraz umrze. Właśnie zamykał za sobą drzwi od biura Dyrorambella, gdy Dyrorambell powiedział 'Usiądź, proszę'. Zimorambell podszedł powoli do biurka i usiadł naprzeciwko Dyrorambella. Na tym wizja się skończyła. Zimorambell nagle otworzył oczy, bo wcześnie miał tak mocno zaciśnięte, że prawie dostał wylewu. Skapnął się, że znów jest w sali od Gegry i że Dyrorambell zamyka za sobą drzwi.
Maruś: 'Suck My Willy!" Ridley: 'That's disgusting'
1 Kwiecień 2009
Zimorambell dzisiaj przed lekcjami, rozmyślał o tym co się stało wczoraj. Chodził jak zahipnotyzowany wokół szkoły. Ale dzisiaj się nie miał czego bać, bo Dyrorambella nie było nigdzie widać. Więc był w dobrym humorze. Nawet pograł w football swoim workiem od wf-u, a na dramie się prawie posikał. "Dziewczynka" złamała nogę, a tak właściwie to miała siniaka nad kolanem. By ją wyleczyć przyszedł Lekarz-profesjonalista, Ridley był tajemniczym uzdrowicielem, a Bitorambell przyniósł asortyment i chłopacy pluli nim.
2 Kwiecień 2009
Dzisiaj się prawie nic nie wydarzyło, oprócz tego, że Zimorambell spojrzał znowu prosto w oczy Dyrorambella i miał wizję, że Dyrorambell karze mu przysiąc, że nie wyjdzie z jego biura, dopóki nie skończy mówić. Jak już minęła ta wizja, Dyrorambell spojrzał na Zimorambella przepraszającym wzrokiem i odszedł. Potem Zimorambell powiedział "Tam na dole jest bekon" i Robbie był nauczycielem, którego wyrzucili do kosza.
3 Kwiecień 2009
Mellor był Melosiem, Slave Butomierz był Jezusem a Ridley był Legendą Legend. Hahahhahaahahahhahahhhahhaahaaahahhhahhaa
20 Kwiecień 2009
Zimorambell, Bitorambell i Dimorambell mieli nowe fryzurki. Zimorambell miał najbardziej cool fryzurę z nich trzech. Na przerwie Zimorambell pił sobie przy murku soczek i przechodził Dyrorambell, ale nie spojrzał się nawet przez chwilę na Zimorambella. Zimorambell był szczęśliwy, bo już od kilku tygodni nie miał wizji, że siedzi w biurze Dyrorambella i gada z nim. Potem o 13:00 babunia Zimorambella leciała do Polski, a na lunchu Bitorambell ograł Dikorambella w karty a Zimorambellowi wylało się picie.
21 Kwiecień 2009
Dzisiaj Królestwo Polskie zawarło pakt z Księstwem Angielskim, bo i jednych i drugich atakowali Pakistańcy. Na science Pakistańcy wysłali na Polaków i Anglików broń biologiczną w postaci 18,000,000 pszczół. Pierwszy milion Książę Wowtek zabił swoim przeszywającym wzrokiem, 8 milionów pokonał Meloś uśmiechając się do nich, jedną połknęła Olka, -> zabiła kilka oddechem, Czesio złapał 6 w reklamówkę i mówił 'Czesio złapał pździoszczołę! Czesio złapał pździoszczołę!', Król Bitłąk omelał kilka a reszta poleciała na rycerza Zimorambella, który spokojnie wskazał na nie palcem i powiedział 'You Are Dead PV!!!' i odleciały. Ostatnia latała przy oknie, ale Król James zabił ją przez walnięcie ją ksiażką. Potem Bitorambell robił super sztuczki i wygrał z Dimorambellem w Jugijoł.
22 Kwiecień 2009
Na Wf-ie Zimorambell położył skarpeteczki na suszarce a potem dziadziuś się wkurzył na Dimorambella i Wowtorambella i ich gonił.
28 Kwiecień 2009
Ty pedale śmierdzisz gównem jeszcze raz powiesz że śmierdzę, to dostaniesz w ryja śmierdzielu jebany bocie jebaku leśny jagódko.
30 Kwiecień 2009
W biegach oczywiście piękny Zimorambell był ostatni, ale na lunchu zobaczył Dyrorambella i... niestety znowu powróciła jego wizja :( Siedzieli przy biurku Dyrorambella i patrzyli na siebie w milczeniu przez kilka sekund. Zimorambell czuł jak kropelki potu spływają po jego policzku. Dyrorambell się nagle odezwał: 'Czy chcesz wiedzieć, Przemysławie na czym polega tajemnica twoich wcześniejszych wizji?' Na tym się skończyło. Uświadomił sobie, że jest już w realu i że trzyma się za głowę. Miał zamknięte oczy. Po kilku sekundach otworzył je, ale po Dyrorambellu nie było śladu. Nagle poczuł, że strasznie mu jest niedobrze. Popędził do kibla, i wyrzygał się do obsranej muszli. Po drodze popchnął pięknego Patryczka, który szedł do biblioteki. Wymyślił sobie, że pogra se w karty. Jak piękna pani mu nie pozwoliła to się zbulwersował i powiedział 'I no play' i zaczął się z nią kłócić. Tymczasem Zimorambell wyszedł z kibla, zaszokowany tym co zobaczył w wizji. 'To mógł być klucz...' - pomyślał - '... do unikatowej kolekcji pana Jordana!'
1 Maj 2009
Piękni Rambellsi mieli zlecenie na bossa; Mateo. Zimorambell miał już ułożony plan jak go sprzątnąć. Mateo razem ze swoimi dresami szedł w stronę Zimorambella, który w ostatniej chwili stchórzył i nie rzucił w Mateo różowymi płatkami. Gdy Mateo gadał ze swoimi koleżkami, w Bitorambellu obudził się duch walki i przejaw szaleńczej odwagi. Podniósł garść płatków i cisnął w nimi w twarz Mateo. Wydawało się, że boss jest pokonany, Bitorambell się już cieszył, ale właśnie nadchodziło najgorsze. Mateo nagle zaczął biec w stronę Bitorambella, który uciekł tylko kilka metrów, do krzaków, a tam Mateo torturował Bitorambella. Po minucie wyżywania się na nim, Mateo ruszył na górkę w stronę flirtujących ze sobą Alberta i Czarnej. Po torturach, Bitorambell wraz z innymi Rambellami postanowił usunąć organizację znaną na całym świecie jako Rambellsi®, w Wielkiej Brytanii i Irlandii jako Władcy Angolów™ (eng. Lords Of Bastards™) oraz w Iranie jako Mitosiek™. Powodem tego był triumf Gangu Noobów (Boss: Mateo) nad Rambellsami. Celem ślicznych Rambellsów było rządzenie w mieście, a z czasem na całym świecie. Niestety, nooby im w tym przeszkodziły. Król Bitłąk dał szansę Polakom, wygrywając w wojnie, jednak oni nie potrafili sobie poradzić. Wygląda na to, że miasto należy teraz do Mateo :( Skoro już nie ma Rambellsów, to ich teraz już byli agenci muszą zmienić pseudonimy. Zimorambell teraz będzie Zimkiem albo Potatosem , Bitorambell - Bitorem albo Onionosem, Wowtorambell - Witosiem albo Tomatosem, Dimorambell - Dimonem a Dikorambell - Dikosem.
2 Maj 2009
Zimek położył się spać około 1.00 am. Zasnął w przeciągu pięciu minut. Najpierw śnił o tym jak Mateo go goni, ale on mówi 'You Are Dead! PV' i Mateo pada na ziemię nieżywy. Cieszył się jeszcze przez chwilę, dopóki sen się nie zmienił. Czuł jakby coś albo ktoś nad nim było, ale nie mógł się obudzić ani nawet poruszyć. Siedział w biurze Dyra. Dyro się go zapytał czy chce wiedzieć skąd się brały jego wizje i sny. Zimek odpowiedział ochrypniętym głosem że tak. Był cały spocony. Czy wiesz czemu - powiedział Dyro - nie mogłeś zobaczyć do końca snu w którym byłeś Dimonem i Witosiem?
- Nie - odpowiedział Zimek.
- No cóż... twój sen kończył się na tym jak Dimon i Witoś siedzieli na dachu rozpędzonej karetki, zgadza się?
- Tak - odrzekł wystraszony Zimek.
- Uwierz mi, że nie chciałbyś, widzieć co się stało dalej... - powiedział Dyro, tajemniczym głosem, po czym wypił łyk kawy
- A-ale - odezwał się Zimek po chwili milczenia - Co się stało...?
- Zginęli - odpowiedział krótko Dyro
- Ale jak?
- Karetka zatrzymała się gwałtownie na światłach. Dimon i Witoś, po prostu spadli z jej dachu wprost pod koła rozpędzonego TIRa. Wiele z nich nie zostało...
- A-a co było dalej? - zapytał przerażony Zimek.
- Noo gdybyś doszedł do tego momentu snu - odpowiedział Dyro smutnym głosem - Dimon i Witoś, by po prostu umarli... :( Tak samo jak prawdopodobnie Ty... i Bitor :(
- Ale dlaczego???
- Stało by się to przez... zamachowca :(
- A-ale ja-ak to? - zapytał Zimek - Zamachowcem był przecież... Bitor...
- Oo nie. Mylisz się, chłopcze! - powiedział Dyro stanowczo - Bitor nie był zamachowcem. Zamachowcem był Jordan z 8.1. On chciał was wszystkich zabić... przez ten sen.
Zimek spuścił głowę - Unikatowa kolekcja pana Jordana - mruknął do siebie.
- Co? Skąd o niej wiesz?
- Zimek wzruszył ramionami.
- Nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy - powiedział wyraźnie zaskoczony Dyro - Jednak pozwól mi dokończyć to co chcę ci powiedzieć.
Zimek skinął głową.
- Więc... to JA byłem tym, który zatrzymał twój sen w czasie gdy Dimon i Witoś byli na dachu karetki. Dzięki mnie... żyjecie - powiedział Dyro nieskromnie, Zimek nie wiedział co mówić więc słuchał uważnie - Pewnie zastanawia Cię, czemu zobaczyłeś w śnie o szpitalu, że zamachowcem jest Bitor... Kiedy dowiedziałem się, że Jordan jest bliski swojego celu, czyli zmuszenia ciebie do zobaczenia autentycznej twarzy zamachowca, wiedziałem, że muszę interweniować. Na szczęście byłem wtedy blisko. Pierwszą osobą, o której pomyślałem był Bitor, więc zmusiłem Cię, byś zobaczył jego w lustrze w szpitalu. Nie było juz czasu bym mógł wymyślić kogoś innego. Więc zobaczyłeś Bitora...:( - Dyro skończył mówić i wypił łyk kawy.
- A-a jak panu udało się przejść do mojego umysłu? - zapytał wstrząśnięty Zimek.
- Tak samo jak Jordanowi - odpowiedział Dyro - Ja sam nawet tego do końca nie wiedziałem, że umiem robić takie rzeczy. Nie wiedziałem wcześniej, że mam dostęp do umysłów wszystkich uczniów tej szkoły. Ale wyczułem, jak Jordan próbuje spenetrować twój umysł. Nie mogłem do tego dopuścić. Musiałem działać. Dlatego miałeś te wszystkie wizje, gdy byłem blisko...
Zimek nic nie powiedział. Trzymał się za głowę i próbował sobie to wszystko poukładać.
- Jesteś teraz bezpieczny - odezwał się Dyro - ale do czasu! Dopóki Jordan jest blisko, nie jesteś w 100% bezpieczny.
- T-to znaczy - jąkał się Zimek - że jedynym sposobem, żebym nie miał tych snów, a zarazem był bezpieczny... Jest oddalenie się od Jordana?
Dyro skinął głową - Ale nie tylko. To i tak nie wystarczy.
- A nie można go po prostu wyrzucić ze szkoły?
- Nie - powiedział Dyro - wtedy by mógł podejrzewać, że wiem o tym co on umie robić. A po drugie nawet jakbym go wyrzucił ze szkoły, on by Cię i tak odnalazł. Nie poddałby się tak łatwo.
- To co-o trzeba zrobić? - spytał wystraszony Zimek
- Trzeba zniszczyć rzecz, dzięki której Jordan, umie przejść do umysłów innych.
- A czym ona jest?
- Jest nią - powiedział Dyro - Nazywaną przez wielu... Unikatowa Kolekcja Pana Jordana!.......... A tak BTW Zimek, skąd o niej wiedziałeś?
- Nie wiem - powiedział szczerze Zimek - A pan też ma taką kolekcję? Skoro umie pan czytać umysł innych?
- Nie - odrzekł Dyro z lekkim uśmiechem - Ja nie mam takiej.
Nagle wszystko zaczęło się rozmazywać. Zimek sobie dopiero teraz uświadomił, że jest w łóżku i że śpi. Wiedział, że jest już kompletnie świadomy, ale nie mógł otworzyć oczu. Usłyszał jakiś hałas u siebie w pokoju.
- NO OTWIERAJCIE SIĘ!!!! - rozkazał Zimek swoim oczom. Otworzyły się. Zimek szybko wstał. Podbiegł do okna które było otwarte na oścież. Nie przypominał sobie, że przed zaśnięciem je otwierał.
- Czyżby był tu przed chwilą Dyro? - pomyślał Zimek.
Wyjrzał na ulicę. Nie było po nim śladu. Ulica była pusta. Zimek znów się położył. Doskonale pamiętał swój sen sprzed kilku chwil. Pamiętał każde słowo, które w nim wymówił. Jednak bardzo chciał o nim zapomnieć, ale nie dało się. Z sekundy na sekundę, pamiętał go coraz lepiej. Kiedy w końcu zrezygnował, z próby zapomnienia go, uświadomił sobie, że stoi przed nim zadanie znalezienia Unikatowej Kolekcji Pana Jordana!
5 Maj 2009
Zimek obiecał Dyrowi, że nie powie swoim kolegom o tym czego szuka. 'To ma być ściśle tajne!' - mówił Dyro. Na matmie Dyro robił sceny, na Geo mieliśmy Ridleya, mieliśmy Ridleya! Ridleya mieliśmy, Ridleya!!! Potem Robercik zaczął krwawić, bo piękny SrakKenna przebił go 'Roman Swordem'. Na science Zimek patrzył podejrzanie na Jordana i myślał czym może być jego kolekcja. Potem Czarna ukrywała znak po tym jak Albert przyssał się dupą do jej szyi, Haha XD GC
6 Maj 2009
Sratryk robił ice creama Dikosowi za karty Yu-Gi-Oh, a Zimek sprzedał trzecią lekcję na eBayu
7 Maj 2009
Frajer, Religia, Religion.
8 Maj 2009
Dimon powiedział 'Masełko', Srandrzej jadł gluty, a Zimkowi nie udało się sprzedać pierwszej lekcji na eBayu. Zimek powiedział Dikosowi o jego misji. Na lunchu przy drzewie próbowali znaleźć jakieś ewentualne ślady Unikatowej Kolekcji Pana Jordana. Jordan wcześniej, na przerwie stał cały czas przy nim, dlatego Zimek wziął to za jakiś znak o UKPJ. Chciał już powiedzieć Dyrowi, że znalazł jakieś ślady, ale dopiero teraz się skapnął, że od czasu jego wizjo-snu nie gadał z Dyrem na żywca. Teraz zaczął się nawet zastanawiać czy Dyro był u niego tamtej nocy, czy to był po prostu zwykły sen, spowodowany ciągłym myśleniem o wizjach, które widział gdy on był blisko niego. Jednak nagle pojawił się przy nich i zapytał 'You allright boys?'. Oni odpowiedzieli, że tak, a on na to do Dikosa: 'Was it you, who got the reward in assembly, or was it that twat, Dejmjan?' Dikos odpowiedział: 'Dejmjan, cheese.'
- Ahaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa GC - odpowiedział Dyro, po czym spojrzał na Zimka (który się cały czas w niego wpatrywał, próbując odczytać jakiś znak, mówiący, że ten sen nie był snem.) mrugnął do niego porozumiewawczo i odszedł. Zimek odmrugnął 53 sekundy później, kiedy w końcu doszedł do wniosku, że Dyro jednak u niego był. Wiedział, że czeka go jeszcze przynajmniej jedna rozmowa z nim. Nagle go rozbolała głowa, więc poszedł do Sick Rooma.
11 Maj 2009
Pani Polka zarywała do Czarnej.
12 Maj 2009
Zimek był przez pół dnia zdenerwowany, tym że ma iść do Dyra, który go będzie torturował kolejne pół dnia. Postanowił więc pójść do niego na lunchu i poprosić, żeby nie torturował go zbyt mocno. Kiedy zaraz po dzwonku, Zimek zszedł na dół i zapukał w drzwi do biura Dyra, usłyszał zmęczony głos :"Kom yyyyn!". Zimek wszedł do środka i zobaczył Dyra, odwróconego do niego plecami i patrzącego się w okno. Zimek zamknął za sobą drzwi, a wtedy Dyro się odezwał - "Spodziewałem się, że w końcu tu przyjdziesz, Przemek". Zimek się zastanawiał skąd Dyro mógł wiedzieć, że to on, gdy znowu się odezwał: "Mamy pewien problem..."
- Jaki? - zapytał wystraszony Zimek, domyślając się, że odpowiedzią może być coś w rodzaju, że siekiera jest tępa i nikt nie umie jej naostrzyć.
Dyro usiadł za biurkiem i powiedział: "Mieliśmy już ofiarę śmiertelną... A to znaczy, że ... Jordan znów działa"
Zimek nie wiedział co powiedzieć. Jak to ofiara śmiertelna?
- Pewnie się zastanawiasz, jak zginęła... Zginęła tak jak ty i twoi koledzy mieli zginąć... gdyby twój sen nie został przerwany... - mówił Dyro - Przemek - tu spojrzał prosto w oczy Zimkowi - szukaj tej kolekcji, bo będzie naprawdę źle. On chce dotrzeć do właśnie ciebie! Założę się, że już szykuje kolejne mordercze sny dla ciebie...!
- To znaczy - zapytał ochryple Zimek - że nie mogę się położyć spać?
- Tak by było najbezpieczniej dla ciebie... przynajmniej do czasu znalezienia i zniszczenia kolekcji...
Zimek nie wiedział co o tym wszystkim myśleć. Przecież ostatnio to właśnie dzięki Dyrowi sen nie doszedł do końca a on przeżył.
- Ja teraz już chyba nie będę mógł Ci pomóc... Jordan jest silniejszy niż wtedy... - powiedział Dyro zupełnie jakby czytał w myślach Zimka. Tymczasem za oknem biegł Albert z fartuchem Pani Polki w ręku a za nim Pani Polka. Dyro i Zimek obserwowali to całe wydarzenie. Zimek odwrócił wzrok od okna, kiedy Dyro znów zaczął mówić:
- Unikatową Kolekcją Pana Jordana może być wszystko. Mogą to być dwa takie same kawałki papieru, dwie takie same pary okularów, a nawet - Dyro wskazał za okno - nawet fartuchy Pani Polki!
- A dlaczego Jordan chce zabić właśnie mnie? - zapytał Zimek.
Dyro wstał, powoli przeszedł wokół biurka i szepnął Zimkowi do ucha:
- Bo jesteś Fat Bastedem!
Zimek zerwał się na równe nogi i bez pożegnania wybiegł z biura Dyra. Nagle go olśniło; był teraz już pewny czym jest Unikatowa Kolekcja Pana Jordana! Pobiegł do kibla, żeby sobie to wszystko poukładać w głowie. Gdy to zrobił zadzwonił nagle dzwonek. Zimek miał już plan. Na następnej lekcji Meloś kazał mu iść na szczepienie. Zimek poszedł do kaplicy i czekał na pielęgniarkę. Jednak nie szczepiła go pielęgniarka tylko... Pani Polka. Zimek się wyrywał, ale Pani Polka nie dawała za wygraną: "Uspokój się, gówniarzu!". Dała mu zastrzyk. "Teraz możesz już iść" - powiedziała Pani Polka. Zimek wyszedł z kaplicy i zaraz na dwór z powrotem na lekcję, ale kiedy wyszedł, poczuł się tak źle jak jeszcze nigdy. Musiał wracać do budynku. Już prawie był przy drzwiach, gdy nagle uderzył głową w ścianę i odkruszył się kawałek cegłówki. Ze szkoły wyszła pani Magda "Idziemy do Myste Harrisona!" i zaprowadziła Zimka do swojego gabinetu. Tam Zimek się poczuł lepiej. Pani Magda kazał mu tam czekać dopóki nie przyjdzie z Harrisonem. Czekał już ponad dwie minuty, gdy nagle zobaczył pod pani Magdy biurkiem, przy ścianie coś jakby zamkniętą klapę. Popatrzył przez drzwi czy Pani Magda nie wraca. Nie było nic słychać, więc uklęknął, wszedł pod biurko i otworzył klapę. Spojrzał w dół. Był tam ciemny tunel, a on na pewno by się tam nie zmieścił. Ledwo zdążył zamknąć klapę i wyjść spod biurka, weszła pani Magda, która powiedziała, że nie może znaleźć Harrisona i że może już iść. Gdy Zimek wyszedł na zewnątrz, już nie czuł się tak źle jak za pierwszym razem. Między czwartą a piątą lekcją, opowiedział o tym czego szuka Dimonowi i Witosiowi, bo Dikos już wiedział. Powiedział im też o klapie w podłodze pod biurkiem pani Magdy, żę przypuszcza, że to może być wejście do pomieszczenia, gdzie ukryta jest UKPJ i że jego zdaniem UKPJ to fartuchy sprzątaczek. Nie potrafił wytłumaczyć czemu tak myśli. Ustalili, że jutro będą musieli wejść do tunelu pod biurkiem pani Magdy.
13 Maj 2009
Z samego rana byli Rambellsi spotkali się przy murku. Gdy była już cała czwórka, weszli do szkoły. Dimon, Dikos i Witoś szli w stronę gabinetu pani Magdy, ale Zimek zatrzymał się nagle przed storem sprzątaczek. Pani Polka otworzyła drzwi i weszła do środka. Przykucnęła, otworzyła klapę w podłodze i zeszła po schodach w dół, pod ziemię. Po około minucie weszła z powrotem po schodach niosąc fartuch. To utwierdziło Zimka w przekonaniu, że właśnie fartuchy jej i innych sprzątaczek to Unikatowa Kolekcja Pana Jordana. Zimek zamyślił się przez chwilę, po czym przyszedł wqrwiony Dimon i powiedział, że nie będzie tam czekał latami, bo w tym czasie mógłby sobie robić nowego szlachta! Zimek nic na to nie odpowiedział, bo nie chciał się kłócić i musieli działać. Zgodnie z planem, Dikos podbiegł do drzwi od biblii i zaczął w nie kopać. Od razu wybiegł Harrison, a zaraz Zimek pobiegł do pani Magdy, by jej powiedzieć o Dikosie. Wybiegła z gabinetu najszybciej jak mogła. Dimon stanął przy drzwiach gabinetu pani Magdy i pilnował, żeby nikt nie wchodził, w czasie gdy Witoś wypełniał misję, polegającą na przejściu do tunelu pod biurkiem pani Magdy i zobaczeniu co jest niżej. 5 minut później Zimek dał Dimonowi znak, że idzie pani Magda. Rzeczywiście szła w stronę swojego gabinetu. Dimon stał przed zamkniętymi drzwiami i próbował ją zagadać, ale ona po dwóch próbach się wkurzyła, i odepchnęła go na bok. Już trzymała rekę na klamce, a Dimon się bał, że jak zobaczy otwartą klapę pod jej biurkiem, to będzie po nich. Pani Magda otworzyła drzwi, a w gabinecie stał... Witoś.
- Co ty tutaj robisz? - zapytała zła pani Magda
- Jaaa... eeee.... chciałem .. ... zgłosić.. kradzież - odpowiedział Witoś
- Jaką kradzież?
- Długopisu... ale już nieważne... miłego dnia - powiedział Witoś i wyszedł z gabinetu. Dimon widział jeszcze zdziwioną minę pani Magdy, dopóki drzwi się nie zamknęły. Witoś szedł przed siebie nie odzywając się. Zimek w końcu się zapytał go co było w tunelu, jednak Witoś szedł dalej w kierunku wyjścia ze szkoły, nie zwracając uwagi na wkurzonego Zimka. Gdy razem z Dimonem i Zimkiem wyszli, stanął i spojrzał się w kierunku drzewa przy murku. Był tam Lewis.
- Więc - powiedział w końcu Witoś - w tym tunelu....
- NO??? - Zimek się niecierpliwił
- ... ten tunel był be, bo był brzydki i śmierdział
- No i? - zapytali jednocześnie Zimek i Dimon
- No i... w tym tunelu były dwa rozwidlenia... w lewo i w prawo. Poszedłem najpierw w prawo i na końcu tunelu usłyszałem męski głos Lewisa, dochodzący z góry. To znaczy.... że tunel kończy się tam przy drzewie...
- NO I??? - zapytali Dimon, Zimek i Dikos, który właśnie do nich doszedł.
- Potem wróciłem i poszedłem w lewo...Tam były jakieś drzwi... a za nimi było jakieś pomieszczenie... z fartuchami sprzątaczek na jakimś wieszaku :/. Zimkowi już nie trzeba było więcej mówić. Zaczął biec najszybciej jak mógł. Teraz musiał powiedzieć tylko Dyrowi, że jest pewny na 100% czym jest UKPJ. Gdy przebiegał koło biblii, zadzwonił dzwonek, a gdy był w Srentans Srolu, wpadł na Harkina, który niósł kawę. Kawa się cała rozlała.
- Bi Kerful, Zimek! - powiedział Harkin, ale on miał ją gdzieś. Już pukał w drzwi do biura Dyra
- Kom Yyyyyyyyn!
Zimek wszedł. To co zobaczył było dla niego szokiem. Dyro stał z ręką w kieszeni nad krzesłem, w którym siedział, przypięty kajdankami... Jordan.
***
- Ooo, Zimek! Dobrze, że jesteś - przywitał go Dyro - Jak widzisz, mamy gościa - wskazał na Jordana - możesz usiąść obok niego.
Zimek się przez chwilę zawahał, ale zamknął drzwi za sobą, powoli doszedł do krzesła i usiadł obok Jordana.
Dyro najwyraźniej wrócił do rozmowy z Jordanem:
- Więc powiesz mi czym jest ta kolekcja?
Jordan milczał.
- Wiesz, że tylko dzisiaj rano zabiłeś trzy osoby? - Tym razem Dyro podniósł głos.
Jordan wciąż milczał.
- Słuchaj - Dyro był wyraźnie zniecierpliwiony - jeśli nie zaczniesz mówić, to...
- To co? - zapytał niespodziewanie Jordan.
Dyro odpowiedział na to dopiero po kilku sekundach:
- Nawet nie wiesz co mogę zrobić....
- Co? Zmusić mnie do wyjawienia czym i gdzie jest moja kolekcja? Proszę bardzo! Możemy iść tam nawet teraz...
Dyro i Zimek byli zaskoczeni tą odpowiedzią.
- To znaczy - zaczął niespokojnie Zimek - ż-że kolekcja... jest w szkole?
Jordan popatrzył chwilę na niego pokazał mu środkowy palec.
- Idziemy! - odezwał się nagle Dyro, odpiął Jordana od krzesła i założył mu kajdanki na ręce. Popchnął go w stronę drzwi.
- Prowadź - rzucił krótko Dyro.
Gdy Zimek wstawał z krzesła, Jordan był przed drzwiami.
- Wiem, że to fartuchy! - krzyknął Zimek do Jordana, który stanął na chwilę, popatrzył się na Zimka, prychnął i poszedł. Dyro za nim, a Zimek na końcu.
Przeszli przez Srentyns Srol, koło Biblii, koło biura pani Magdy...
- Gdzie to jest? - zapytał Dyro Jordana.
Jordan zębami wyjął z kieszeni jakąś dziwaczną trąbkę, zagrał na niej i nagle usłyszeli tupot stóp na piętrze wyżej. Jordan zaczął uciekać w stronę wyjścia. Ktoś biegł na dworze. To Pani Polka uciekała ze szkoły! Dyro i Zimek zaczęli ich gonić. Biegli najszybciej jak mogli, ale już widzieli Jordana, Panią Polkę i inne sprzątaczki wsiadające do niebieskiego Porsche. To był koniec. Jordan uciekł. Pani Polka uciekła. Dyro wybiegł jeszcze na ulicę by zobaczyć oddalające się Porsche. Stanął przy murku załamany. Wiedział, że będzie teraz potrzebował pomocy policji, Króla Bitłąka, który jest teraz gdzieś na urlopie, Bitora, szefa byłej tajnej organizacji, który też jest na urlopie. Zimek w końcu podszedł do Dyra.
- Może nic straconego - powiedział - Jego kolekcja chyba tu została :)
- Co mi po kolekcji - powiedział smutny Dyro - jak nie wiem gdzie jest?
- Ja chyba wiem - powiedział energicznie Zimek - Kom z mną :)
Zimek i Dyro poszli. Weszli do stora. Zimek otworzył klapę w podłodze. Zeszli w dół. Stali tam przez chwilę, patrząc na wieszak z fartuchami. Zimek oczekiwał jakiejś reakcji ze strony Dyra, ale ten nie wyrażał entuzjazmu.
- No i jak? - zapytał Zimek
- Nie sądzę - Dyro wziął w rękę jeden fartuch - żeby te szmaty to była ta słynna kolekcja...:( A więc - omelał jeden - chyba nic z tego.
Zimek był wkurzony na Dyra, który już wychodził, ale w ostatniej chwili stanął jakby sobie coś przypomniał:
- Spałeś dzisiaj?
- Jak widać nie... Grałem w Plemiona całą noc.
Dyro pokiwał głową - Nie martw się, Zimek. Znajdziemy ich! - i wyszedł. Zimek też wyszedł po kilku minutach, rozmyślając o Pani Polce, Jordanie, niebieskim Porsche i kolekcji.
14 Maj 2009
W nocy Zimek nie spał, myśląc cały czas o wydarzeniach z poprzedniego dnia. Podobno policja już rozesłała listy gończe za Jordanem, Panią Polką i dziesięcioma innymi sprzątaczkami. Na lunchu, na pole przyszedł Atak Klonów i handlował drugami. Prawie cała szkoła się tam zebrała. Nawet Dyro i SrakKosz. Jednak Atak Klonów pokazał Piss Off SrakKoszowi i uciekł w kierunku Pauleta. Zimek, który obserwował całą scenę z daleka, myślał, że to Jordan mógł wysłać Atak Klonów, by odwrócić wszystkich uwagę a tymczasem wejść do szkoły niezauważony. Jednak po chwili, Zimek uświadomił sobie, że Jordan może zabijać z odległości i nie musi wcale zbliżać się do ofiary. Pod koniec szkoły Pani Polka na czele czterech innych sprzątaczek weszła na teren szkoły. Tymczasem Dyro coś se pisał w swoim gabinecie. Na pukanie do drzwi odpowiedział 'Kom Yyyyn!'. Podniósł głowę, by zobaczyć kto wszedł. Było to dla niego szokiem. Pani Polka to była ostatnia osoba, której się teraz spodziewał. Stała z grupką sprzątaczek. Pierwsza odezwała się Pani Polka:
- Ja wszystko wyjaśnię... MY wyjaśnimy... Jeśli pan pozwoli.
Dyro popatrzył na nią srogo, po czym wskazał krzesła na których usiadły.
- Czemu chcieliście zabić Zimka?
- Ja go nie chciałam zabić! - zaprzeczyła Pani Polka - To był Jordan...
Dyro kazał jej się uspokoić i powiedzieć, co ma do powiedzenia. Pani Polka zaczęła mówić, że Jordan je wszystkie zaczarował, że była owszem zła na Zimka, ale nie chciała go zabić.
- Co Zimek zrobił, że byłaś na niego zła? - zapytał spokojnie Dyro.
- Jakiś czas temu... chciałam przejść przez drzwi... a on... mnie nie przepuścił... - (Dyro wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć śmiechem) - ... po prostu się przepchnął...a-ale ja... nawet nie wiedziałam, że współpracuję z mordercą...
- A co jest jego Unikatową kolekcją?
- Nie wiem... nigdy nam nie powiedział...
- Dobrze, załóżmy, że nie miałaś złych zamiarów, to po co tu przyszłaś? Żeby prosić o powrót do szkoły?
Pani Polka pokiwała głową.
Dyro zadzwonił gdzieś i mówił tak cicho, że Pani Polka i reszta nie mogły go usłyszeć. Po kilku minutach do gabinetu wszedł Policjant i przesłuchiwał sprzątaczki. Zadawał podobne pytania, co Dyro.
- Kiedy panie ostatnio widziały Jordana?
- Wczoraj wieczorem koło Town Hallu.
Pół godziny później, policjant poszedł, a wszedł SrakKosz. Sprzątaczki wyszły w towarzystwie Mellora, a SrakKosz został sam z Dyrem. Przekazał mu tajne informacje i poszedł. Potem Dyro wezwał tylko Panią Polkę do gabinetu.
- Możesz zostać w szkole pod dwoma warunkami - powiedział Dyro.
- Jakimi?
- Po pierwsze, zniszczysz wszystkie tunele odchodzące od pomieszczenia pod storem... rozumiemy się?
- Yyy...... Yes, sir!
- Po drugie, dasz szczepionkę Zimkowi, odwracającą to, co zrobiła ta pierwsza... tak?
Pani Polka wyglądała na zbuntowaną, jednak gdy Dyro na nią ostro spojrzał, ona się tylko krzywo uśmiechnęła i pokiwała głową.
- Kiedy mam zacząć?
- Szczepionka jutro z rana... a tunele najszybciej jak to możliwe. Będzie pani miała ciężką noc ;>.
Pani Polka obrzuciła Dyra morderczym spojrzeniem i wyszła. Dyro wiedział, że to co powie jutro Zimkowi, powinno go zadowolić. Teraz się modlił, żeby Zimek tylko nie zasnął.
15 Maj 2009
Była 2 w nocy. Zimek "grał" w Plemiona. Rozbudowywał Kuźnię na 29 level. Czuł, że zaraz zaśnie. I już tam był. Zamknął oczy i po 3 dniach w końcu zasnął. Zaczął od snu, w którym szedł u siebie w ogródku na trampolinę. Przy niej stał jakiś zamaskowany ciotmen. W tym samym czasie zaczęło go boleć ramię; dokładnie to miejsce, gdzie kilka dni temu dostał szczepionkę od Pani Polki. Zatrzymał się. Tym razem to zamaskowany ciotmen zaczął iść do niego. W końcu stanął około 3 metry przed Zimkiem, wystawił rękę z bronią i wycelował w serce Zimka. Zimek widział już lecący do niego pocisk. Nagle usłyszał znajomy głos "NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!" i poczuł, że ktoś mu pięścią złamał rękę. Obudził się, cały dygotał. Zobaczył wystraszoną twarz Dyra.
- Słyszysz mnie? - zapytał roztrzęsiony Dyro - Żyjesz?
Zimek pokiwał po chwili szybko głową. Dyro odetchnął z ulgą.
- Dzięki - wymamrotał Zimek po dłuższej chwili milczenia.
- Już myślałem, że nie zdążę - powiedział Dyro ocierając czoło - Ale musimy iść! Nie mogę pozwolić byś znowu zasnął.
- A-ale gdzie?
- Do szkoły... Szybko! Po drodze ci wszystko wyjaśnię.
Popędzili najszybciej jak tylko się dało.
- Po... co ... idziemy... do ... szkoły? - zapytał zasapany Zimek.
- Musisz przyjąć przeciwną szczepionkę... Ta co miałeś ostatnio... dawała... robiła... No po prostu w tej szczepionce był sen...
Kiedy dotarli do szkoły, Dyro pobiegł do swojego gabinetu i kazał Zimkowi tam poczekać. Po chwili wbiegł tam ponownie; tym razem z Panią Polką. Zimek na jej widok, zaczął się wydzierać i już chciał wyskoczyć przez okno, ale Dyro go zatrzymał. Uspokoił trochę Zimka i poprosił Panią Polkę, żeby wyszła. Jak wyszła Zimek się rozdarł:
- CO ONA TU ROBI?????
- Spokojnie Zimek. Wszystko ci wytłumaczę.
Zaczął mówić o wczorajszym przybyciu Pani Polki, o tym, że zaraz mu da prawidłową szczepionkę i że przez całą noc pracuje pod ziemią.
- Po co ona zakopuje te tunele? - zapytał Zimek już bardziej spokojnie.
No cóż - mówił Dyro - dostałem wczoraj informacje od Mister SrakKosza, że te tunele to jej robota. Pani Polka... ona próbowała... zostać dyrektorem tej szkoły, tym samym pozbawiając mnie tego stanowiska. Dlatego kopała tunele, podglądała, węszyła.
Zimek nie mógł w to uwierzyć.
- A kolekcja?
- Nie, to nie fartuchy - powiedział szybko i stanowczo Dyro - nie wiemy co to jest... NIE, Pani Polka też nie wie - dodał, widząc Zimka, który już wskazywał na drzwi.
Potem weszła Pani Polka i dała Zimkowi zastrzyk. Gdy to robiła, wyglądała jakby sprawiało jej to ból. Gdy było po, poszła pracować, a Dyro ucieszony oznajmił, że Zimek jest bezpieczny, i że będzie żył.
- Możesz sobie zrobić nawet dzień wolny od szkoły, Zimek.
- Niee... i tak przyjdę. Wrócił Bitor :D
Dyro wyszczerzył zęby. Zimek poszedł.
Rano w szkole Zimek pluł serem i się śmiał, bo był w świetnym humorze. Pani Polka prawdopodobnie przeszła na dobrą stronę, on już był bezpieczny i mógł spać spokojnie, nawet nie odczuwał zmęczenia. Jedyna rzecz, jaką mógł się smucić, to coraz większa liczba ofiar. Widać, że Jordan nie próżnował. Poprzedniego dnia zabił 18 osób, a dzisiaj 24.
18 Maj 2009
Zimek patrzył sobie w sobotę na wupe ile osób już zginęło od Jordana. Pisało "91 w tym 6 polaków" a na Onecie "6 w tym 91 polaków". Następnego dnia na Onecie było "17 w tym 263 polaków". Wszystkie te dane Zimek czytał tuż przed północą. Jednak dzisiaj rano wszedł na Onet i pisało "0 ofiar 4 polaków". Potem wszedł na wupe i pisało "5 ofiar w tym 0 polaków". Na przerwie chłopacy wysłali SMS-a do Króla Bitłąka, który już wrócił z urlopu, żeby im zrobił nową tajną organizację. Odpisał, że będą teraz Kamelami i że już szykuje byłych agentów, którzy byli kiedyś Rambellsami, by wyjeżdżali i służyli pod nazwą Kamelsi. Więc teraz:
Zimek to Zimokamel
Bitor to Bitokamel
Witoś to Witokamel
Dimon to Dimokamel
Dikos to Dikokamel
i Dyro to Dyrokamel.
Zimokamel pokazał innym Kamelom trik który go Dyrokamel nauczył w weekend. Zniknął na 5 sekund i pojawił się w tym samym miejscu. Powiedział, że Dyrokamel uczy go także się teleportować, ale to jest trudniejsze. Wieczorem wszedł na wupe "17 ofiar 0 polaków".
19 Maj 2009
Zimokamel wszedł sobie rano na wupe i zobaczył, że dzisiaj rano zginęło już 48 osób. Po raz pierwszy zobaczył ogłoszenie na którym pisało "Głowa Jordana warta 50,000 funtów". Zimokamel czytając to, dowiedział się, że teraz można już legalnie go zabić. Na lunchu, Zimokamel stał sobie na stołówie i obserwował Panią Polkę. Dzisiaj miała czarny fartuch. Czyżby zostawiła czerwony dla Jordana? Zimokamel i tak jej nie do końca wierzył i cały czas myślał, że jest szansa, by Unikatową Kolekcją Pana Jordana były fartuchy. Podszedł koło stolika, gdzie stały widelce i noże, ostrzami do góry i zaczął jeść kanapeczkę z wędlinką. Pani Polka szła w jego stronę, bo prawdopodobnie chciała wziąć szmatkę, która leżała koło sztućców. Nagle Srakuś wrócił z Fire Station, wbiegł na stołówkę i wślizgiem podciął Panią Polkę, która wyleciała z metr do góry i spadała już twarzą prosto na noże i widelce. Czas reakcji Zimokamela był niesamowity. Gdy twarz Pani Polki była już tylko z 10 centymetrów nad sztućcami, on złapał jej rękę i odciągnął ją. Obydwoje upadli na ziemię. Srakuś spierdzielił. Pani Polka wstała, cała roztrzęsiona. Spojrzała na Zimokamela.
- Przemek........ g-gdyby nie ty..... Ty mi uratowałeś życie! ;o - i rzuciła mu się w ramiona. Od tego czasu była milsza dla każdego i wyglądała na osobę, która już nie współpracuje z Jordanem. Na francuskim, Zimokamel nie był zadowolony, bo jak to kiedyś mądrze powiedział "I don't like German, I like French!!!". Minęło 15 minut i za oknem zrobił się szaro; zaczął padać deszcz i była burza "Zimokamel nie lubi grzmotów". Nagle jakiś nauczyciel przyszedł do klasy i powiedział coś Rewelacji, czego Zimokamel nie mógł usłyszeć. Rewelacja gdzieś poszła. Po chwili nauczyciele, chodzili po korytarzach i wychodzili ze szkoły. Wyglądali jakby czegoś wypatrywali na polach, i wokół szkoły. W klasach też się zrobiło zamieszanie. Po kilku minutach, przyszedł Dyrokamel. Poprosił Zimokamela by podszedł na chwilę do niego. Niewiele osób to widziało, bo każdy obserwował co się dzieje na zewnątrz. Dyrokamel gadał z Zimokamelem na korytarzu.
- Co się dzieje? - zapytał Zimokamel - Czemu wszyscy są na zewnątrz?
- Ahhh - zaczął gadać Dyrokamel - niestety, ale... podejrzewamy, że.... ( Noooo?? - zachęcał Zimokamel Dyrokamela do mówienia) ..... Jordan mógł się dostać do szkoły... :(
- JAK TO???????
- Tego nie wiem. Teraz najważniejsze jest, by nie zrobił nikomu krzywdy - Dyrokamel widząc zmartwioną minę Zimokamela dodał - Uważaj na siebie, Zimek. Jeśli trzeba będzie się ewakuować, to zrób tak jak wszyscy. Nie rób niczego na własną rękę. Nie próbuj go szukać. Ok?
Zimokamel pokiwał głową i poszedł do klasy. Wcale mu się nie uśmiechało szukać Jordana. Nie miał ochoty dzisiaj ginąć. Myślał o tych wszystkich zabitych ludziach. Gdyby Jordan naprawdę był w szkole, wszyscy mogliby się już szykować, by do nich dołączyć. Jednak już po pięciu minutach, nauczyciele się rozeszli, a burza i deszcz przeszły. Zimokamel uznał to za to, że już nie ma Jordana w szkole. Gdy wyjeżdżał autobusem Dyrokamel sprawdzał jeszcze samochody i inne autobusy odjeżdżające spod szkoły. Upewniał się czy na pewno nie ma Jordana. Wieczorem Zimokamel znowu wszedł na wupe i zobaczył, że dzisiaj zginęło 198 osób, a za głowę Jordana można dostać już 70,000 funtów.
20 Maj 2009
Kiedy Zimokamel przyszedł do szkoły rano, zobaczył Dyrokamela chodzącego wokół astroturfa. Pewnie jeszcze się bał, że Jordan mógł zostać w szkole przez noc. Srobbie pięknie rzucał piłką, a później był śliczny jak zwykle. Zimokamel wrócił do domu, pograł w Plemiona (Kuźnia już 35 level :D) i tuż przed północą, wszedł na wupe. Pisało, że głowa Jordana warta jest już 1 milion. Zimokamel nie chciał myśleć ile osób dzisiaj zginęło, skoro cena tyle wzrosła. Jednak się zmusił i zobaczył ile. Na wupe pisało 0 ofiar. Zimokamel nie mógł w to uwierzyć. Skoro nikt nie zginął, to czemu cena za jego głowę tyle wzrosła? Wszedł na Onet by się upewnić: 0 ofiar. Wszedł na każdą stronę internetową świata. Wszędzie były same zera. Nie mógł zasnąć, rozmyślając o cenie za głowę Jordana. Tymczasem Dyrokamel był jeszcze w szkole i szukał śladów po Jordanie. Właśnie coś znalazł. Coś, na co większość ludzi czekała, a szczególnie on i Zimokamel. Obydwoje nie wiedzieli, że za parę godzin nastąpi wielki początek końca potężnego Jordana.
21 Maj 2009
Rano Dyrokamel przyszedł na Srasembli. Kazał wszystkim usiąść, a później milczał przez 3 minuty, tylko się rozglądał. W końcu wyjął 10 funtów z kieszeni i powiedział, że właśnie tyle wydał wczoraj w Tesco. Schował je z powrotem do kieszeni.
- Czy pamiętacie swojego kolegę Jordana? – zapytał nagle.
Zimokamel prychnął. Było to na tyle głośne by wszyscy zgromadzeni w sali to usłyszeli. Dyrokamel nagle odwrócił głowę w jego kierunku i spojrzał na niego z żalem.
- Otóż dowiedzcie się – mówił spokojnie Dyrokamel – że dzisiaj w nocy… szukając jakiegoś śladu po jego przedwczorajszym rzekomym ataku na naszą szkołę… znalazłem rzecz, która nie tylko zaszokowała mnie i nauczycieli… ale z pewnością zaszokuje też was – przestał na chwilę mówić, by podnieść jeszcze emocje. Wszyscy byli wpatrzeni w niego i czekali na dalszy ciąg jego przemówienia – otóż, boys and girls, chcę żebyście wiedzieli, że wczoraj znalazłem… ciało… Jordana.
Na sali zrobiło się tak głośno, jak chyba jeszcze nigdy wcześniej. Okrzyki triumfu przekrzykiwały okrzyki zawodu. Zimokamel nic nie mówił. Nie wiedział co myśleć. Nic do niego nie docierało. Nie usłyszał nawet Dyrokamela, który powiedział – Ken Szemek Szynalski stej bak strejt after asembli, plis? Zimokamel poszedł do niego, nie będąc tego świadomy. Poszli razem do biura Dyrokamela. Nawet nie usiedli.
- A-ale jak to?? – wymamrotał Zimokamel wciąż w szoku – Kto go zabił? J-jak to się stało?
- Sam nie wiem kto go zabił i jak to się stało. – odpowiedział Dyrokamel – jego ciało leżało… tam… w kaplicy.
To znaczy… - Zimokamel poczuł jakiś niezwykły przypływ radości – że wygraliśmy i-i… że jest po wszystkim??
- I tak… i nie…. – powiedział smutnym tonem Dyrokamel.
- Co?? – zapytał z niedowierzaniem Zimokamel. Przecież Jordan nie żył. Powinni już teraz zacząć świętować.
- Noo… bo jeszcze… przy jego ciele… leżał pamiętnik…. Tam jest opisane, czym jest jego kolekcja, czemu chciał zabić ciebie i w ogóle wszystko…
Zimokamel całkowicie zapomniał o istnieniu Unikatowej Kolekcji Pana Jordana.
- No i… to jest taki powód do zmartwień :/? –
Dyrokamel milczał.
- To mi powiedz czym jest kolekcja i czemu chciał mnie zabić – Zimokamel pozwolił sobie krzyknąć i przejść na ‘Ty’ z Dyrokamelem.
- Ja nie wiem… czy mogę – jąkał się Dyrokamel – bo… kto wie… może Jordan zaczarował jakoś ten pamiętnik… że jak się wyjawi jego treść… to osoba o nim mówiąca zginie albo coś… Po nim się wszystkiego można spodziewać…
- A tak właściwie… - zapytał sprytnie Zimokamel, po przemyśleniu tego wszystkiego - … to gdzie jest teraz ciało Jordana?
- Na cmentarzu, przy moście… - odpowiedział beztrosko Dyrokamel
- Który grób?
- C-co? – Dyrokamel szybko powrócił do rzeczywistości – Co ty chcesz zrobić?
- Który grób? – powtórzył ostro Zimokamel.
Dyrokamel milczał. Można było wyczuć od niego strach.
- OK – powiedział Zimokamel zdejmując i kładąc plecak na podłodze – Skoro mi nie chce pan pomóc… będę sobie musiał poradzić sam – pociągnął uchwyt w drzwiach i wyszedł.
- ZIMOKAMEL! STÓJ! Nie rób niczego pochopnie!!! – wołał za nim Dyrokamel, ale tamten już biegł. Dyrokamel usiadł za biurkiem, i załamany zakrył dłońmi twarz. Zimokamel już nic nie mogło zatrzymać. Nawet Phone Taker, który już mu groził izolatką, jeśli się nie zatrzyma. Ale Zimokamel ani myślał się zatrzymać. Nie zrobił tak, dopóki nie dotarł pod bramę cmentarza. Teraz musiał znaleźć grób Jordana. Udało się po pięciu minutach. Na jego grobie pisało: JORDAN M. 1995-2009. Zimokamel bez wahania zdjął płytę z grobu, i zaczął rozwalać wieko trumny. Wystarczyły trzy mocne kopnięcia. Wieko złamało się wpół. Podniósł dwie części i wypieprzył je niedaleko. W rozwalonej trumnie leżało ciało Jordana. W jego rękach był jego pamiętnik. Przynajmniej tak myślał Zimokamel. Wyciągnął całkowicie niezniszczoną, czarną książeczkę. Usiadł na ławce koło grobu. Otworzył pamiętnik na jednej z pierwszych stron.
20 Czerwca 08 – Ten nowy fat boy cały czas chodzi po szkole jak jakiś boss i myśli że jest cool (…)
Zimokamel był pewny, że chodzi o niego. Odwrócił na jedną z ostatnich stron. Ale nie było na nich wpisów z poszczególnych dni, tylko jakieś notatki. Zimokamel przewrócił kilka stron do tyłu. Ostatni wpis z 21 Kwietnia. Nie przeczytał jego treści, tylko znowu odwrócił na strony z notatkami. Przeczytał jakiś urywek: „Ten Zimokamel jest silniejszy niż myślałem. Jednak pewnie dyrektor mu pomaga. Sam by bastard nie dał rady. Na szczęście Dyro traci swoją <
Zimokamel był już o krok od odkrycia tajemnicy Jordana. Teraz szukał kolejnej strony, gdzie pisało słowo „haczyk”. Nie musiał szukać daleko. Prawie na każdej stronie było to słowo. „Zimokamel… on ma największy... Muszę go mieć póki nie będzie za późno”
Zimokamel odwrócił na następną stronę. Na samej górze było kilka rysunków. Strzykawka, śpiąca osoba, jakiś dednięty człowiek, i jakiś inny człowiek, który urywa haczyka z włosów temu pierwszemu. A pod tym pisało grubymi, wielkimi literami słowo „HOOKS” Zimokamel pomyślał, że to wszystko jest rąbnięte. Kto by zabijał ludzi tylko po to, by mieć ich haczyki? Oczywiście Jordan – pomyślał Zimokamel. Automatycznie jego ręka powędrowała na jego haczyka. To przez niego byłem w takim niebezpieczeństwie – pomyślał – Tylko przez to by powiększać swoją kolekcję, Jordan zabijał tyle ludzi :(
- Tak, tak, dokładnie – ktoś czytał w jego myślał, a ten ktoś stał za nim i celował w niego spluwą – Odwróć się i spójrz na mnie, Zimek! Ostatni raz w swoim życiu!
Zimokamel ostrożnie wstał, z rękami w górze i powoli się odwrócił w stronę napastnika. To co zobaczył, było dla niego wielkim szokiem. Przed nim stał nie kto inny jak … Jordan. Celował w niego pistoletem. Zimokamel wolno obrócił głowę i spojrzał na trumnę. To co teraz zobaczył, było dla niego jeszcze większym szokiem. Ciało Jordana wciąż tam leżało, a jednocześnie Jordan stał przed nim. Wyraźnie ten żyjący Jordan zobaczył wyraz zaskoczenia na twarzy Zimokamel:
- To ja jestem tym prawdziwym – powiedział to głosem szaleńcy – Nie zwariowałeś. Ale na pewno trochę oślepłeś. Tak jak oczywiście dyrektor. Gdybyś się uważniej przyjrzał, zauważyłbyś, że to co tam leży – pokazał na ciało w trumnie – jest tylko dobrze wykonaną lalką.
Zimokamel spojrzał na nią. Rzeczywiście, jak się przyjrzał, uznał, że to nie mogło być prawdziwe ciało.
- A-ale, czy musisz m-mnie zabijać, skoro, chcesz t-tylko mój haczyk? – zapytał Zimokamel, który wiedział, że chyba i tak zaraz zostanie zamordowany.
- Hahaha, durniu – zawołał Jordan – chyba nie uwierzyłeś w te głupoty, co je tam powypisywałem. Wszystko zrobiłem po to, by cię tu zwabić. Wierz mi, była to niestety żmudna praca, by to napisać. Wszystko po to, żebyś ty i dyrektor się nie kapnął, że to ściema. A tak poza tym, wiedz, że ja nigdy i nigdzie nie napisałbym, co jest moją kolekcją. – przerwał na chwilę, wciąż celując w Zimokamela, który wiedział, że już nie ma drogi ucieczki, że za chwilę już będzie po nim. – No cóż… miło było sobie z tobą rozmawiać, Zimek, ale już niestety nie mam czasu. Przywitaj się ze śmiercią! Hahahhaha… – załadował magazynek i już miał palec na spuście. Nagle jednak zza jakiegoś drzewa wyleciał kamień, który trafił Jordana w tył głowy. Upadł na ziemię i wypuścił broń na ziemię. Cały krwawił. W ich stronę biegła… Pani Polka. To ona rzuciła w Jordana. To ona była zbawieniem Zimokamela, który odzyskał nadzieję. Podbiegł w kierunku Jordana i podniósł broń, ale tamten już do niego biegł. Już prawie się rzucił na Zimokamela, który w ostatniej chwili rzucił broń do Pani Polki. Niestety broń przeleciała jej między dłońmi i trafiła w głowę. Troszkę ją to oszołomiło, ale na tyle mocno, by Jordan już sięgał po broń, która teraz leżał kilka centymetrów przed Panią Polką. Ale tylko sięgał po nią, ale nie chwycił, bo z tyłu chwycił go Zimokamel. Objął go z tyłu w pasie. Jordan próbował się wydzierać i uwolnić, ale Zimokamel, tak go mocno obejmował, że tamten nic nie mógł zrobić. Jordan się dusił. „You Biiiiiitch!!!!” – to były jedyne słowa, które można było zrozumieć z ust Jordana. Teraz już na serio się dusił. Wypluł jakiś zielony śluz, a potem kawałek bekonu, który wleciał w dziurę, gdzie jeszcze kilka minut temu był jego grób. Zaraz po wypluciu tego wszystkiego, odetchnął po raz ostatni w swoim życiu. Zimokamel go puścił, a jego ciało zleciało na ziemię. Jordan był martwy. Zimokamel podszedł do dziury, gdzie był grób, a za nim Pani Polka.
- Tam na dole jest bekon – powiedział Zimokamel, do Pani Polki, wskazując na kawałek mięsa leżącego w dziurze.
*
Zimokamel i Pani Polka byli już w szkole. Ciało Jordana leżało w kaplicy. Zaraz mieli przyjść jego rodzice by potwierdzić, ze to na pewno on. Pani Polka stała przed, a Zimokamel siedział w gabinecie Dyrokamela. Opowiedział mu już wszystko, co wydarzyło się na cmentarzu. Dyrokamel nie krył dumy z Zimokamela, ale widać było po nim, że był też zmartwiony.
- Jednak nie widzę, by był pan zadowolony. Jordan pokonany - mówił Zimokamel - Fakt, JA miałem znaleźć kolekcję, nie udało się, prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się co to jest, ale Jordan nie żyje. To jest podobny sukces… jak nie większy.
- Oczywiście, że to sukces, ale jest jeszcze jego gang.
- Ma pan na myśli...? - Zimokamel wskazał za drzwi, gdzie stała Pani Polka.
- Niee... jej całkowicie wierzę. Ale są też inni ludzie. Na przykład ten święty mikołaj w zielonym z technologii... uciekł dzisiaj rano, od razu jak się dowiedział, że Jordan nie żyje... Ci ludzie... mogą być silniejsi nawet od Jordana. Sam nie wiem... może w tej szkole są jeszcze inni ludzie z jego gangu... którzy szpiegują.
- A tak szczerze to nieźle tą podróbę Jordana wykonali - przyznał Zimokamel.
Dyrokamel pokiwał głową. Widać było, że jest czymś zmartwiony, ale Zimokamel nie chciał się pytać, bo nie chciał się narzucać.
- Noo... to ja będę leciał - powiedział Zimokamel i wstał – Na razie.
- Poczekaj... Nagrodę za Jordana dostaniesz jutro jak wrócisz z wycieczki. 2 miliony na ciebie czekają. - Dyro wyszczerzył zęby, ale zaraz mu uśmiech zszedł z twarzy. - I pamiętaj... uważaj na ewentualne ataki ze strony gangu. Miej oczy szeroko otwarte.
Zimokamel pokiwał głową. Wyszedł z gabinetu. Z kaplicy w tym samym czasie wychodzili rodzice Jordana. Jego mama cała zapłakana. Gdy przechodziła koło niego i Pani Polki, obdarzyła ich spojrzeniem, którego nie można zaliczyć do przyjemnych. Podziękował Pani Polce, podali sobie dłonie i każdy poszedł w przeciwną stronę. Zimokamel może nie znalazł Unikatowej Kolekcji Pana Jordana, może nie dowie się nigdy czym ona jest, może grozi mu śmierć ze strony Gangu Jordana, ale pokonanie Jordana było niewątpliwie sukcesem. W świetnym humorze, doszedł do drzwi, przez które miał przejść do innego korytarza. Jednak...:
- Przemek! - to Pani Polka go jeszcze wołała.
- Tak? - Zimokamel wrócił kilka kroków i podszedł do niej.
- Mogę być w Kamelsach?
22 Maj 2009
Zimokamel przyszedł do szkoły wcześnie rano, bo jechał na wycieczkę. Cieszył się, bo zobaczy małpy. Dyrokamelowi sumienie nie dawało spokoju. Jak zwykle siedział u siebie w gabinecie. Postanowił, że mu powie. Zimokamel sobie przechodził teraz w Srentans Srolu. Dyrokamel wyszedł z gabinetu i go zawołał. Zimokamel wszedł tam w świetnym humorze.
- Eeee... – zaczął Dyrokamel – po prostu mnie wysłuchaj. Potem możesz wyjść. Ale wysłuchaj mnie do końca. Dobrze?
Zimokamel pokiwał głową, zdziwiony.
- Ja… mam ci coś do powiedzenia. Bo… to głównie przeze mnie, Jordan cię prawie miał.
Zimokamel zrobił zdziwioną minę. OCB?
- Ok, od początku – mówił spokojnie Dyrokamel – Przedwczoraj… a właściwie w nocy z przedwczoraj na wczoraj… owszem… chodziłem po szkole i szukałem śladów, ale to nie ja znalazłem Jordana… tylko on mnie :( - Zimokamel słuchał uważnie, a Dyrokamel mówił – Ja po prostu chodziłem po szkole, a on mi spluwę w tył głowy i idziemy do mojego gabinetu. P-powiedział… że… n-nic mi nie będzie… jeśli wydam ciebie – widać było, że to mu najtrudniej przechodziło przez usta – więc zaczęliśmy pisać ten pamiętnik, a później robić tą podróbę jego osoby. Zajęło nam to całą noc. Jak skończyliśmy około 6 nad ranem, zapytałem się czy jak będzie ciebie z-zabijał – tu już się pojawiła łza w oku Dyrokamela – To czy może c-ci nie mówić, o tym, że ja cię zdradziłem. O-on wbrew moich oczekiwań, powiedział, że tak. Powiedział, że idzie na cmentarz, gdzie będzie na ciebie czekał, a ja mam siedzieć w szkole i przekonać ciebie byś tam poszedł. Tam miał dokończyć swój wielki plan. Miałem zrobić wszystko co w mojej mocy, a jak tam przyjdziesz, to na pewno mi się nic nie stanie. N-no i … stało się. :( ….. Wydałem cię…. Wiem, że mnie teraz nienawidzisz… - dalej już nie mógł, mówić, bo się poryczał.
Zimokamel był zdziwiony, ale wreszcie poznał prawdę. Teraz wszystko już było jasne. Wstał.
- Przepraszam… – powiedział Dyrokamel.
- Nie powiedział czym jest kolekcja?
Dyrokamel pokręcił głową. Zimokamel zawahał się przez ułamek sekundy i wyszedł bez pożegnania.
1 Czerwiec 2009
Dyrokamel siedział w swoim gabinecie. Trzymał twarz w dłoniach. Wiedział, że ma jeszcze tydzień na rozmowę z Zimokamelem, który teraz był na wakacjach. Przed Dyrokamelem leżał papier na którym było napisane: Pani Polka Kamel X, Pani Polkamel X pepekamel <-przy tym było ticknięte. Chodziło zapewne o to, że Pani Polka od czasu gdy jest w Kamelach będzie pepekamelem. Dyrokamel miał jeszcze jeden powód do obaw, bo dzisiaj rano jak wszedł do swojego gabinetu zobaczył na ścianie napis: YOU ARE DEAD… BY ANGEL OF WOOD. Było to napisane krwią. Nie miał pojęcia, kto może tym Aniołem Drewna być, ale przypuszczał, że to ktoś z Gangu Jordana. Teraz nie mógł nikomu ufać; żadnemu nauczycielowi ani uczniowi; każdy mógł być teraz po złej stronie. Tak samo jak się w ogóle nie spodziewał, że Święty Mikołaj mógł być jednym z nich, a jednak… Po śmierci Jordana uciekł jako pierwszy i na razie jako jedyny. Na przerwie, Bitokamel poszedł do kibla, bo mu się siku chciało. Jak stanął przy sikalni poczuł nagły przypływ gorąca ze wszystkich stron. Gdy już przestało grzać, znikąd pojawiła się karteczka z napisem
2 Czerwiec 2009
Przed Srajens, Bitokamel i Hi Tom się pobili. Meloś im kazał zrobić za to pięć pompek. Później SrakKosz, na koniec lekcji kazał wszystkim się przybliżyć do stołu na którym leżał jakiś proszek. SrakKosz stanął jak najdalej, złapał za jakiegoś plastikowego dinozaura i uwolnił gaz łzawiący, który podpalił proszek. Wybuch wszystkich oślepił, zarówno jak gaz i dym który rozprzestrzeniał się po całej klasie w ułamkach sekund. Nikt nie wiedział, co się działo, ale nikt nie mógł otworzyć oczu. Wszyscy rozpaczliwie szukali drzwi, ale nie mogli ich znaleźć. Nikt też nie wiedział, że SrakKosz niepostrzeżenie wymknął się z klasy. Gdy w końcu Hi Tom znalazł drzwi, wszyscy wyszli i się uspokoili, mogli wreszcie o tym podyskutować. Po pięciu minutach przyszedł Dyrokamel, który oświadczył, że SrakKosz uciekł ze szkoły. Sprytnie – pomyślał Dyrokamel – Uciekł niezauważony podczas gdy uczniowie mogli zginąć, a wszystkich innych zupełnie nie obchodziło, gdzie był, ani co robił. Dyrokamel około czwartej po południu już prawie wychodził ze szkoły, ale pomyślał, że miło by było przejść się wokół szkoły. Podczas swojego ‘spacerku’ pomyślał przez chwilę, że może to SrakKosz jest tym Aniołem Drewna, ale zaraz zmienił zdanie. Spojrzał na murek. Znowu napis krwią; ANIOŁ DREWNA HAHAHAHAHAHA. Dyrokamel przejechał palcem po jednej z liter. Teraz już nie mógł twierdzić, że to był SrakKosz, bo krew jeszcze nie wyschła. Nagle usłyszał jadący samochód. To Szary Dziad wyjeżdżał spod szkoły. Gdy przejechał koło Dyrokamela, wyszczerzył do niego zęby i mu pokiwał na pożegnanie, to samo zrobił Dyrokamel. Tracąc ochotę na dalszy spacer, przeskoczył przez murek, wszedł do szkoły, potem do gabinetu, wziął swoje rzeczy, wsiadł do samochodu i pojechał do domu.
3 Czerwiec 2009
Jeszcze nie opadły emocje po wczorajszej ucieczce SrakKosza, a wydarzyło się coś, co znowu dało znać o gangu Jordana. W czasie gdy Dyrokamel przyjmował Harrisona do Kamelów, Bito, Dimo, Wito i Diko – kamellsi widzieli Phone Takera z piękną okularową sprzątaczką stojących przy astroturfie. Ukryli się i ich obserwowali. Okazało się, że wysyłali coś komuś alfabetem Morse’a. Bitokamel powiedział kolegom, że ma już dość tego całego Jordana i jego pieprzonego gangu. Wszyscy się z nim zgodzili. Poszli więc do tajnego agenta, Jakoba, który dał im materiały do bomb, które miały służyć przeciwko Phone Takerowi. Zakradli się do budynku Litherlanda i poszli do maszyny z wodą, która wlana do materiałów do bomb, zamieniała się w gorący płyn. Mieli już trzy gotowe bomby. Nagle do budynku weszła ‘Piękna Okularowa Sprzątaczka’. Kamellsi zaczęli biec w stronę klas. Po drodze Bitokamel upuścił jedną bombę, która wybuchła i obryzgała ściany gorącym płynem. Ale po wybuchu, już nie słyszeli by ta sprzątaczka była cały czas w budynku, więc wrócili do maszyny z wodą. Po minucie za nimi pojawiła się znowu ‘Piękna Okularowa Sprzątaczka’. Kazała im wypi.erda.lać, bo jak nie, to będą mieli kłopoty i kazała im też rozbroić wszystkie bomby, które mają. Poszła se na pole, a oni nadal nie mieli bomb na Phone Takera. Siedział na murku i ich obserwował, czy nie wchodzą do budynku Litherlanda. Na szczęście zaraz przyszedł Dominokamel i kazał PT’owi przynieść mu piłkę. Poszli, a Kamellsi mieli ostatnią szansę, na przedostanie się do budynku i załadowanie bomb. Udało się i PT ich nie zauważył, ale gdzieś poszedł i nie wrócił. W tym czasie akurat zadzwonił dzwonek na ostatnią lekcję. Zatrzymali jednak swoje bomby w razie czego PT by się pojawił na koniec szkoły. Dikokamelowi, gdy szedł na lekcję, wyślizgnęła się z ręki jedna bomba. Oczywiście musiał tam przechodzić Stachowiak. Dostał nią w policzek. Dikokamel próbował go przeprosić, ale on już szedł w kierunku głównego wejścia do stołówki., z którego wychodziła pepekamel.
- Co się stało, Patryczku? - zapytała pepekamel Stachowiaka
- B-bo mnie-e Daniel chciał zabić:(
Już szli w kierunku Kamellsów.
- Daniel – krzyknęła pepekamel do Dikokamela – Co ty chciałeś zrobić koledze?
- Tss… To nawet nie jest mój kolega…
- Nie pyskuj – powiedziała wściekła pepekamel – Co się mówi.
- Przepraszam – powiedział olewająco Dikokamel.
- Noo… a teraz spadajcie – pepekamel przeszła obok nich i do tylnego wejścia na stołówkę. Stachowiak poszedł płakać. Podczas gdy Kamellsi i Czarna śmiali się z pepekamela, ona stała z splecionymi rękami i obserwowała ich przez okno. Pewnie myślała, że gdy będzie stała przy oknie, nikt jej nie zobaczy. Tymczasem Dikokamel bił się z Bitokamelem, a gdy uderzył niechcący Witokamela, ten wziął go za szkolny bus i zaczął go mordować. Pepekamel musiała wtrącić swoje trzy grosze jak zwykle :/. Ku zaskoczeniu Witokamela, pepekamel nie zaczął opieprzać jego, tylko osobę, którą teraz zabijał.
- Ty Daniel myślisz, że jesteś śmieszny? – Witokamel nigdy nie widział pepekamela takiej wkurzonej, ani takiej zarazem śmiesznej – Tak myślisz? NIE! Ty nie jesteś śmieszny tylko głupi – widać, że pepekamel czekał na to bardzo długo.
- Tak… jestem głupi, wszyscy mi to mówią, ja sobie też to mówię, nawet na ścianie mam plakat z napisem ‘Jesteś Głupi”. – odrzekł Dikokamel.
- Noo… i masz rację… - przestała na chwilę mówić - … Ja się jeszcze muszę przy tobie wstydzić przy dyrektorze…
- ALE Dyro nie gadał z Dikosem… - wtrącił się Witokamel.
- A czy ja się ciebie pytałam? CO? Jesteś adwokatem Daniela? Ja cię zaraz wyprostuje… i nie bądź taki pewny siebie… - zwróciła się pepekamel do Witokamela, który myślał, że powinni ją wypieprzyć z Kamelów na zbity pysk. Ale właśnie miał nadejść najgorsze. Pepekamel jak już się wyżyła na Witokamelu, powróciła do Dikokamela – Nie mogę pozwolić, by twoja głupota się rozwijała. No cóż… mam nadzieję, że inni mi wybaczą. Czekałam na to, wiele miesięcy. – Nagle sięgnęła do kieszeni i wyciągnęła spluwę. Dikokamel poczuł takie zaskoczenie i strach, jakich jeszcze nigdy nie poczuł. A jeszcze bardziej go zaskoczyło to, co wydarzyło się później. Za pepekamelem pojawił się Dyrokamel i założył jej chwyt. Pepekamel, który ułamek sekundy temu celowała w kierunku Dikokamela, teraz strzeliła, ale trafiła w szybę busa, bo Dyrokamel trzymał ją tak, że nie mogła widzieć gdzie celuje. Udało mu się chwycić broń z jej ręki i wyrzucić na ziemię.
- Nie dotykajcie tego – powiedział Dyrokamel, do wpatrującego się w całą tą scenę tłumu. Gdzieś z oddali słychać było odgłos syren polcyjnych, które były coraz bliżej, aż w końcu wozy stanęły przy murku. Jakiś rudy policjantek pomógł Dyrokamelowi wsadzić pepekamela do auta. Policja odjechała z pepekamelem, który się cały czas wydzierał ‘ZABIJĘ CIĘ, DANIEL!!!’ Dyrokamel podszedł do tłumu.
- No cóż… nasza sprzątaczka została, jak widzieliście aresztowana oraz wyrzucona z Kamelów dożywotnio – ale nikt go nie słuchał. Wszyscy patrzyli na coś za nim. Dyrokamel widocznie to zauważył, bo się odwrócił. Za nim stał Szary Dziad i celował w niego bronią teraz już Pani Polki (bo już nie jest w Kamelach) Popatrzyli się na siebie, ale żaden nic nie powiedział. Nagle zrobiła się taka cisza, jak jeszcze chyba nigdy w tym miejscu.
- Hehehe – zaśmiał się Szary Dziad, podszedł do Dyrokamela i oddał mu broń – Proszę – Dyro wyraźnie był w szoku. – No co ty? Ja bym ci nigdy nie zrobił krzywdy. To był tylko żart – zaśmiał się znowu Szary Dziad – chociaż dziwi mnie, że po tylu moich prośbach nie przyjąłeś mnie do Kamelów – wyjął z kieszeni marynarki jakąś kartkę – Tu jest moje zgłoszenie - podał Dyrokamelowi, który tylko kiwnął głową i bez pożegnania odszedł w kierunku swojego gabinetu. Tłum rozszedł się po kilku minutach na lekcje. Dyrokamel usiadł przy swoim biurku i rozmyślał. O zdradzie Pani Polki, a potem… Szarego Dziada. Bo zdecydowanie nie wierzył, że to był tylko żart ze strony Szarego Dziada. Szarowiec, co prawda zrobił to dyskretnie, ale nie na tyle, żeby Dyrokamel tego nie zauważył. Dyrokamel widział jak Szary Dziad pociąga za spust. Ale skapnął się, że magazynek był pusty. To właśnie uratowało mu życie. Gdyby został chociaż jeden nabój, Dyrokamel byłby teraz martwy.
5 Czerwiec 2009
Dyrokamel wziął sobie wczoraj jednodniowy urlop, by odpocząć po wydarzeniach ze środy. Miał nadzieję, ze dziś już będzie spokojniej, ale już od rana zauważył PT’a z jakimiś dwoma facetami i tajemniczo wyglądającego Pigułę rozmawiającego przez telefon. Od razu zadzwonił do Kwatery Głównej Kamellsów w Indiach i powiedział, żeby wpisać ich na listę podejrzanych. Dyrokamel usiadł za biurkiem i rozmyślał. Teraz już chyba jedyną osobą, której mógł ufać był Zimokamel. Ale jak sobie przypomniał, że niedawno go wydał Jordanowi, popsuło mu humor jeszcze bardziej. A to co się wydarzyło zaraz, kompletnie go dobiło. Przyszedł Osłokamel. Wyglądał bardzo staro. Oznajmił, że z wielką przykrością, ale musi opuścić Kamellsów. Powiedział, że jest już stary i zmęczony i że musi przejść na emeryturę.
- Oczywiście jeżeli będzie taka potrzeba, zrobię wszystko by pomóc Kamellsom w wygraniu tej wojny z gangiem Jordana – skończył Osioł.
Dyrokamel znowu wrócił do rozmyślania, ale nie na długo, bo usłyszał pukanie do drzwi.
- Kom yn – odpowiedział bez entuzjazmu.
Do gabinetu wszedł… Zimokamel w swojej żółtej bluzie, spodniach od dresu i nadmuchiwanych butach.
Dyrokamel wstał nagle. Tego się nie spodziewał. Zaczął mówić kilka rzeczy naraz, aż w końcu wyszło jedno wielkie „Przepraszam” i opuścił głowę.
Ku zaskoczeniu Dyrokamela, Zimokamel się uśmiechnął.
- Nie ma co przepraszać… w końcu gdyby nie pan, to mógłbym teraz nie żyć… :)
Dyrokamel cały się rozpromienił. W końcu dali sobie uścisk.
- A ty nie miałeś przyjechać w poniedziałek? – zapytał Dyrokamel
- Miałem, ale… - odpowiedział Zimokamel siadając - …usłyszałem w radiu, że Pani Polka została aresztowana… co się właściwie stało?
Dyrokamel opowiedział mu wszystko o środowych wydarzeniach, o tym, że inni Kamellsi mogli wpaść w kłopoty przez wodne bomby, ale gdyby on nie wykopał piłki, to Bito, Diko i Wito kamellsi zostaliby mordercami. Opowiadał mu o tajemniczych napisach Anioła Drewna, o tym, że jest coraz więcej członków gangu Jordana, że rosną w siłę i o jego podejrzeniach do Piguły, PT’a i innych. Zastanawiał się, czy nie powiedzieć mu o Szarym Dziadzie, ale pomyślal, ze lepiej chłopaka nie straszyć.
- Aha – powiedział, po tym jak sobie przypomniał o Morleyu – Mógłbyś zanieść to Szaremu Dziad… To znaczy Mister Morleyowi? – wręczył mu tą samą kartkę, którą Szary Dziad dał mu w Środę
- To pan też tak na niego mówi? – zapytał Zimokamel pełen zaskoczenia.
Dyrokamel pokiwał głowę, lekko się czerwieniąc. Zimokamel wyszedł z gabinetu i ruszył w stronę klasy Szarego Dziada, co chwilę się rozglądając, by któryś z jego kolegów go nie zobaczył, bo nie chciał by się obrazili, że się nawet z nimi nie przywitał. Po drodze myślał o tych wszystkich, którzy zdradzili Kamellsów. Teraz kiedy tak sobie myślał, to miał wrażenie, że teraz są silniejsi, niż wtedy gdy Jordan jeszcze żył. Gdy wszedł do klasy, zobaczył, ze nikogo w niej niema. Podszedł więc do biurka Szarego Dziada i położył na nim kartkę od Dyrokamela. Już chciał wyjść, ale to co przykuło jego uwagę był słoik pełny jakiegoś czerwonego płynu. Był prawie pewny, że to krew. Na biurku leżało też mnóstwo jakichś folderów, papierów i innych gówien, ale była też jakaś poszarpana koperta, a pod stosem jakichś wielkich ksiąg leżał list. Niestety spod nich wystawał tylko kawałek listu, z którego można było odczytać jedynie ‘Dear Angel Of Wood’. Właśnie zdążył oderwać wzrok od tego napisu, a do klasy wszedł przez tylne wejście Szary Dziad. Zatrzymał się nagle, widząc Zimokamela stojącego przy jego biurku.
- Co ty tu robisz? – zapytał podejrzliwie.
Zimokamel podniósł kartkę od Dyrokamela z biurka i chciał mu ją już dać Szaremu Dziadowi, ale nie udało się, bo ten mu ją wyrwał. Trzymając swoje zgłoszenie do Kamellsów w ręku, znowu spojrzał na Zimokamela podejrzliwie.
- Czytałeś? – wskazał na list wystawiający spod książek.
Zimokamel potrząsnął głową. Szary Dziad spojrzał z niepokojem na kartkę, która trzymał w ręku. Widniało na niej ogromne ‘NIE’. Nagle zrobił się taki czerwony jak pomidorek, którego Zimokamel jadł w Polsce w restauracji ‘Pod Stolcem’.
Szary Dziad, wściekły, zgniótł papier i rzucił nim w Zimokamela, po czym rzucił się w jego stronę, popchnął go na ścianę i zaczął go dusić.
- Mówisz, że nie przeczytałeś, tak? – Szary Dziad był już taki czerwony, że prawie czarny – PYTAM SIĘ! TAK?
Zimokamel pokiwał głową, ale udało mu się ruszyć ją tylko 5 milimetrów w górę i w dół.
- KŁAMCA!!!! – wrzasnął Szary Dziad. Wyciągnął broń, wycelował w piersi Zimokamela, który poczuł straszny ból. Osunął się na ziemię, a trzaśnięcie drzwiami było ostatnią rzeczą jaką usłyszał. Szary Dziad, a właściwie Anioł Drewna, uciekł ze szkoły.
*
Zimokamela zabrano do szpitala. Obudził się późnym wieczorem. W tym czasie Hall, Piguła, PT, Piękna Okularowa Sprzątaczka, Szekspirówa i 30 innych uczniów uciekło, by przyłączyć się do gangu. To by było chyba na tyle – pomyślał Dyrokamel – Wszyscy, którzy mieli uciec, najprawdopodobniej uciekli. Okazało się, że teraz liderem już nie był Jordan, tylko Anioł Drewna. Teraz już cały gang był razem. Na szczęście, Anioł Drewna nie zabił Zimokamela, a był bardzo blisko tego. Następnego dnia, Zimokamel czuł się dobrze. Oglądając w szpitalu KamelTV dowiedział się, że Pani Polka uciekła z aresztu, a gang Jordana już nie jest gangiem Jordana. Teraz gang podzielił się na trzy grupy. Armia Światła, Czarne Kotasy i Tempest – najmniejsza grupą licząca tylko troje członków; Anioł Drewna, Anioł Ryby i Miranda. Co do Anioła Drewna nikt nie miał wątpliwości kim jest, ale nikt nie wiedział kim są Anioł Ryby i Miranda.
8 Czerwiec 2009
Zimokamel musiał zostać jeszcze wczoraj i dzisiaj w szpitalu. Po raz pierwszy od czasów Jordana usłyszał o masowych zabójstwach. Okazało się, że gangi na czele z Aniołem Drewna nie próżnują i kontynuują dzieło Jordana. W niedzielę wieczorem przyszedł Dyrokamel i oznajmił Zimokamelowi, że wszyscy członkowie Kamelów skupiają się na Szarym Dziadzie. Z samego rana włączył KamelTV. Niestety okazało się, że jest prawie pewne, że głównym celem Tempestu, Czarnych Kotasów i Armii Światła jest ożywienie Jordana.
9 Czerwiec 2009
Zimokamel przyszedł dziś do szkoły, po raz pierwszy po długiej przerwie. Był przy tym jak Dyrokamel kazał jakiemuś agentowi przez telefon przenieść Kwaterę Główną Kamelów do Polski, a konkretnie do Kraśnika. Jak Zimokamel wracał autokarem do domu po ponurym dniu w szkole, zobaczył wielkie ‘J’ na niebie. Był pewny, że to mu się nie wydawało, tylko było prawdą. To najprawdopodobniej oznaczało, że… powrót Jordana jest bliski!
10 Czerwca 2009
Na przerwie Zimokamel poszedł od razu do biura Dyrokamela, bo ten go rano o to prosił na MSNie.
- Czy słyszałeś o pogłoskach, że Szary Dziad i jego armia byli wczoraj w mieście? – zapytał Dyrokamel.
Zimokamel przytaknął i powiedział mu o znaku ‘J’ na niebie. Dyrokamel bardzo się tym zaciekawił.
- My jednak podejrzewamy – powiedział po kilku minutach – że Szary Dziad jest w Argentynie… niektórzy mówią, że jest na Islandii… a jeszcze inni twierdzą, ze widzieli go w Uzbekista… - ale nie skończył zdania, bo coś mu przeszkodziło. Coś czego Zimokamel nie mógł zauważyć. W pewnej chwili zobaczył malusieńką dziurkę w oknie, a w drugiej Dyrokamela spadającego z krzesła na ziemię. Zanim zdążył się pokapować ocb w tym wszystkim, poczuł, że Dyrokamel go ciągnie w dół. Zimokamel stracił równowagę i spadł na podłogę. Zobaczył Dyrokamela sięgającego z podłogi jakiś pocisk. Najwyraźniej ktoś strzelał do niego. Popatrzyli na siebie z przerażeniem. Na szczęście Dyrokamel był na tyle mądry, że jak zobaczył pękającą szybę upadł na ziemię, by pokazać wrogowi, że go załatwił. Zimokamel był pełen podziwu. Jednak zostali na ziemi przez chwilę. Napastnik mógł stać tuż za oknem, a gdyby się podnieśli, prawdopodobnie by już byli martwi. Jednak Zimokamel zaryzykował. Wypatrywał wroga przy murku, za krzakami na polach, ale nigdzie go nie było. Jednak jego uwagę przykuła biegnąca postać, daleko na polach, przy domach. Uciekł gdzieś w krzaki, i tyle go lub ją Zimokamel widział.
15 Czerwca 2009
Zimokamel zastanawiał się nad tym kto mógł stać za napadem na Dyrokamela. Myślał o tym cały czas, dopóki nie zaczęło się Srasembli. Czekał na to, jak Dyrokamel przekaże im jakieś ważne informacje o Tempeście, Czarnych Kotasach, Armii Światła albo o… Jordanie. Niestety Zimokamel się tego nie doczekał. Dyrokamel mówił o maśle:
- No i tak sobie siedzę – mówi Dyrokamel – smaruję kanapkę masłem i się zastanawiam z jakiego kraju to masło jest… Okazało się, że z Danii… - ale nie dokończył zdania, bo coś huknęło z odległości około 5 metrów. Wszyscy nagle zamilkli. Zimokamel spodziewał się najgorszego. Dyrokamel, który czuł to samo co Zimokamel, podszedł ostrożnie do drzwi sali. Kolejny huk. Dym, który unosił się w powietrzu na zewnątrz, nie ułatwiał Dyrokamelowi zobaczenia czegokolwiek na polach. Dym powoli opadał, a na polach było coraz wyraźniej widać wielką armię z katapultami i taranami na czele. Dyrokamel spojrzał się na wszystkich z przerażeniem. Podszedł do McKenny i szepnął mu na ucho – Weź pike – Mckenna natychmiast wyszedł z sali. Teraz już większość osób wiedziała, co się naprawdę dzieje. Głucha cisza przemieniła się nagle we wrzaski i piski. Wszyscy powstawali. Część biegała po sali, jak opętana.
- CIIIIIIIISZAAAAAAAAAAA! – krzyknął nagle Dyrokamel.
Wszyscy natychmiast zamilkli. Każdy wpatrywał się w niego jak w jakiegoś bossa.
- Musimy uciec – powiedział Dyrokamel stanowczo – a właściwie to WY musicie uciekać. Do tego posłuży nam podziemny tunel… do którego wejście jest…
- Będziemy walczyć! – przerwał mu Bitokamel. Wszystkie oczy zwróciły się teraz w jego kierunku. – Nie możemy im pozwolić przejąć szkoły!
- Bardzo Ci dziękuję, Bitokamel – rzekł Dyrokamel – Ale to jest zbyt niebezpieczne…
- MUSIMY! - upierał się Bitokamel – W końcu chyba wszyscy jesteśmy w Kamelach. – Koło Bitokamela ustawili się Zimokamel, Witokamel, Dikokamel i Dimokamel. (Chociaż ten ostatni ustawił się dopiero jak Zimokamel spojrzał na niego morderczo.) – Więc… Kto chce walczyć? – zapytał wszystkich Bitokamel.
- Ja chcę – odezwał się jakiś Nerd z Year 7
- Ja też!
- I ja!
Ku zdziwieniu Bitokamela, prawie wszyscy chcieli walczyć. Tylko dwoje ciotmenów poszło w kąt sali ze swoimi kartami Yu-Gi-Oh.
- OK. – Dyrokamel był trochę zmieszany, ale jednocześnie mile zaskoczony - Ci, co chcą walczyć ustawić się przy scenie… ci, co nie chcą, za mną… - Dyrokamel poszedł z tamtymi ciotmenami gdzieś, prawdopodobnie do tunelu, a jak wrócił przyniósł wielkie pudło. W środku były miecze i pistolety. Każdy wziął po jednej lub jednym. Dyrokamel kazał się ustawić wszystkim za nim. Mrugnął do Zimokamela. Weszli do Srentans Srola i wyszli ze szkoły. Z różnych stron nadchodziły różne oddziały. Każdy kierował się na pola, gdzie stała Armia Światła, za nimi Tempest, potem większość Pauletów a na samym końcu Czarne Kotasy. Cała Armia Suttona ustawiła się na polu przy Astroturfie a na górce, która należała do Pauleta stali ich wrogowie. Ktoś z Armii Światła rzucił pomidorem w Armię Suttona. Pomidor spadł na ziemię, tuż obok Dyrokamela, który stał pierwszy. Przyklejona była na nim kartka z napisem ‘ZACZYNAMY?’. Dyrokamel z kartki przeniósł wzrok na Armię Światła. Po chwili zaczęli biec w ich kierunku. Większość z nich miała maski i miecze w dłoniach. Armię Światła było łątwo rozpoznać, bo byli ubrani na biało-żółto, Czarnych Kotasów też, bo wszyscy byli na czarno, Pauletów też w swoich pięknych uniformach, ale Tempest było trudno znaleźć. Armia Suttona i Kamellsi zaczęli także biec, aż w końcu dwie armie się spotkały i zaczęła się bitwa. Ktoś musiał najwyraźniej poinformować innych Kamellsów, bo jacyś ludzie, a tak naprawdę to agenci Kamellsów też przybyli i wbiegli w wir walki. Zimokamel szukał jakichś znajomych twarzy. Chciał wiedzieć, czy Jordan żyje. Ale w poszukiwaniach przeszkodził mu jakiś Paulet.
- Hahaha Fat Bastard! – zaśmiał się.
Zimokamel jednym ciosem mieczem między żebra go pokonał. Teraz miał dwa miecze; swój i tego ch*ja. Następni na niego nacierali. Pokonał większość z nich, ale trafił na jakiegoś Czarnego Kotasa. Był dość mocny, ale nie aż tak by pokonać Zimokamela. Nagle poczuł straszliwy ból w plecach. Dostał gunem. Nie docierało do niego nic. Osunął się na kolana. Nie docierało do niego, że Czarne Kotasy bombardują szkołę, że Dimokamel ucieka w krzaki, albo że Witokamel walczy z jakimś zamaskowanym Wojownikiem Światła. Widział to wszystko, ale nie był tego świadomy. Upadł całkowicie na ziemię, na brzuchu.
- NIEEEEEEEEEEEEE! – wrzasnął Dyrokamel histerycznie. Dobiegł do leżącego Zimokamela. Zbadał mu puls. Cały czas był, ale niewielki. – Trzymaj się. – powiedział Dyrokamel. Nie mógł powstrzymać łez. Niedaleko nich dzielnie walczył SrakKenna, który pokonał właśnie swoim Roman Swordem jakiegoś wyjątkowo silnego Wojownika Światła. Jednak nagle pojawił się SrakKosz, bez maski, bo Bitokamel mu ją wcześniej zerwał. Strzelił do Srakkenna, który padł na ziemię. Nagle za SrakKoszem skoczył Witokamel i wbił mu miecz prosto w plecy. SrakKosz padł martwy. Witokamel wyjął miecz ze SrakKosza i chciał już walczyć dalej, ale nagle pojawił się przed nim, też bez maski… Anioł Drewna. Anioł Drewna uśmiechał się szaleńczo i celował w niego swoim gunem
- Bye, bye – zaczął już Anioł Drewna i prawie nacisnął na spust, ale Dyrokamel, który wciąż klęczał przy Zimokamelu rzucił między nimi jakiś granat, który oślepił Anioła Drewna. Nagle zrobiło się zupełnie cicho. Wszyscy przestali walczyć. Na polu walki powstała nagle ściana dymu. Opadła po minucie, a na polu walki nie został nikt, oprócz Kamellsów i Armii Suttona. Armia Światła i inni się wycofali. To mogło oznaczać, że Kamellsi wygrali. Ale nikt nie chciał ryzykować sytuacji, że wycofaliby się, a tu nagle znowu przybywa Armia Światła i ich atakuje. Poczekali 15 minut, ale nic oprócz tego, że Dimokamel wyszedł z krzaków się nie wydarzyło. Ruszyli w stronę szkoły. Czarne Kotasy rozwalili trochę dach i kilka okien. Dyrokamel niosąc Zimokamela na rękach, który już się budził, oznajmił wszystkim:
- Wszyscy ranni niech pójdą do Chapellsa, a reszta na salę.
Zimokamel odzyskał przytomność po godzinie, ale musieli jego, SrakKennę i 50-ciu innych wysłać do szpitala. Dziesięciu zginęło. A ofiarami było jakieś 6 ciot z Year 7, i 4 z Year 9. Zimokamel, Dyrokamel i wszyscy inni nie zdawali sobie sprawy, że to jeszcze nie koniec.
16 Czerwca 2009
Wszyscy byli jeszcze podjarani wczorajszą walką. Zimokamel musiał jeszcze zostać w szpitalu, chociaż już się dobrze czuł. Bitokamel i Witokamel mieli zastępstwo na muzie z Ridleyem, który kazał iść im do Sraktis Sruma. Były tam kompy do których podłączone były Keyboardy. Witokamel i Bitokamel znaleźli jakąś torbę w rogu pomieszczenia. Były w niej jakieś kawałki rur i metalu. Obydwoje podejrzewali, że to Szary Dziad je tu zostawił. Bitokamel zrobił zdjęcie, żeby był dowód. Potem Bitokamel przestawiał czas na kompie, bo Szary Dziad widocznie zapomniał. Dla zabawy przestawił na godzinę 23.00. Gdy wcisnął OK., zrobiło się tak ciemno jak zawsze o 23.00. Wystraszył się i nie wiedział co robić. Pomyślał, że przestawienie czasu na taki jaki powinien być, było chyba ostatnią szansą. Przestawił na 10.37 i wszystko wróciło do normy. Później z Witokamelem podejrzewali, że ten komputer to pewnie maszyna do zmieniania czasu, zrobiona przez Jordana albo Tempest. Chcieli jeszcze raz przestawić czas, by się upewnić, ale bali się konsekwencji. Skoro Jordan, albo któryś z jego przyjaciół miał kontrolę nad czasem, to by znaczyło, że Kamellsi nie mają z nimi szans.
*
Dochodziła północ. Zimokamel wracał ze szpitala do domu. Nie wiedział dlaczego, ale czuł się dziwnie szczęśliwy. Tymczasem w parku, pomiędzy drzewami stały dwie osoby. Mężczyzna i kobieta. Oboje byli zamaskowani. Koło nich stała jakaś wielka maszyna.
- Już jest? – zapytał mężczyzna, ale nie musiał tego robić, bo na horyzoncie pojawił się teraz inny mężczyzna, który coś niósł. Było to ciało.
- Nikt cię nie widział? – zapytał pierwszy.
Drugi pokręcił głową. Zdjął maskę. Był to… Anioł Ryby, dla innych znany jako… Święty Mikołaj. Teraz pozostała dwójka zdjęła maski. Kobietą była Miranda… dla innych Szekspirówa. A ostatnią osobą, czyli pierwszym mężczyzną był… ANIOŁ DREWNA! Wyglądało na to, że cały Tempest był w komplecie. Spotkali się pierwszy raz od kilkunastu godzin. Gdy walka się skończyła, musieli się rozdzielić. Anioł Ryby włożył ciało, do pewnego rodzaju pudła, w którym 2-metrowa osoba spokojnie by się zmieściła. Pudło było przymocowane do wielkiej maszyny. Gdy Anioł Ryby się wyprostował, cała trójka stanęła i spojrzała w dół, na ciało JORDANA!
- Gotowi? – zapytał Anioł Drewna. Tamci kiwnęli głowami. Anioł Drewna zamknął wieko pudła, po czym podszedł do drugiej strony maszyny i nacisnął zielony przycisk. Przez rury, które tworzyły maszynę, widać było krew i coś w rodzaju prądu przepływające do pudła w którym leżał Jordan. Po kilku minutach ustało warczenie maszyny, które towarzyszyło przez cały proces ożywania Jordana. Anioł Drewna podszedł do pudła i otworzył wieko. Na dnie leżał Jordan, który miał otwarte oczy i wyglądał na lekko zaskoczonego. ICH WIELKI PAN POWRÓCIŁ.
17 Czerwca 2009
Zimokamel od razu jak przyszedł do szkoły, ruszył w stronę gabinetu Dyrokamela, który w tym czasie czytał gazetę z nagłówkiem na pierwszej stronie: CZY JORDAN POWRÓCIŁ?
Gdy usłyszał pukanie do drzwi, Natychmiast schował gazetę. Z Zimokamelem gadał o przedwczorajszej bitwie. Okazało się, że żaden z nich, ani z pozostałych Kamellsów nie widział Pani Polki na polu bitwy. Słuch o Pani Polce zaginął, po tym jak uciekła z więzienia. Dyrokamel zastanawiał się, czy powiedzieć mu o artykule o Jordanie, ale czuł, że nie powinien mu tego mówić. I dobrze zrobił, bo Zimokamel mówił mu, że się źle czuje, a po 5 minutach prawie zemdlał. Dyrokamel poważnie się wystraszył. Zimokamela zabrano do szpitala. Możliwe było, że nawet zginie… ale po 4 godzinach okazało, się że to tylko wirus(?). Zimokamel musiał wracać do domu na piechtę. Szedł sobie spokojnie, dopóki jakiś zamaskowany mężczyzna nie zaciągnął go na jakąś ślepą uliczkę. Przycisnął Zimokamela do muru i kazał mu słuchać:
- Posłuchaj! Masz 7 dni na rozwalenie Dyra. Nie obchodzi mnie jak to zrobisz, ale jeśli nie zdołasz tego zrobić wiele za to zapłacisz… Pamiętaj. 7 dni. – i pobiegł gdzieś, znikając za rogiem. Zimokamel był oszołomiony. Ktoś właśnie go napadł i kazał mu zabić Dyrokamela. Zimokamel był zaskoczony i jednocześnie uradowany, że ten ktoś go nie zabił. Jednak Zimokamel poznał go po głosie. Był to… Anioł Drewna.
22 Czerwca 2009
Zimokamel wiedział, że ma jeszcze tylko 2 dni, do dnia w którym miał ‘załatwić’ Dyrokamela, cokolwiek miało to znaczyć. Ale co będzie jak nic nie zrobi i poczeka jak Anioł Drewna sam zacznie działać? Czy on i Dyrokamel są w niebezpieczeństwie? Takie pytania go cały czas dręczyły. Zimokamel nic nie powiedział Dyrokamelowi o groźbie Szarego Dziada. Po prostu nie chciał go denerwować. A poza tym jeśli Angel Of Wood ma go na podsłuchu, to była by to zapewne ostatnia rzecz jaką by zrobił w jego życiu. Tak się tym denerwował, że nawet nim nie wzruszyła wiadomość o tym, że Jordan powrócił. Wiedział, że powinien się tym przejmować i że powinien się szykować na śmierć, ale i tak był pewny, że prędzej czy później Jordan, Tempest i inni przejmą władzę nad światem, a on już będzie nieżywy.
23 czerwca 2009
Zimokamel jak szedł do szkoły, zastanawiał się czy powiedzieć Dyrokamelowi o groźbie Anioła Drewna, ale pomyślał, że jeżeli wytrzymał już tyle, to nie będzie mówić. A poza tym może coś jeszcze wymyśli. Ktoś go nagle złapał za plecak i zaciągnął go za jakiś wysoki płot. Upadł na ziemię. Stało nad nim dwóch zamaskowanych mężczyzn. Ale i tak wiedział kim są. Anioły Drewna i Ryby.
- Coś ci nie idzie, co? – zapytał Anioł Ryby.
- Niby co? – odpowiedział pytaniem Zimokamel
- Sam wiesz – Anioł Drewna podniósł Zimokamela za kołnierz – Widzę, że nie masz żadnych pomysłów na Pink Face’a… więc my – wskazał na siebie i Anioła Ryby – postanowiliśmy ci pomóc…
- A-ale jak? - zapytał roztrzęsiony Zimokamel.
- Pomyśleliśmy sobie, że jeśli my będziemy przy tobie gdy będziesz to robił… to może będzie ci raźniej – rzekł Anioł Drewna – Pamiętaj… masz być TUTAJ jutro po szkole. Rozumiesz?
- A-ale j-jutro nie m-ma szkoły – odrzekł Zimokamel, jąkając się.
- To przyjdź tu jutro o dwunastej – wrzasnął Anioł Drewna, popychając Zimokamela, który znowu upadł na miejsce, na którym leżał wcześniej – Rozumiemy się?
- A idź się wal, ty Stary Grzybie! – krzyknął Zimokamel, który dostał nagłego przypływu odwagi.
Anioł Drewna był wściekły. Zbliżał się do Zimokamela, jakby miał go za chwilę zabić. Na szczęście uratował go czyjś głos, który dobiegał zza krzaków.
- Chodźcie już! Nie mamy czasu…
Anioł Ryby pobiegł już w tamtą stronę, ale Anioł Drewna jeszcze został
- Pamiętaj – zwrócił się do Zimokamela – jutro o 12.00 TUTAJ. Jeśli cię nie będzie, to może skończyć się to dla ciebie bardzo niedobrze – i również odbiegł. Zimokamel teraz był już pewny. Ten głos należał do Jordana.
24 Czerwca 2009
Zimokamel przez całą noc nie mógł spać. Nie potrafił zapomnieć o tym wkurzonym głosie Szarego Dziada. W końcu zasnął. Gdy się obudził natychmiast spojrzał na zegarek. Była 11:42. Wyskoczył z łóżka tak szybko jak to tylko było możliwe. A po kilku minutach już biegł ulicą. Dzieliło go tylko 10 minut od pewnej śmierci. Jeszcze jeden zakręt i już tam był. Była 11:59:01. Anioły Drewna i Ryby już, a właściwie dopiero szli. A przed nim kroczył nie kto inny jak Jordan… Dzisiaj nie mieli masek.
- I jak…? Gotowy? – zapytał Szary Dziad
- Taa… - odrzekł Zimokamel. Miał już plan. Gdy będzie musiał zabić Dyrokamela, zacznie wrzeszczeć, by Dyrokamel uciekał, a on sam jakoś pokona całą trójkę. W końcu chyba mu dadzą broń. – A tak właściwie to czym mam to zrobić?
- Spokojnie, chłopie – odrzekł Anioł Ryby po przyjacielsku – damy ci zawalistą broń.
Jordan uśmiechał się złośliwie. Zimokamel starał się na niego nie patrzeć. No i w końcu ruszyli. Szli za Aniołem Drewna, który obszedł całego Pauleta, poszedł przez pola i przeczołgali się za krzakami oddzielające drogę i pole. Cała czwórka siedziała przy drzewie. Zimokamelowi biło mocno serce. Anioł Drewna wręczył mu wielki karabin. Kilka lat temu wiele by dał, by coś takiego trzymać w ręce. Teraz… wolałby nie. Nagle zrobiło mu się smutno. Właśnie miał zabić jedyną osobę, która mogła go uchronić przed niebezpieczeństwem. Czuł jak do oczu napływają mu łzy.
- Ej… - usłyszał nagle głos Anioła Drewna.
Zimokamel spojrzał się na nich. Wszyscy na niego patrzyli z politowaniem. Bez słowa uklęknął przed krzakami i wycelował w stronę gabinetu Dyrokamela. Spojrzał przez celownik. Dyrokamel siedział za swoim biurkiem. Coś pisał. Zimokamel nie mógł wytrzymać. To było silniejsze od niego. Nagle się rozpłakał.
- Niee… jęknął poprzez łzy i opuścił karabin. Nie mógł wydobyć z siebie głosu. Poczuł pięść Jordana na swoim prawym policzku i osunął się na ziemię. Okulary mu gdzieś spadły, ale nie dbał o to.
- Pamiętaj – wrzasnął Jordan – Masz to zrobić! Teraz! I możesz strzelić tylko raz. W głowę. Jeżeli chybisz, jedna kulka w TWÓJ łeb wystarczy, żebyś zdechł.
Zimokamel podniósł się. Znowu chwycił karabin i wycelował w Dyrokamela. Nie wiedział co się dzieje. Wciąż nie strzelał.
- PO PROSTU ZRÓB TO! – krzyknął Anioł Drewna.
I to się stało. W ułamkach sekundy, najpierw Zimokamel nacisnął na spust i widział tą kulę lecącą w stronę Dyrokamela. Ale nie mógł już nic zrobić. Widział ją trafiająca w głowę Dyrokamela, mnóstwo krwi i to, jak Dyrokamel spada na ziemię. Nie mógł przestać płakać. Upadł na ziemię. Nie wiedział co się dzieje. Nie obchodziło go to. Nawet to, że Jordan go zaraz pewnie zabije. Usłyszał wybuch jakiejś bomby i zobaczył mnóstwo dymu. Po chwili poczuł jak go ktoś podnosi z ziemi. No tak – pomyślał Zimokamel – Jordan idzie go torturować. Ale już nic więcej nie pomyślał, bo stracił przytomność.
*
Zimokamel się obudził. Czuł jakby obudził się z jakiegoś bardzo długiego snu. Rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym był. Nigdy tu nie był. Czyżby Jordan chciał go trochę udobruchać, a potem z zimną krwią zabić? Teraz sobie już wszystko przypomniał. Usłyszał kroki. Już chciał sięgać po broń, ale zorientował się, że nie ma żadnej. Drzwi się otworzyły. To co zobaczył, wstrząsnęło nim na maxa. W drzwiach stał… Dyrokamel.
- CO??? – Zimokamel myślał, że śni. To nie miał sensu – przecież pan nie żyje – teraz sobie zdał sprawę, że to tylko sen, a w snach można robić co się chce. Wyszczerzył zęby. Pomyślał, że chętnie sobie polata. Ciekawe jak to jest. Więc wyskoczył z łóżka, ale zaraz spadł na ziemię, bo okazało się, ze nie umie latać.
- Nic ci nie jest? – zapytał Dyrokamel
- Zostaw mnie – odparł Zimokamel – Jesteś tylko złudzeniem…
- Nie, nie jestem…
- Przecież, ja cię zabiłem, a poza tym…
- NIE, nie zabiłeś mnie – przerwał mu Dyrokamel – Tak ci się tylko wydawało – spojrzeli po sobie – a teraz usiądź i porozmawiamy – wskazał mu łóżko. Zimokamel usiadł na nim.
- W-więc co ? – teraz Zimokamel miał mętlik w głowie. – Skoro pana nie zabiłem, to skąd ta krew?
Dyrokamel pokazał mu swoją rękę. Była na niej wielka rana. – Nie zabiłeś mnie. Trafiłeś tylko w rękę.
Zimokamel powoli zaczął rozumieć sens tych słów. W końcu wyszczerzył zęby. Dyrokamel zrobił to samo.
- Ja tylko udałem, że dostałem w głowę, bo… no bo… oni by cię wtedy zabili.
- Więc ta bomba to też pana sprawka? – zapytał z uśmiechem Zimokamel.
Dyrokamel pokiwał głową – no a potem zabrałem cię tu i czekałem jak się obudzisz.
- Właśnie, która godzina? – zapytał Zimokamel. Spojrzał na zegarek. Była 19:38.
- Wiem, że miałeś ciężki dzień, ale muszę ci jeszcze powiedzieć o dwóch ważnych rzeczach. Po pierwsze, pamiętaj, że ja jestem nieżywy… to znaczy dla Jordana. A właściwie dla wszystkich. Bo im dłużej oni myślą, że ja nie żyję, tym większą mamy przewagę. Nie daj po sobie poznać, że ja żyję, dobrze?
Zimokamel pokiwał głową i uniósł kciuk do góry.
- Po drugie, chyba wiem czym jest Unikatowa Kolekcja Pana Jordana!
- Taaa?? – zapytał Zimokamel z niedowierzaniem.
- Matka Jordana do mnie wczoraj przyszła. Opowiedziała mi trochę o nim. Mówiła, że jak był mały bardzo chciał zostać piosenkarzem. Ale po jego chorobie, jaką przeszedł w dzieciństwie, kompletnie stracił głos. To było dla niego wielką stratą. Dlatego musiał sobie ściągnąć wszystkie najlepsze wersje syntezatorów mowy… by mówić. Jak pewnie wiesz najpopularniejszym syntezatorem jest Ivona.
- Zimorambell! (Ivona’s Voice) – powiedział Zimokamel.
- Właśnie te wszystkie programy ma na swoim kompie. Jak się je skasuje… - pstryknął palcami – czar pryśnie. Wtedy będzie można go zabić. Bo… gdyby ktoś przed jego ‘pierwszą śmiercią’ skasował te programy, teraz by już nikt nie mógł go ożywić.
- No to na co czekamy? – powiedział Zimokamel dziarskim tonem – Gdyby jego mama nie była po pana stronie, nie mówiłaby tego panu. Po prostu chodźmy i je skasujmy.
- To nie takie proste – odrzekł Dyrokamel – i tu właśnie mam prośbę do ciebie. Chcę abyś ty się tam włamał i je skasował. Nigdy nie wiemy czy to nie jest pułapka. A tak to wejdziesz znienacka i po robocie. A ja niestety nie mogę się nigdzie pokazywać ;/ Naprawdę przykro mi… gdybym mógł to ja bym to zrobił.
- Spoko – odrzekł Zimokamel – Kiedy mam to zrobić?
- Ja ci napiszę kiedy, ok? Aha i jeszcze jedno… ja się muszę wynieść z tego domu, bo nigdy nie wiadomo czy pewnego dnia Jordan tu nie przyjdzie i czy nie będzie chciał się upewnić czy naprawdę jestem dead.
Zimokamel pokiwał głową. Dyrokamel wyjął z kieszeni okulary Zimokamela i dał mu je. Już Zimokamel prawie wychodził, gdy Dyrokamel poprosił go o ty by przeszli na ‘Ty’. Zimokamel się zgodził. Teraz miał o wiele lepszy humor niż jeszcze kilkanaście godzin temu:).
25 Czerwca 2009
Zimokamel od samego rana gadał z Dyrokamelem na GG:
ZIMOKAMEL
Dzisiaj mam to zrobić?
DYROKAMEL
Nie, nie dzisiaj… To by było podejrzane
ZIMOKAMEL
To mniej więcej kiedy?
DYROKAMEL
Na 99% nie w tym tygodniu… Gdzieś tak w poniedziałek lub wtorek.
ZIMOKAMEL
Ok. ;/
DYROKAMEL
Wiesz już kto przejmie moją funkcję na stanowisku dyrektora?
ZIMOKAMEL
DYROKAMEL
Harrison
ZIMOKAMEL
No to dobrze :D On jest w Kamelach, c’nie?
DYROKAMEL
Obawiam się, że… nie ;/
ZIMOKAMEL
Dlaczego?
DYROKAMEL
Wiesz który to Pavlos Number 2??
ZIMOKAMEL
Nom
DYROKAMEL
Słyszał podobno jak Harrison gada o tajnych planach Armii Światła. Wychodzi na to, że sk******* nas zdradził ;/
ZIMOKAMEL
O k****!! Ja nie idę do sql. Jeżeli to prawda, że Harrison nie jest po naszej stronie, to on z nas zrobi jakąś swoją armię ;/
DYROKAMEL
Nie!! Musisz iść. Nie mogą zobaczyć, że się boisz. Musisz iść do szkoły tak jakby nigdy nic. Na pewno będą próbowali przekabacić cię na ich stronę, ale ty się nie dasz, nie?
ZIMOKAMEL
Nieee… Ok. musze iść ;/nara ;*
Zimokamel poszedł do szkoły ‘jak gdyby nigdy nic’. Wiele się zmieniło. W szkole panowała tragiczna atmosfera. Oczywiście nowy dyrektor i kilku uczniów było tego dnia uśmiechniętych. Bitokamel powiedział mu, że widział dzisiaj Mirandę w szkole. Czyżby wróciła? Na trzeciej lekcji jakiś kutafoniec przyszedł po Zimokamela i oznajmił, że dyrektor chce z nim porozmawiać. Zimokamel wszedł do jego gabinetu, który kiedyś należał do tego prawdziwego Dyrokamela. Harrison powitał Zimokamela z uśmiechem na twarzy i poklepał po plecach jakby byli starymi, dobrymi przyjaciółmi. Do gabinetu po kilku minutach wszedł Anioł Drewna. Zapytał się Harrisona, czy może już przynieść swoje rzeczy. To by oznaczało – pomyślał Zimokamel – że reszta Tempestu też tu jest. A TO by oznaczało, że… ale dalszy ciąg zauważył już Harrison.
- Wezwałem cię tutaj – mówił do Zimokamela – bo mam dla ciebie propozycję – jego oczy mówiły, że to taka propozycja, która musi przyjąć – Jak widzisz – wskazał na Anioła Drewna – ten człowiek jeszcze kilka godzin temu nie mógł pokazać się nigdzie… a teraz, gdy już to zrobiłeś – (Anioł Drewna uniósł kciuk do Zimokamela, który wiedział, że mówią o morderstwie Dyrokamela. Uśmiechnął się do siebie, bo wiedział, że wie coś czego oni nie wiedzą.) – On jest wolnym człowiekiem. Tak samo jak każdy z nas…
- Myślałem, że jesteś w Kamelach – powiedział Zimokamel przez zęby.
- To jest właśnie to, co chcę ci powiedzieć. W tym mieście już nie ma szans dla Kamelów. Sam musisz przyznać, że stają się coraz słabsi… Tak jak mówiłem, na przykład Anioł Drewna… on już jest w tym mieście legalnie. Dlaczego? Bo teraz to my tu rządzimy! Nie ma tu już Kamelów… Więc, chciałbym, żebyś bardzo się nad tym zastanowił. Po jakiej chcesz być stronie? Po stronie Kamelów, którzy nie mają już szans? Czy po stronie naszej, tej, która ma większe szanse na przetrwanie?
Zimokamel nic nie odpowiedział. Miał Poker Face.
- Więc zastanów się, Zimek… Dyrektor już nie żyje… i niestety… nie zmienisz tego. Pomyśl! Masz 5 dni. – i poklepał go po ramieniu. Zimokamel nagle wstał.
- Nie jestem żaden Zimek! – krzyknął. Anioł Drewna i Harrison popatrzyli na niego zaskoczeni. – Jestem Zimokamel! – podszedł do drzwi, otworzył je. – I nie zmienicie tego. – wyszedł, pozostawiając ich z zaskoczonymi minami.
Jak wrócił do domu, od razu opowiedział to Dyrokamelowi to na GG.
DYROKAMEL
Bardzo dzielnie i honorowo się zachowałeś. Ale przy nich tak nie powinieneś. Moim zdaniem, powinieneś się zgodzić, na to by być po ich stronie.
ZIMOKAMEL
To znaczy, że…? Wyrzucasz mnie z Kamellsów.
DYROKAMEL
Nieee… po prostu rób, to co oni ci mówią. Mają rację, teraz oni tu rządzą. Ale nie martw się. Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Rozwalimy ich. A wiesz co? Zgadnij ilu agentów doszło do Kamelów dzisiaj :D
ZIMOKAMEL
-100?
DYROKAMEL
Trochę, więcej wiary Zimokamel. 1472 :D:D:D:D:D
ZIMOKAMEL
:D:D:D:D:D
I tak przez cały dzień gadali o sprawach Kamelów. Okazało się, że Robbie skasował wszystkie tajne dane Kamelów (Od razu po tym, go wypieprzyli na zbity pysk.), że Król Bitłąk przylatuje do Anglii w przyszłym tygodniu, i że banda Kartoflasów jest po stronie Jordana, a Śmieciarze po stronie Kamelów.
27 Czerwca 2009
Zimokamel przyszedł do szkoły z wielką niechęcią. Na lekcjach prawie w ogóle się nie odzywał, bo wiedział, że byle pretekst wystarczy dyrektorowi by go ukarać. Na lunchu stał sobie osamotniony pośrodku astroturfa. Patrzył na szkołę i z przykrością musiał stwierdzić, że nigdy nie widział czegoś, co by się tak bardzo zmieniło. Chociaż dzisiaj ludzie wyglądali na bardziej zadowolonych niż wczoraj. Czyżby Harrison namówił część z nich do przejścia na złą stronę? A on sam wciąż nie wiedział co mu powiedzieć. Czy ma przejść na stronę Jordana, czy pozostać w Kamelsach? Oczywiście nie było mowy by kiedykolwiek przeszedł na stronę Jordana, wolałby umrzeć niż to zrobić, ale co ma powiedzieć Harrisonowi? Ledwo co o tym pomyślał, poczuł czyjąś rękę na swoim ramieniu. Był to Harrison.
- I jak? – zapytał – Zdecydowałeś po której chcesz być stronie?
- Mówił pan, że mam kilka dni.
- No tak, oczywiście – uśmiechnął się do Zimokamela i odszedł. Zimokamel patrzył za nim. Nie mógł sobie wyobrazić, że ktoś taki jak on rządzi tym miastem. A gdyby tak stąd uciec? Przez jego głowę przez chwilę przemknęła ta myśl. Ale nie mogę zostawić Kamelów… nie będę zdrajcą… Ale przysiągł sobie, że jeśli dojdzie do tej ostatecznej walki z Jordanem, a kiedyś musi, i ją wygra to ucieknie z tego miasta raz na zawsze. Teraz zobaczył Harrisona i Pavlosa Number 2 chodzących po polach. Dobrze, że mamy przynajmniej jednego szpiega w tej szkole – pomyślał sobie Zimokamel – ale jak było z Harrisonem? Dyrokamel tak mu wierzył a okazało się, że jest zwykłym zdrajcą. Tak samo może być z tym Pavlosem…
Zimokamel jak wrócił do domu to wszedł sobie na wupe. Zainteresował go tytuł pewnego artykułu; ‘Ranking 25 najbardziej poszukiwanych ludzi na świecie’. Kliknął na niego. W rankingu podane był imię i nazwisko albo pseudonim poszukiwanego a w nawiasie kim jest lub do jakiej organizacji należy. Oto jak wyglądał ranking:
25. Mahmood Zakim (Arab.المتناسق , المرتب) (terrorysta)
24. Pani Polka (Kiedyś była w Kamelach, ale należała także do Armii Światła
23. Ahmed Hamid (terrorysta)
22. Abdul Hadi El-Ghazali (terrorysta)
21. Khalid Shuquayri (terrorysta)
20. Kalesonymojejżony (Czarne Kotasy)
19. Gaylord (Armia Światła)
18. Ormag (Czarne Kotasy)
17. Aarpol (Czarne Kotasy, 3. Lider)
16. Osama Bin Laden (terrorysta)
15. Maison (Czarne Kotasy, wicelider)
14. Blackie (Czarne Kotasy, Lider)
13. Soulcather (Armia Światła, 6. Lider)
12. Gama Nasser (terrorysta)
11. Stanson (Armia Światła 5.Lider)
10. Harrison (Armia Światła)
9. de Torque (Armia Światła, 4. Lider)
8. Miranda (Tempest)
7. Lame (Armia Światła, 3. Lider)
6. Scoorviel (Czarne Kotasy)
5. Orgasmatron (Armia Światła)
4. Angel Of Fish (Tempest)
3. Zebra Head (Armia Światła, wicelider)
2. Angel Of Wood (Tempest)
1. Jordan (Armia Światła, Lider)
29 Czerwca 2009
Gdy rano Zimokamel był już przy szkole, zobaczył Ridleya i Harrisona stojących na polu. Wyraźnie można było zobaczyć, że się kłócą. Gdyby to ON był na miejscu Ridleya, zaraz po tej kłótni zacząłby się pakować i uciekać, gdzie Armia Światła by go nie znalazła. Jak dotąd Ridley był jedyną osobą, która się postawiła Harrisonowi. Każdy uczeń w tej szkole, który był po stronie Kamelów chciał by Ridley został dyrektorem zamiast Harrisona. Niestety Ridley nie miał wielkiego poparcia, bo inni nauczyciele bali się w ogóle odezwać, a co dopiero stawić się przeciwko Harrisonowi. Zimokamel całe przerwy przesiadywał na trawie, czekając w milczeniu na dzwonek. Chciał w końcu działać; musiał kiedyś przecież wykasować tą Unikatową Kolekcję Pana Jordana. Miał zamiar przyjść do domu i od razu napisać do Dyrokamela, że chce to dzisiaj zrobić, jednak Dyrokamel był szybszy. Napisał mu na GG adres domu Jordana – 27 Oak Street i że ma iść dzisiaj około 23:00.
ZIMOKAMEL
A co mam wziąć? Na wypadek jakby jego rodzice się obudzili…
DYROKAMEL
O siema nareszcie jesteś :D Weź to co się przyda do otworzenia drzwi albo rozwalenia okna. A jak jego rodzice się obudzą, to pamiętaj co cię uczyłem… :)
ZIMOKAMEL
Technika Dead?
(Technika Dead polega na tym, że staję się naprzeciwko przeciwnika, wskazuje się na niego i mówi ‘Dead’. Podobnie jak kiedyś Technika You Are Dead, tylko tym razem są większe szanse, że przeciwnik zginie. Im słabszy przeciwnik, tym większa szansa na zabicie go. Dyrokamel dba, by Zimokamel szkolił ją, bo coś takiego zdarza się rzadko.)
DYROKAMEL
ZIMOKAMEL
Ok spoko. A jak myślisz, Jordan tam cały czas mieszka?
DYROKAMEL
No co ty? ;o Po pierwsze jego rodzice się go wyrzekli, a po drugie on pewnie woli nocować ze ‘swoimi’ czyli Tempestem i innymi ;/.
ZIMOKAMEL
Ahaaa… Antek? ( Prawdziwe imię Dyrokamela)
DYROKAMEL
No?
ZIMOKAMEL
Gdzie ty teraz jesteś?
DYROKAMEL
Tego nie mogę ci powiedzieć… No wiesz… na wypadek gdyby ta rozmowa wpadła w ręce Jordana albo kogoś innego.
Czas wlókł się nieubłaganie. Zimokamel nie miał co ze sobą zrobić. W końcu ‘jakoś’ minął ten czas i była 22:50. Dyrokamel życzył mu szczęścia przez GG, a potem Zimokamel wyszedł z pokoju. Po drodze do wyjścia wziął jeszcze spinkę do włosów swojej mamy i wymknął się z domu. Teraz jak tak szedł ulicą, zdał sobie sprawę, że Jordan mieszkał tylko dwie ulice dalej. Miał jego Kolekcję na wyciągnięcie ręki, a nie był tego świadom. Kiedy w końcu stanął przed byłym domem Jordana, zobaczył, że światło w salonie się pali, a to oznaczało, że jego rodzice nie śpią. To dobrze, pomyślał, łatwiej będzie się dostać do pokoju Jordana. Dyrokamel mówił, że Jordan miał okna na tył domu, więc Zimokamel musi się dostać do ogródka. To było dziecinnie proste zadanie. Wystarczyło przejść przez tunel obok domu i już był w ogródku. U Zimokamela w domu też tak jest. Stanął przed tyłem domu i spojrzał w górę. Światła na piętrze były pogaszone. Teraz musiał wejść po ścianie na górę, ale to też było bardzo łatwe. Niektóre cegły były jakby trochę wysunięte ze ściany. Dzięki temu Zimokamel mógł się spokojnie po nich wspiąć. Gdy dotarł do okna okazało się, że jest uchylone. Otworzył je bardziej i już był w pokoju Jordana. Podszedł do zamkniętych drzwi. Z dołu można było usłyszeć głosy jego rodziców i telewizor. Jak dotąd ta cała ‘misja’ to był pikuś. Rozejrzał się po pokoju. Naprzeciw niego było okno, którym chwilę temu wszedł, a przy nim po lewej stronie biurko z komputerem. Po prawej było wielkie łóżko i szafa. Podszedł do biurka i włączył komputer. Po dwóch minutach, wreszcie się włączył. Teraz zaczął szukać Ivony. Niestety Jordan dobrze go ukrył; nie było skrótu na pulpicie, ani nie można go było znaleźć we Wszystkich Programach. Dopiero w Panelu Sterowania go znalazł. Nacisnął na napis SYNTEZATOR MOWY IVONA, USUŃ. Nacisnął OK, ale pojawiło się okienko z napisem OPERACJA NIE POWIODŁA SIĘ. Zimokamelowi mocniej zabiło serce. Spróbował jeszcze raz i jeszcze raz ale nic to nie dało. Wyszło na to, że nie pozostało nic innego niż sformatować dysk. Ale nagle na stosiku z płytami zobaczył jedną z wielkim czerwonym napisem TROJAN. Włożył płytę. Wyglądało to jak instalowanie jakiegoś programu. Gdy ukazał się napis INSTALACJA TROJANA SIĘ POWIODŁA, ALE BY DZIAŁAŁ POPRAWNIE MUSISZ WYJĄĆ PŁYTĘ I ZRESTARTOWAĆ KOMPUTER. BY TAK ZROBIĆ, NACIŚNIJ OK, wyjął płytę i zrestartował komputer. Nagle monitor zgasł, a jak potem Zimokamel próbował włączyć komputer nic to nie dało. A więc misja wykonana! - Pomyślał Zimokamel. Jednak nagle usłyszał krok; ktoś wchodził po schodach. Ledwo co zdążył wskoczyć pod łóżko, drzwi się otworzyły i weszła mama Jordana. Rozejrzała się po pokoju, po czym położyła się na łóżko. CO??? – pomyślał Zimokamel – To łóżko Jordana babo! Ty tu nie śpisz.
Musiał czekać do rana, bo nie mógł ryzykować wychodzenia spod łóżka w czasie gdy ktoś na nim śpi. Ale chciał czy nie chciał, mama Jordana zasnęła, a on sam był w sytuacji bez wyjścia.
30 Czerwca 2009
Zimokamel obudził się około ósmej. Dopiero po kilku minutach zdał sobie sprawę gdzie jest. Na szczęście mama Jordana już wcześniej wstała, a on miał drogę wolną. Wyszedł spod łóżka i wyskoczył przez okno. Popędził do domu, wziął plecak i pobiegł do szkoły. Okazało się, że Harrison zrobił niespodziewany apel. Więc o 9:35 cała szkoła zebrała się na sali.
- Mam dla was smutną wiadomość – zaczął Harrison, gdy już wszyscy usiedli. Jednak nie wyglądał jakby ta ‘smutna wiadomość’ go choć trochę zasmuciła. – Może niektórzy z was wiedzą, ale zapewne niektórzy nie. Otóż Mr. Ridley został tej nocy brutalnie zamordowany. Jego ciało znaleziono koło Sainsburysa. – Po tych słowach, dziewczyny zaczęły piszczeć, chłopaki wrzeszczeć, a nie zaliczające się do żadnych z tych dwóch grup cioty z siódmego roku z Nikodemem na czele wyjęły swe karty i zaczęły się nimi wymieniać. Zimokamel dobrze wiedział, że stał za tym Harrison lub któryś z jego kolegów. Ich spojrzenia się teraz spotkały. Zimokamel spojrzał na Harrisona z nienawiścią, a ten bezczelnie wyszczerzył do niego zęby. Gdy już uczniowie się uspokoili, dyrektor mówił dalej.
- Chciałem tylko żebyście wiedzieli – powiedział niewinnym tonem – Druga sprawa to coś, co wspólnie z naszym wicedyrektorem wymyśliliśmy– wskazał na Szarego Dziada, który kiwnął ręką – Konkretnie jest to sprawa, dzięki której zwiększy się bezpieczeństwo oraz więzi pomiędzy nami. Ja i mój pomocnik, czyli wicedyrektor, będziemy jeździć do waszych domów, by skontrolować wasze pokoje. Będziemy patrzeć jakie rzeczy przechowujecie w swoich pokojach oraz z kim korespondujecie. Zaraz po apelu zaczniemy. Mam tu listę uczniów, których będę po kolei odwiedzał. Oczywiście kolejność jest jak najbardziej przypadkowa – spojrzał na listę – Pierwszą osobą jest… Przemysław Szynalski z roku ósmego.
Zimokamel przestał natychmiast rozmyślać o Ridleyu. To paranoja! – pomyślał – jak zobaczą moje rozmowy z Dyrokamelem… to będzie po prostu tragedia! Musiał być tam przed Harrisonem. Musiał się przedostać pod drzwi na stołówkę. Po pięciu minutach w końcu mu się udało. Jakoś otworzył drzwi na dwór i wybiegł. Obiegł południową część szkoły i wbiegł w północną część, koło Języków. Wybiegł znowu na tyły szkoły, gdzie był wielki trawnik i ławki. Przeskoczył przez płot i już był w czyimś ogródku. Muszę być tam przed nim! – powtarzał sobie w myślach. Przecież on już mógł jechać. A Zimokamel biegł i biegł i nie zwracał uwagi na nic. Przed ulicą się nawet nie zatrzymał, co mogło się skończyć dla niego tragicznie, bo wybiegł przed rozpędzonego TIRa. Nawet się nie zatrzymał, gdy dobiegł do rzeki; po prostu wskoczył do niej i zaczął płynąć na drugi brzeg. Już biegł przez pola, koło Tesco, przez Branston… wpadł do domu i popędził na górę, do swojego pokoju. Nie zwracał uwagi na głos zdziwionej mamy, która już do niego szła po schodach, ale ktoś właśnie zadzwonił do drzwi. Zimokamelowi serce podskoczyło do gardła. WŁĄCZAJ SIĘ! – wrzasnął na komputer i kopnął go. Z dołu usłyszał głos Harrisona. Najwyraźniej gadał z jego mamą. Jak to dobrze, że nie jest dobra w angielskim – pomyślał Zimokamel – może go jeszcze chwilę zatrzyma. Włączył GG, wszedł w archiwum i skasował je całe. Teraz nie było dowodów na istnienie Dyrokamela. Zimokamel miał już wrzasnąć z radości. Ale słyszał już Harrisona wchodzącego na górę. Zamknął już nie istniejące archiwum, otworzył okno i wyskoczył przez nie. Z radością stwierdził, że lepiej wylądował niż dziś rano. Wybiegł z ogródka i z powrotem do szkoły. Przed domem zaparkowany był czarny Chrysler Harrisona. Nie obchodziło go, co teraz działo się w jego pokoju. Więcej nie mógł zrobić. Wrócił do szkoły tą samą droga, w bardzo podobnym tempie. Wziął plecak ze stołówki i pobiegł na matmę. Powiedział nauczycielowi, że szukał plecaka, ale on tylko mrugnął i uśmiechnął się do niego i kazał mu usiąść. Czarna się zapytała gdzie był, ale Zimokamel nie mógł odzyskać głosu przez 20 minut. Dopiero pod koniec lekcji jej wszystko opowiedział. Na lunchu Harrison chodził po polach wyraźnie niezadowolony. Zimokamel nie mógł się powstrzymać.
- Proszę pana, jak wypadłem na kontroli?
- Dobrze – odrzekł z grymasem Harrison i gdzieś odszedł.
*
DYROKAMEL
K**** jesteś!!!!!!! Wiesz jak się denerwowałem???
Zimokamel wszystko mu wytłumaczył, zaczynając na swojej wczorajszej misji, śmierci Ridleya i kończąc na kasowaniu archiwum.
DYROKAMEL
Niee no… nieźle! Ale z tym archiwum to ja p*******. Ja bym się załamał, jakbym tak biegł. Następnym razem kasuj :D.
Zimokamelowi nikt nie musiał tego mówić. Był tak zmęczony, że zasnął z głową na klawiaturze.
1 Lipca 2009
Już podjął decyzję. Zrobi tak jak mu mówił Dyrokamel. Tak więc z samego rana wszedł do biura Harrisona. Ten się go zapytał:
- A więc, czy podjąłeś decyzję?
Zimokamel pokiwał głową.
- Jaka ona jest?
- Uznałem – odpowiedział powoli Zimokamel – że… zostanę członkiem Armii Światła.
- Tak! – Harrison się rozpromienił i klasnął w dłonie – Więc oficjalnie, ZIMEK, jesteś członkiem Armii Światła. Jeszcze podpisz tu – wskazał mu kartkę, która przypominała jakby umowę.
Zimokamel ją podpisał. Oddał ją Harrisonowi.
- Noo pięknie – powiedział wyraźnie zadowolony dyrektor – Dobry wybór chłopie – poklepał go po plecach – No widzisz? Jesteśmy coraz silniejsi. Wczoraj wieczorem nabyliśmy, podkreślam Z KAMELÓW, jednego agenta.
- Kim on jest? – zapytał obojętnie Zimek.
- Robert Jarvie – odrzekł Harrison.
Na przerwie Anioł Drewna, zdjął logo szkoły z budynku i powiesił herb Armii Światła. Były na nim żółto-czarne paski. Po południu Anioł Ryby i Miranda wieszali w klasach plakaty z wizerunkiem Tempestu. Potem Zimek widział Czarną Witokamela i Bitokamela w biurze Harrisona. Oni też podpisywali umowę tak jak on parę godzin temu. Gdy wrócił do domu zapytał się przez GG Dyrokamela co dalej. Dyrokamel powiedział, że razem z innymi członkami Kamelów tworzy plan na Jordana, ale więcej nic nie może powiedzieć.
2 Lipca 2009
Dyrokamel napisał Zimkowi o tym, że Król Bitłąk szczęśliwie doleciał do Anglii. I że teraz będzie on mógł pomóc mu i innym Kamelom w zrealizowaniu jego planu. Zimek go wypytywał o co w nim chodzi, ale Dyrokamel nie chciał powiedzieć. Nie chciał by ktoś inny się dowiedział. Zimek nie mógł nic na to poradzić. Tak samo jak na to, że coraz więcej ludzi ginęło z rąk Anioła Drewna, Jordana, Harrisona albo takich jak Orgasmatrona, Zebra Head’a, de Torque’a albo Stansona. W KamelTV mówili, że ci ostatni mogli być tacy groźni jak Jordan albo Anioł Drewna. Zimek nie wiedział jak Zebra Head albo de Torque wyglądają, ale gdy dziś rano mieli wyjechać na kręgle, okazało się, że z nimi pojedzie również Orgasmatron. Okazał się nim… Gayman. Czyli ten co 103 dni temu pobił Zimka. Zimek do tej pory miał jeszcze ślad. Gdy popatrzyli na siebie, Gayman uśmiechnął się szyderczo i uderzył pięścią w otwartą dłoń. Ale gdy Harrison kazał Orgasmatronowi zapoznać się z Zimkiem, ten podał mu rękę i poklepał po plecach. Kiedy już wyjeżdżali z miasta, autokar się zatrzymał, a wszedł do niego jakiś umięśniony facet z tatuażem na klatce piersiowej, które przedstawiało logo Armii Światła. Każdy członek Armii Światła taki miał, więc Zimek i jego przyjaciele nie musieli się martwić.(Podobno ci, co byli w Czarnych Kotasach też mieli tatuaże na piersi, ale przedstawiające ich logo.) Jednak rudy Jacuś i Forgimer Latinos nie mieli. Więc ten facet podniósł ich za koszulki i wyniósł z autokaru. Latinos miał łzy w oczach, gdy wnosił ich do jakiejś obory. Harrison później wytłumaczył Zimkowi, że to jest dla bezpieczeństwa miasta i że przy każdym wyjeździe z miasta jest przynajmniej jedna osoba kontrolująca. To znaczyło, że nikt z poza Armii Światła albo Czarnych Kotasów nie mógł się tu dostać albo wydostać.
Gdy wracali, Zimek zobaczył ciała Latinosa i rudego Jacusia, leżące przy oborze, w której parę godzin temu byli. Zimek ostrzegł Dyrokamela, żeby był ostrożny, bo do tego miasta się nie można dostać. Ale Dyrokamel powiedział mu, że przy wschodnim wjeździe mają swojego agenta, który jest szpiegiem w Czarnych Kotasach. Więc oznaczało to, że Kamellsi mogą sobie wjeżdżać i wyjeżdżać z miasta, kiedy tylko chcą. Przez kolejne dni, Dyrokamel, Król Bitłąk i inni pracowali nad planem, o którym Zimek dotąd nic nie wiedział. Pewnego wieczoru (13 Lipca) Dyrokamel w końcu powiedział mu, że wszystkie sześć koncepcji planu nie wypaliły więc będą musieli jutro improwizować. Tylko jeżeli chcą wykończyć w końcu Jordana, muszą go tam jakoś sprowadzić. W końcu wymyślili, że Dyrokamel i reszta pojawią się na polach, gotowi do walki, a Zimek pobiegnie do Harrisona i powie, by wezwał Jordana, bo jest atak na szkołę.
ZIMEK
Ale przecież oni myślą, że nie żyjesz… - skapnął się Zimek.
DYROKAMEL
Ale przecież ja, Bitłąk i inni będą mieli maski
ZIMEK
Ahaaaaaa ;/ Co za down ze mnie
Cały ten plan wyglądał na bardzo naciągany, ale jeżeli nawet Dyrokamel nie zdołał wymyślić nic lepszego przez 2 tygodnie…
DYROKAMEL
Tylko proszę cię, Zimek! Bądź wiarygodny! Nie daj się poznać Harrisonowi kim naprawdę jesteś. Bo naprawdę nie chcę byś zginął przed tą walką.
ZIMEK
No właśnie… ale jak będę mógł walczyć dla nas, Kamelów, skoro Harrison myśli, że ma mnie po swojej stronie?
DYROKAMEL
I tak się wszyscy wymieszają w czasie walki. Mówię ci, Harrison nawet potem nie zauważy dla kogo walczysz.
Zimek był tak podniecony, że chciał już teraz walczyć, ale musiał jeszcze czekać około 10 godzin.
14 Lipca 2009
Zimek był już na polu walki. Miał miecz i walczył nim. Jednak nagle go upuścił, a wokół niego stanęli Harrison, Jordan, Anioł Drewna i Anioł Ryby. Celowali w niego swoimi mieczami.
- Trzeba było wcześniej pomyśleć dla kogo chcesz walczyć – powiedział Harrison z szyderczym uśmiechem.
Nagle wszystkie cztery wbiły mu się w brzuch i plecy. Wrzeszczał jak opętany. Był to tak niesamowity ból, że czuł jak oczy wyłażą mu z orbit.
Obudził się. Był cały zlany potem. No nie - pomyślał - to już trzeci tej nocy. Już po raz trzeci śniła mu się bitwa, która miała rozpocząć się za 5 godzin. A każdy sen kończył się jego śmiercią. Otarł czoło. Nie mógł już dalej spać. Włączył komputer i GG. Na liście kontaktów tylko jedna osoba była dostępna.
ZIMEK
A ty co nie śpisz ?? ;o
DYROKAMEL
A TY?? :P
ZIMEK
Nie mogę spać ;/
DYROKAMEL
Ja też. Poza tym jeszcze wszystko planujemy :D
ZIMEK
To może teraz w końcu powiesz mi, gdzie jesteście… i tak za kilka godzin TO się zacznie, więc już nam chyba nie zależy czy ktoś przeczyta tą rozmowę, nie?
DYROKAMEL
No jasne :P Jesteśmy w domu Jordana
ZIMEK
CO???? JAK TO W DOMU JORDANA?? A JEGO RODZICE??
DYROKAMEL
Wyjechali na wakacje trzy dni temu
ZIMEK
Aha :) A kto jest jeszcze z tobą tam jest?
DYROKAMEL
Bitłąk, Pavlos No. 2, Książę Wowtek, Książę Alan, Żołnierz Dimon i inni
ZIMEK
A ten Wowtek, Alan i Dimon to ci co uczestniczyli w śnieżnej walce?
DYROKAMEL
Tak
ZIMEK
Ok, to ja do was idę :D
I po pięciu minutach tam był. Przeszedł przez tunel przy domu i wszedł do ogródka.
- Ooo patrzcie kogo tu mamy – zawołał Król Bitłąk z uśmiechem na widok Zimka – Jak tam samopoczucie? – zapytał się go i podali sobie ręce.
- Może być – odpowiedział Zimek. Popatrzył po całym ogrodzie. Byli tam inni Kamellsi. Niektórzy trzymali laptopy i coś szybko pisali a inni rozmawiali. Atmosfera była jak przed jakimś długo wyczekiwanym przyjęciem, a nie jak przed bitwą, w której każdy z nich mógł ponieść drastyczną śmierć.
- Hej, tutaj! – zawołał do Zimka ktoś z okna pokoju Jordana. Był to Dyrokamel. Zimek wszedł po nierówno ułożonych cegłach w ścianie, tak samo jak ponad 2 tygodnie temu. Wskoczył przez okno do pokoju. Nic się tu nie zmieniło od 15 dni. Dyrokamel podszedł do Zimka i uścisnęli się tak jak dwaj dobrzy przyjaciele.(Albo jak kiedyś modem z tatusiem, tylko że Dyrokamel i Zimek nie zrobili tego tak gejowsko) Po przywitaniu Dyrokamel usiadł na łóżku Jordana, z laptopem na kolanach i zaczął coś w nim robić.
- Mówiłeś, że planujecie atak – rzekł Zimek, patrząc jak Dyrokamel pobija rekord Internetu w Snake’a.
- Tamci na dole to robią – odrzekł obojętnie Dyrokamel, skoncentrowany na grze. Zimek podszedł do okna.
- Więc tylko tylu Kamellsów będzie walczyć przeciwko całej Armii Światła, tak? – zapytał Zimek spodziewając się odpowiedzi ‘nie’. Dyrokamel zamknął laptopa i również podszedł do okna.
- Niee – odpowiedział stanowczo – to nawet nie jest 0.7147 % tych co będzie walczyć.
Zimek spojrzał na Pavlosa No. 2 gadającego z Bitłąkiem. Zawsze miał podejrzenia co do niego.
- Wierzysz mu? – zapytał się Dyrokamela, wskazując na Pavlosa.
- Noo wiesz… on jest jednym z najlepszych Kamelów, więc… zapomnij o moich podejrzeniach co do niego… myliłem się… a właściwie czemu pytasz?
- Niic.. tak se… a czym będziecie walczyć? – zapytał chcąc zmienić temat.
- Gunami i Swordami, nigdy nie wiadomo czym może walczyć wróg.
Zimek zdał sobie sprawę, że to on będzie właśnie takim wrogiem dla Kamelów. Po godzinie w domu Jordana, Zimek miał trochę lepszy humor niż wcześniej, ale walka i tak zbliżała się nieuchronnie. Była 5:23, co oznaczało, że mają mniej niż 4 godziny.
- A tak właściwie, to gdzie ty się ukrywałeś przez cały ten czas? – zapytał Zimek.
- Tutaj – odrzekł krótko Dyrokamel.
- Jak to ‘tutaj’?
- No normalnie… tu w tym domu
- Alee… Rodzice Jordana cię nie zauważyli? – zapytał Zimek tonem jakby usiłował wytłumaczyć coś jakiemuś niedorozwiniętemu dzieciakowi, na przykład Nikodemowi.
- Noo jeżeli siedzi się pod podłogą – odrzekł Dyrokamel, po czym przyklęknął przy łóżku, wszedł pod nie i otworzył klapę w podłodze. Gestem ręki przywołał Zimka. W miejscu, gdzie 15 dni temu leżał Zimek, bojący się wyjść spod łóżka, była teraz dziura, a pod nią miejsce dla jednej osoby i laptopa.
- I ty tu siedziałeś przez cały czas?? – zapytał Zimek
- Nie przez cały czas; gdy wychodzili do pracy ja też sobie wychodziłem.
- I to była twoja jedyna kryjówka?
- Tak
- To znaczy, że musiałeś tu być jak sobie ‘nocowałem’ pod tym łóżkiem, kiedy niszczyłem kolekcję! – powiedział Zimek.
Dyrokamel pokiwał głową.
- Mogłeś się chociaż odezwać;/ - rzekł Zimek
- Ja nawet wtedy nie wiedziałem, że tu byłeś…
W końcu nadeszła 7:30 i każdy musiał się zbierać. Zimek pożegnał się ze wszystkimi, bo wiedział, że to mógł być jego ostatni raz, gdy ich widzi. Odszedł do domu, by się przebrać w mundurek szkolny a Kamellsi z bronią zaczęli iść na pole, które było za krzakami, które były za astroturfem, więc Harrison ich nie widział. Mieli tam na nich czekać inni Kamellsi. Kiedy tak Zimek szedł do szkoły, zdał sobie sprawę, że wolałby jednak siedzieć wciąż przy kompie wczoraj wieczorem niż walczyć.
Gdy już dochodził do szkoły, starał się wypełnić swoją rolę, jak najbardziej naturalnie. Rozglądał się jak gdyby nigdy nic. Popatrzył przez chwilę na pola, zobaczył jakąś postać na polu należącym do Pauletów (a był to Dyrokamel w masce) i pobiegł szybko do gabinetu Harrisona. Nawet nie zapukał tylko natychmiast wbiegł.
- Dyrektorze, dyrektorze! – wydzierał się, nie zwracając uwagi na Jordana, który siedział obok Harrisona. – Musi pan to zobaczyć! Tam na polach!
- Spokojnie, spokojnie, Zimek – odrzekł Harrison, przerywając swoją rozmowę z Jordanem – Usiądź i wytłumacz mi o co chodzi.
- Tam ktoś jest! Na polach. Podejrzewam, że należy do Kam… AAAAAAA! – krzyknął Zimek, zakrywając usta dłońmi i patrząc się na Pauletowskie pola. Pozostała dwójka, która siedziała w gabinecie też tam spojrzała. Harrison bez słowa wyszedł na zewnątrz, a Zimek i Jordan zostali sami w gabinecie. Jordan go obserwował. Wrócił Harrison;
- OK – powiedział, wyraźnie przejęty – Jordan, ty zwołaj wszystkich na salę, a ty Zimek chodź ze mną – Harrison zabrał go do Chapela. Na środku podłogi okazało się że jest klapa, którą Harrison otworzył. Teraz to nawet Zimka by nie zdziwiło jakby we włosach Nikodema była jakaś klapa. Pod klapą były schody, które znikały gdzieś głęboko. Dyrektor kazał Zimkowi wejść za nim. Schodzili schodami w dół ze dwie minuty, gdy w końcu zeszli na płaską posadzkę.
- Gdzie jesteśmy? – zapytał Zimek
- Jest to tajne wyjście ze szkoły – odpowiedział Harrison – Ale my tu nie jesteśmy po to, by uciekać, tylko po to by zabrać broń - Harrison otworzył jakieś drzwi a za nimi były porozrzucane po całej podłodze miecze, łuki, pistolety i coś co wyglądało jak różdżki. Wzięli po kilka sztuk i zaczęli wracać. Gdy wyszli z tajnego wyjścia ze szkoły, w chapellsie czekał już na nich Anioł Drewna. Harrison kazał mu wziąć jak najwięcej się da, by wystarczyło dla całej szkoły. W sali zaczęli już się pojawiać uczniowie. Po chwili była już chyba cała szkoła. Harrison powiedział to krótko:
- Ci, co chcą walczyć, do Chapela po broń i wyjść na zewnątrz, a ci co nie chcą, zostać tu. -Wyszli wszyscy oprócz ciotmenów z 7 klasy (Kranium jednak poszedł walczyć) i usiedli na scenie, by pograć sobie w Yu-Gi-Oh. Hubert już rozdawał karty, gdy Harrison szepnął do Jordana – spal im to gówno – jednak Zimek nie wiedział co stało się z Hubertem, jego kolegami i ich kartami, bo już wyszedł. Zaczął iść przez asfalt przy szkole, by potem przejść przez bramę i w końcu wkroczył na trawę. Teraz jedyną rzeczą, o której marzył, było dostanie się do kibla, bo nie mógł wytrzymać tego napięcia. Armia Światła ustawiała się w rzędach od strony Suttona, a Kamellsi od strony Pauleta. Każdy z nich miał maskę. Już widział tą prawdziwą Armię Światła i Czarnych Kotasów, idących na pole bitwy. Ci najlepsi, czyli NIE uczniowie też mieli maski albo dopiero je zakładali. Zobaczył Tempest. Anioł Drewna i Anioł Ryby w przeciwności do Mirandy nie mieli masek. Miranda zaś miała i maskę i kaptur i była jako jedyna koniu. Zobaczył Zebra Heada. Nie wiedział jak naprawdę wygląda Zebra Head, ale wiedział który to, bo miał wielką maskę z wizerunkiem zebry. Zobaczył też Orgasmatrona. Najprawdopobniej niedaleko byli też de Torque, Scoorviel, Stanson, Blackie albo inni ale nie wiedział kim są, więc nie mógł być pewny. Jednak zaraz przyszedł Harrison i przedstawił Zimkowi de Torque’a i Scoorviela. Obydwoje mieli maski. W piątkę z Jordanem ustawili się w dwunastym rzędzie, tuż przed Tempestem. Zimokamel rozejrzał się; zarówno Armia Światła jak i Kamellsi wyglądali bardzo groźnie i w tej bitwie naprawdę były chyba porównywalne szanse. Zimek miał w kieszeni to coś, co przypominało różdżkę, w drugiej guna a w ręku miecz.
Kamellsi zaczęli biec w ich stronę. Zimek nie mógł dostrzec Dyrokamela, bo w Armii Kamelów było chyba z milion wojowników. Gdy zaczął biec razem z Armią Światła zobaczył, że białe chmury stały się szare i zaczął padać deszcz, a wszystko wskazywało, że będzie również burza. Ale nie mógł myśleć o pogodzie, bo właśnie zaczęła się Wielka Bitwa. Pierwsze rzędy obydwu stron już się prawie zrównały. Jeszcze tylko 5 sekund…4….3…2….1 i się zaczęło. Już były pierwsze ofiary. Jakiś zamaskowany Kamel dostał w serce mieczem. To oznaczało, że wygrywali, a właściwie, że Armia Światła wygrywała. Już sam nie wiedział. Przecież nie będzie zabijał Kamelów!
Po tej szaleńczej myśli, odwrócił się i trafił w pierwszego lepszego wojownika. Nie wiedział po której był on stronie, bo był to uczeń Suttona, a przecież mógł tak jak Zimek, Bitor, Witoś i inni też w czasie bitwy przejść na stronę Kamelów. Na szczęście go nie zabił, ale jak zobaczył, że zaczyna walczyć z Kamelem, od razu tego pożałował. Został przez kogoś wypchnięty na bok, koło astroturfa. Tam również stali Bitor, Witoś i Czarna. Harrison najwyraźniej obserwował uczniów swojej szkoły, a w szczególności Zimka by zobaczyć dla kogo walczą. Czarna, Bitor i Witoś rzucili się w wir walki. Zimek patrzył jak Harrison walczy z jakimś zamaskowanym Kamelem. Walczyli na miecze, ale najwidoczniej obydwoje pomyśleli o pistoletach, które mieli, ale Kamel był szybszy i od razu strzelił do Harrisona, który upadł na ziemię i więcej się nie poruszył. Mordercy Harrisona nagle spadła maska i ukazała się jego twarz. Był to Król Bitłąk. Gdy przebiegał obok Zimka mrugnął do niego. Zimek również rzucił się do walki. Większości pospadały maski, tak samo jak bronie. Na ziemi było pełno różdżek, mieczy i gunów. Gdzieś tam daleko, Anioł Ryby próbował się bronić przed Witosiem, który strzelał w niego laserem z ródżki. Anioł Ryby stał z rozkrzyżowanymi rękami na tle ciemnego nieba. Do Witosia dołączył Dyrokamel, już bez maski. Na jego widok Witoś prawie wypuścił różdżkę z ręki.
- NIE CZAS NA WYTŁUMACZENIA! TRZYMAJ JĄ MOCNO! – ryknął Dyrokamel.
Anioł Ryby cały czas się uśmiechał, ale w końcu jego uśmiech zszedł mu z twarzy, gdy Witoś zadał ostatni cios. Anioł Ryby zaczął się rozdzielać (?) na… żywe ryby. Po prostu jego ciało zniknęło a w jego miejscu pojawiły się ryby. Dyrokamel i Witoś odbiegli i walczyli dalej; nie mieli czasu na upewnienie się, że ich przeciwnik nie żyje. Armia Światła teraz się skapnęła, że Zimek i niektórzy inni uczniowie walczą po stronie Kamelów, więc już ich nie oszczędzali. Zimek został wywalony przez kogoś z pola bitwy. Z ziemi patrzył na kolejne wydarzenia. Deszcz lał, pioruny waliły, ale najwidoczniej nikogo to nie obchodziło. Patrzył na de Torque’a który z dziecinną łatwością ścinał głowy swoich przeciwników. Tak jak Zebra Head. Biegał po polu bitwy jakby codziennie uczestniczył w takich wydarzeniach. Nagle spadła mu maska. Był to Herr Hall. Zimek w ogóle się tego nie spodziewał, ale musiał powiedzieć, że zdecydowanie najlepsza była Miranda. Zabijała z wielką łatwością.
Znowu zaczął walczyć. Kilka metrów dalej Witoś już celował w plecy de Torque’a, ale w Witosia mieczem rzuciła… Czarna. Zapewne niechcący, ale niestety go to nieźle poraniło. Popłakała się i pobiegła w krzaki, w których Dimokamel siedział już od 15 minut. Teraz Bitor stał na boku, czekając na jakiegoś Czarnego Kotasa, który się odważy go zaatakować. Obserwował walkę Pavlosa No.2 z Kalesonymojejżony. Pavlos ją wygrał. Teraz zobaczył Bitłąka, który został zaatakowany przez Anioła Drewna. Anioł Drewna miał jakieś nieziemskie moce, podczas gdy Bitłąk mógł bronić się tylko zwykłą bronią. Bitor nagle wpadł w furię. Z całej siły przywalił pięścią w ziemię, co spowodowało, że Anioł Drewna się wypierdzielił. Król Bitłąk uniósł kciuk do góry dla Bitora i zaczął walczyć z kimś innym. Anioł Drewna wstał. Nagle jego oczy zrobiły się czerwone. Rozłożył ręce i zaczął się unosić. Patrzył na Bitora spode łba. Przeszły go ciarki. Bitor nie wiedział czy to prawda, czy to horror. Szary Dziad wyglądał naprawdę przerażająco. Nagle ruszył jakoś dziwnie rękami. Sześć albo siedem prętów, które pojawiły się znikąd, zaczęły lecieć w stronę Bitora. Zrobił unik a one przeleciały obok niego. Ale widocznie Anioł Drewna nimi kontrolował, więc zawróciły i znowu go zaatakowały. Jeszcze trzy razy udało mu się ich uniknąć, ale już za następnym razem nie. Wszystkie go poprzebijały na wylot. Ból jaki sprawiły Bitorowi był gigantyczny. Czuł krew buchającą z jego całego ciała. Wiedział, że powinien umrzeć, ale wciąż jeszcze żył. Spojrzał prosto w oczy Anioła Drewna, który wciąż się unosił w powietrzu. Zaczął ku niemu iść. Nagle zniknął. Szary Dziad się tego nie spodziewał. Przestał się unosić i stanął na ziemi. Patrzył się cały czas w miejsce, w którym przed sekundą stał Bitor, spodziewając się, że zaraz się tam znowu pojawi. Ale się nie pojawił. Usłyszał za sobą jakiś ruch. Odwrócił się, ale już było za późno. Nie mógł nic na to poradzić, bo właśnie skoczył Bitor i wbił mu miecz prosto w głowę. Krew opryskała całą twarz Bitora i trawę dookoła. Ale przynajmniej tego dokonał. Wykończył Anioła Drewna!
Przez kolejne pół godziny walka rozgorzała na dobre. Ale potem już coraz mniej osób walczyło. Wszędzie leżało mnóstwo trupów, maski i bronie. Na pagórku Zimek walczył z Jordanem na różdżki. Ci co przeżyli, siedzieli niedaleko i wpatrywali się w tą walkę. Zimek i Jordan stali naprzeciwko siebie i obydwoje próbowali trafić siebie nawzajem. Słychać było tylko promienie laserów, które kiedy siebie dotknęły wydawały odgłos porażenia prądem. Gdzieś tam jeszcze daleko szalał Zebra Head. Nagle z górki, na której była ścieżka do Sixth Formu zbiegł koń, na którym siedziała Miranda. Zimek miał ją po lewej stronie. Z jego prawej strony biegł Dyrokamel. Na szczęście Jordan go nie widział. Wyglądało na to, że Dyrokamel próbuje ostrzec przed czymś Zimka. Miranda i Dyrokamel przyspieszyli; już prawie byli przy walczącej parze. Zimek próbował użyć swojej techniki Dead na Jordanie ale nic nie wychodziło. Wyobraził sobie Jordana i rozpaczliwie pomyślał słowo ‘Dead’, ale nic się nie działo. I w końcu stało się to w ułamkach sekund. Zobaczył Jordana mocno strzelającego laserem, którego promień trafia w Dyrokamela, który upada porażony na ziemię oraz Mirandę, której koń potyka się o ciało Dyrokamela i spada na trawę razem z nią. Zimek i Jordan przez to wszystko też stracili równowagę. Zimek poczołgał się do Dyrokamela, który leżał cały roztrzęsiony na ziemi. Nie obchodziło go już czy Jordan albo Miranda go zabiją. Już wszystko dla Zimka straciło sens.
- Jestem z ciebie dumny – wychrypiał Dyrokamel. Promień Jordana najwidoczniej pozbawił Dyrokamela resztek sił. A to mógł być on, Zimek. To on mógł dostać i leżeć teraz tutaj zamiast Dyrokamela. Siedział tak przy Dyrokamelu, w ogóle nie martwiąc się o cokolwiek innego. Nagle usłyszał odgłos duszenia się. To Dyrokamel odetchnął po raz ostatni w swoim życiu. Zamknął oczy i jego bezwładna głowa przewróciła się na prawą stronę.
- NIEEEE!!! – darł się Zimek – TO NIE MOŻE BYĆ PRAWDA!!! – próbował sprawdzić puls Dyrokamela, ale nic nie wyczuł. Wiedział, że jego wrzaski nic nie dadzą, ale wciąż krzyczał. Nie mógł przyjąć tego do wiadomości. To się nie mogło stać - myślał - to niemożliwe.
A jednak. Dyrokamel zginął. Zginął ratując życie Zimka. Zimek nie mógł już nic zrobić. Tak samo jak ci, którzy stali teraz wokół nich. Najwierniejsi przyjaciele Zimka; Witoś i Bitor i również najlepsi przyjaciele Dyrokamela; Pavlos No. 2, Bitłąk, Książe Wowtek i Alan i inni Kamellsi, którzy dzielnie walczyli. Zimek jakby z oddali zobaczył Jordana i Mirandę teleportujących się. Witoś podbiegł jeszcze do Jordana i wbił mu miecz w plecy, ale nigdy się nie dowiedzieli co stało się z Jordanem, czy przeżył czy nie, bo zarówno on jak i cała reszta Armii Światła teleportowali się i już byli na pewno setki mil od nich.
NIKT nie mógł w to uwierzyć. Nikt nie chciał w to wierzyć. Nikt sobie nie wyobrażał świata bez Dyrokamela. A jednak; musieli się z tym pogodzić. Jordan go zamordował. Zimek poczuł, że ktoś go ciągnie za rękę. Nie obchodziło go już, gdzie go ten ktoś prowadzi. Szedł wyraźnie w kierunku szkoły. Zimek zobaczył ciała takich osób jak; Dawida, Robbiego, Krikela i innych mało znaczących ludzi. Okazało się, że Witoś prowadził go do Chapela. Tam Zimek usiadł na jednym z krzeseł i ukrył twarz w dłoniach. Siedział tam przez cały dzień, aż do późnej nocy. W końcu gdzieś tak o 2 w nocy wszedł Król Bitłąk.
- Zimek… – zaczął Bitłąk.
- Nie pocieszaj mnie – powiedział Zimek histerycznie
- Wiem co czujesz – rzekł powoli Król Bitłąk
- A skąd niby możesz wiedzieć? Dla ciebie takie śmierci to normalka… a on był dla mnie… gdy on żył czułem się bezpieczny – odpowiedział Zimek.
- Musimy to jakoś przeżyć – powiedział po minucie milczenia Bitłąk i poklepał Zimka po ramieniu. Wyszedł, zostawiając go z ponurymi myślami.
16 Lipca 2009
W końcu około czwartej nad ranem Zimek wyszedł z Chapela i wrócił do domu. Gdy rzucił się na łóżko, spał aż do południa. Tego dnia niewielu przyszło do szkoły. Niektórzy przyszli tylko dlatego by zobaczyć ciało Dyrokamela, które Król Bitłąk zaniósł do Sports Halla. Zimek cały czwartek przeleżał w łóżku, a gdy w nocy z 16 na 17 Lipca w końcu wstał wszedł od razu na wupe. Wszędzie były artykuły poświęcone Wielkiej Bitwie. Niektóre nosiły tytuły takie jak: DYROKAMEL NIE ŻYJE!, ROZPAD ARMII ŚWIATŁA; JORDAN DEAD? Albo CO DALEJ Z KAMELAMI?. Zimka nie obchodziło co inni myślą o tej bitwie. Wszedł tylko w jeden artykuł zatytułowany: Nowy Ranking Najbardziej Poszukiwanych Osób Na Świecie. Okazało się, że Jordan uplasował się dopiero na trzecim miejscu, za Zebra Headem i Mirandą, która teraz była najbardziej poszukiwaną osobą. Oczywiście nikt nie wiedział czy Jordan wciąż żyje, ale nie mógł tak nagle zniknąć z rankingu dopóki nie było dowodów na jego śmierć. Zimka zaskoczyła wiadomość o tym, że Pani Polka ‘awansowała’ na 15. miejsce rankingu. Jak się później dowiedział na Onecie, Pani Polka była podejrzana o zabicie jakiejś Chinki. Zarówno on, jak i inni walczący nie widzieli jej na polu bitwy, więc to znaczyło, że naprawdę zrezygnowała z bycia po żadnej z tych stron. Król Bitłąk w piątek na lunchu zdjął herb Armii Światła z muru szkoły, a zamiast niego przyniósł prawdziwy herb. Można było powiedzieć, że objął funkcję tymczasowego dyrektora szkoły. Ale okazało się, że w sobotę miał wracać do Polski, gdzie będzie musiał pozałatwiać sprawy nieistniejących już Kamelów. Gdy Zimek spieszył się na busa po ostatniej lekcji w piątek, Król Bitłąk chciał jeszcze zamienić z nim kilka słów. Pogratulował Zimkowi wielkiej odwagi w walce i życzył mu udanych wakacji.
- Mnie już tu nie będzie w poniedziałek i wtorek – mówił Bitłąk – ale mam nadzieję, że dacie sobie radę. W końcu to tylko dwa dni… Aha… i jest jeszcze jedna sprawa. Będziesz chciał zostać w Kamelach w przyszłym roku, prawda?
Zimek wzruszył ramionami.- Ale czy Kamellsi się przypadkiem nie rozpadli?
- No właśnie… musimy też zmienić nazwę. Jaka najlepsza? Metr, Rak czy Sambel?
Zimkowi wszystkie wydały się idiotyczne.
- Chyba Sambel… - odpowiedział w końcu. Pożegnał się w końcu z Bitłąkiem i ruszył do autobusu. Wcale nie był pewny czy w przyszłym roku będzie chciał służyć Kamelom, czy jak oni się będą wtedy nazywać.
20 Lipca 2009
Dzisiaj powrócił po rocznej nieobecności Laluś. Król Bitłąk zrobił go Kamelem (jeszcze Kamelem, bo tylko do jutra włącznie istnieją). Podobno ma być jedną z tajnych broni Sambelów w przyszłym roku w walce przeciwko Armii Światła.
21 Lipca 2009
Najwyraźniej Zimek wszystko sobie przemyślał, bo miał już dużo lepszy humor i był nawet misiem. W końcu, po wielu miesiącach ciężkiej pracy nadszedł tak bardzo przez Zimka wyczekiwany dzień. Dzień, w którym nastąpił koniec szkoły. A tego samego dnia o północy nastąpił wielki koniec Kamelów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz